„Zatrzymać płciowy apartheid!” W Tiranie odbył się Szczyt Wszystkich Afgańskich Kobiet

krytykapolityczna.pl 2 miesięcy temu

Kobieta chce zawieźć dziecko do lekarza. Próbuje złapać taksówkę. Bezskutecznie, bo stoi sama, bez mahrama, męskiego opiekuna. Wreszcie zatrzymuje się samochód. Kierowca proponuje, iż w razie kontroli przedstawi ją jako swoją siostrę. Uzgadniają imię ojca. Ale za kurs będzie musiała zapłacić trzy razy więcej niż za kurs taryfą. Witamy w Afganistanie 2024 roku.

Podobnych historii uczestniczki pierwszego Szczytu Wszystkich Afgańskich Kobiet (All Afghan Women Summit, 11–13 września 2024) przywiozły do Tirany mnóstwo. Zaproszono ponad 150 kobiet. Dotarło około 140, w tym kilkanaście prosto z Afganistanu.

Gospodarze – rządy Albanii i Szwajcarii – domagali się gotowej deklaracji końcowej jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia. – Jesteśmy tu po to, żeby rozmawiać i słuchać siebie nawzajem. Mamy wypracować wspólne stanowisko. Dopiero wtedy powstanie deklaracja – tłumaczy mi inicjatorka całego przedsięwzięcia Fauzia Koofi, była wiceprzewodnicząca afgańskiego parlamentu.

W wydarzeniu biorą udział Afganki wykształcone na Zachodzie i kobiety, które z dużym trudem wydostały się z Afganistanu, by dotrzeć na szczyt. Między Zahrą Zaidi, brytyjską prawniczką, która w kwietniu odebrała Order Imperium Brytyjskiego, a dwiema nauczycielkami, które znalazły mahrama, żeby dostać się do granicy i proszą o niepublikowanie żadnych szczegółów mogących ułatwić identyfikację, jest przepaść. Proszą, bym napisała, iż przed przejęciem władzy przez talibów uczyły jednego z przedmiotów ścisłych. Nie podaję jego nazwy ani nazwy miasta, w którym znajdowała się szkoła. Nie robię zdjęć. Tak, zajmowały się polityką. Pytam, czy w tej chwili są zaangażowane w podziemne nauczanie i w szkołę działającą online w ich regionie. Internet? Prąd? Na to trzeba mieć pieniądze. Skąd mają je mieć, skoro od trzech lat nie wolno im pracować?

Wspomniana na początku kobieta, która próbowała zatrzymać taksówkę, ma pieniądze od rodziny mieszkającej za granicą. Według danych Banku Światowego przekazy pieniężne od rodzin z diaspory do kraju w 2023 roku mogły sięgnąć choćby 300 milionów dolarów.

Nie dla dialogu z talibami

W Afganistanie mówi się w ponad 40 językach. Na szczycie w Tiranie są kobiety, dla których pierwszym jest dari, paszto, tadżycki, hazarski albo uzbecki. Niektóre mają na sobie tradycyjne afgańskie stroje, wcześniej należące do ich matek czy starszych sióstr. Sporo głębokiej czerwieni, zieleni i czerni. To barwy narodowe Afganistanu. Nikt nie wygląda jak mroczna zjawa z talibskich materiałów propagandowych. Bo to jest Afgańczykom i Afgankom obce.

Wszystkie mamy takie same zaproszenia na wydarzenie. Siedzimy przy okrągłych stolikach. Na sali jest jednak osoba, która zaproszenia nie ma. To Mahbuba Siradż, urodzona w 1948 roku w Kabulu dziennikarka i działaczka na rzecz praw kobiet. W 1978 roku została uwięziona za udział w demonstracjach ulicznych w Kabulu. Po uwolnieniu wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Wróciła dopiero w 2003 roku. Ma podwójne obywatelstwo. Gdy w połowie sierpnia 2021 roku talibowie przejęli Afganistan, została w kraju. Dla wielu aktywistów i aktywistek jest symbolem nawoływania do dialogu z talibami.

We wrześniu 2021 roku magazyn „Time” umieścił Mahbubę na publikowanej każdego roku liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie. Dwa lata później była wymieniana jako kandydatka do Pokojowej Nagrody Nobla. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem wielu afgańskich kobiet, dla których prowadzenie rozmów z talibami to pomysł nie do przyjęcia.

Program konferencji jest zaplanowany co do minuty. Gdy na mównicę wchodzi nagle – chciałoby się powiedzieć: bez żadnego trybu – Mahbuba Siradż, cały stolik numer 9 wstaje, podnosi transparenty i zaczyna skandować to, co pamiętam z ulicznych protestów w Kabulu czy Heracie. Kobieta – edukacja – wolność. Edukacja – praca – wolność.

Wtedy nie powstrzymali ich talibowie, choć niektóre zostały pobite, inne aresztowane. Nie powstrzymają ich też wezwania Fauzii Koofi, by pozwoliły „naszej siostrze” dokończyć wypowiedź. Chyba nie tylko ja myślę, iż to w stoliku numer 9 największa, a może i cała nadzieja Afganistanu.

