**Rozbite złudzenia, odnaleziona nadzieja**
Zawsze byłem człowiekiem uczuciowym. Zakochany łatwo, działający pod wpływem serca, nie rozumu. Czasem grało mi to na nosie, a jedna z takich pomyłek o mało nie kosztowała mnie najcenniejszego miłości.
Wszystko zaczęło się niewinnie od imprezy w górach, urodzin koleżanki. Zabawa była szalona: muzyka, wino, rozmowy do białego rana. Jak za młodych lat, gdy świat wydaje się lekki, a żyje się tylko chwilą. W pewnym momencie źle się poczułem za dużo szampana, za mało snu, za głośna muzyka. