Klasyczny zabieg cesarskiego cięcia polega na rozcięciu powłok brzusznych ciężarnej i wyjęciu z macicy noworodka.
Są mamy, które chciałyby rodzić siłami natury, ale lekarze zalecają im cesarkę ze względów zdrowotnych. Rozwiązaniem dla nich może być asystowanie przy własnym cesarskim cięciu.
Przeczytajcie historię młodej mamy, która zdecydowała się na czynne wzięcie udziały w swoim cesarskim cięciu i sama "wyjęła dziecko ze swojego brzucha".
Chciała rodzić naturalnie, ale lekarz sugerował cesarkę
W naszym społeczeństwie często spotykamy się z postrzeganiem porodu przez cesarskie cięcie jako gorszego. Mamy, które rodzą dzięki "cesarki", same przyznają, iż zdarza im się czuć gorzej tylko dlatego, iż nie urodziły siłami natury. Każda mama, która przeszła poród – niezależnie czy cesarskie cięcie, czy siłami natury – powinna przeczytać historię młodej mamy, która marzyła o czynnym udziale w swoim porodzie, ale musiała rodzić przez cesarskie cięcie.
Zdecydowała się więc na czynny udział nie tylko jako rodząca, ale również jako asysta w porodzie. Kobieta opisała swoją niezwykłą historię porodu na blogu portalu parentingowego tinyhearts.com i tak opowiada o porodzie, w którym to ona była rodzącą i sama też asystowała:
"Po pierwotnym terminie porodu na Boże Narodzenie, 12.12.2022 weszliśmy do szpitala o 6.00 rano, aby spotkać się z naszym dzieckiem. (...) mój położnik zasugerował, iż najbezpieczniejszą drogą porodu byłoby cesarskie cięcie. Trochę byłam zniechęcona. Wróciłam do domu i szukałam informacji na temat cesarskiego cięcia i znalazłam opcję dość nowej techniki zwanej 'cesarskim cięciem wspomaganym przez matkę', w której mama myje się, zakłada sterylne rękawiczki i sama rodzi dziecko poprzez brzuch".
Rodząca kobieta jako asysta w porodzie
Kobieta opowiedziała o tym, iż jej lekarz prowadzący ciążę był nieco mniej entuzjastyczny, ale zgodził się i kobieta została zapisana na planowe cięcie cesarskie. Kobieta wspomina, iż było to dla niej niezwykłe przeżycie, bo, idąc na izbę przyjęć, czuła się, jakby szła na ważne spotkanie albo do teatru.
Zauważyła, iż to zupełnie inne emocje niż te, gdy nagle jedziesz do szpitala po odejściu wód płodowych lub ze skurczami porodowymi. Kolejną nowością – nie tylko dla niej, ale również dla personelu medycznego – by sam rodzaj porodu, na który kobieta się zdecydowała. W szpitalu, gdzie rodziła, wcześniej nie przeprowadzano takich cesarek z asystą rodzącej. Zdecydowano, iż musi założyć na siebie fartuch chirurgiczny i rękawiczki. Następnie rozpoczęto zabieg.
"Wyciągnęłam ją z mojego brzucha na klatkę piersiową..."
Kobieta samą asystę opisuje bardzo dokładnie: "Mój położnik powiedział wtedy, iż nadszedł czas, aby się przygotować. W tym momencie anestezjolog umył mi ręce płynem antybakteryjnym, a następnie pomógł mi założyć sterylny fartuch chirurgiczny i rękawiczki (...). Następnie opuścili zasłonę, a położna pomogła mi włożyć ręce pod ramiona noworodka, ponieważ dość trudno było ją zobaczyć. Następnie wyciągnęłam ją z mojego brzucha na klatkę piersiową, co było najbardziej niesamowitym i satysfakcjonującym momentem po ostatnich dziewięciu miesiącach" – wspomina młoda mama.
Noworodek, którego nazwano Macey, była zdrowa, silna i po porodzie spędziła 2 godziny kontaktu skóra do skóry z mamą i tatą, tak jak dzieje się to po porodzie siłami natury. Mama Macey przyznała, iż jest niesamowicie szczęśliwa, iż odważyła się na taki krok, bo dzięki niemu czuła się niesamowicie podczas porodu.
Taki sposób może być rozwiązaniem dla tych mam, które pragną rodzić naturalnie, ale ze względów zdrowotnych lekarze zalecają im cesarskie cięcie. A wy – nie patrząc na to, jak wyglądają przepisy dotyczące porodu w Polsce - zdecydowałybyście się na asystę przy swoim własnym porodzie?