Jednego z haseł na ulicach Kabulu nie było. Powstało, gdy talibowie zabronili kobietom praktycznie wszystkiego. Pod koniec sierpnia, w ramach „propagowania cnót i zwalczania występków”, opublikowali 35 przepisów na 114 stronach. „Stop gender apartheid” skandują uczestniczki spotkania. Wzywają społeczność międzynarodową do uznania płciowego apartheidu za nową kategorię w prawie międzynarodowym.

Dlaczego Afgańczycy nie wsparli protestów kobiet?

Pomimo różnic zdecydowana większość uczestniczek wzywa do jedności. Przypominają, iż jej brak tylko wzmacnia talibów – czują się bezkarni, gdy nie mają naprzeciw siebie jednej zdeterminowanej siły. Fauzia Koofi wierzy, iż wokół zjednoczonych afgańskich kobiet po wypracowaniu programu zaczną gromadzić się inne siły opozycyjne. – Dlaczego na protestach ulicznych było tak niewielu mężczyzn? – pytam. – Sama się nad tym zastanawiam – mówi Fauzia. Zginąć jest bardzo łatwo. Ludzie coraz częściej myślą: jeżeli umrę, kto zajmie się moimi dziećmi czy chorą matkę? Trzy lata panowania talibów to dla milionów także codzienna walka o zapewnienie rodzinie jednego posiłku dziennie. – Ludzie są zwyczajnie wykończeni – tłumaczy Fauzia.

Wtóruje jej Sima Samar, lekarka, była ministra ds. kobiet w rządzie Hamida Karzaja (2002–2003). – Mężczyźni muszą zrozumieć, iż jeżeli zamykana jest szkoła dla dziewcząt, to także ich problem. Niebawem nie będzie kto miał leczyć ich matek, żon, córek i sióstr. Już teraz brakuje nauczycieli, bo kobietom nie wolno uczyć chłopców – mówi. Według danych UNESCO w 2019 roku do szkół podstawowych uczęszczało 6,8 mln afgańskich chłopców i dziewczynek. Trzy lata później już tylko 5,7 mln. Dzisiaj ponad 2,5 mln dziewcząt w wieku szkolnym (80 proc.) jest pozbawionych dostępu do edukacji. Według prawa mogą się uczyć tylko do szóstej klasy.

Gdy połowa populacji nie ma dostępu także do rynku pracy, odczuwa to cały kraj. Straty liczone są w miliardach dolarów. Ale o tym talibowie nie myślą. Co miesiąc do kontrolowanego przez nich banku centralnego wpływa 40 mln dolarów na pomoc humanitarną dla ponad 20 mln Afgańczyków i Afganek. Cierpiącym głód talibowie radzą więcej się modlić, a pieniądze wydają wedle własnego uznania. Ogromne zyski czerpią z produkcji narkotyków.

Jeszcze w 2022 roku wiceministrem finansów był Nazir Kabiri, ekonomista wykształcony na Zachodzie i w Korei Południowej. Taką samą funkcję pełnił w poprzednim rządzie. Gdy 15 sierpnia 2021 roku talibowie weszli do Kabulu, pozostał w ministerstwie. Próbował im tłumaczyć, co to jest budżet. Od dłuższego czasu nie mogę znaleźć o nim żadnych informacji. – Wyjechał na konferencję do Kataru i tam został – mówi Fauzia. W tak zwanym rządzie talibów był też jeden lekarz. Został zastąpiony przez człowieka, którego cała edukacja pochodzi z medresy, czyli teologicznej szkoły muzułmańskiej.

Talibowie ze swoją wersją islamu, nieznaną nigdzie indziej na świecie, zdają się nie pamiętać, iż pierwsza (i za swojego życia jedyna) żona proroka Chadidża (555–619) była przedsiębiorczynią i pracodawczynią swojego przyszłego męża. Fakt jest niewygodny? Tym gorzej dla faktu.

Fauzia Koofi przyznaje, iż płynące z państw muzułmańskich słowa otuchy nie wystarczą. Konferencja miałaby zupełnie inny wydźwięk, gdyby odbyła się w jednym z nich. Wszystkie odmówiły. – Afganistan został zapomniany i zdradzony – dodaje. – jeżeli nie obchodzi was nasze bezpieczeństwo, pomyślcie o własnym – zwraca się do rządów państw, które chcą przekazać talibom afgańskie placówki dyplomatyczne. – To ułatwi pranie pieniędzy i finansowanie operacji terrorystycznych – ostrzega Koofi.

Coraz więcej Afgańczyków zaczyna żałować, iż nie wsparło protestów kobiet. Zakazy zaczynają dosięgać także ich. Niby to wszystko już było, ale teraz będą dostawać natychmiastowe kary za brak długich bród, nieobecność w meczecie podczas modłów, noszenie zachodnich ubrań czy fryzur, przyjaźń z niewiernymi. Ale może dzięki temu pojawi się szansa, iż dotychczas bierni mężczyźni zdobędą się na sprzeciw? – Talibowie to naprawdę niewielka, chociaż bardzo brutalna mniejszość – przypomina Fauzia.

Dziś jednak Afganka w swoim kraju – jak niedawno na forum ONZ podsumowała sytuację Meryl Streep – ma mniej praw niż kotka czy wiewiórka, która może chociaż przysiąść na ławce w parku i cieszyć się słońcem.

Idź do oryginalnego materiału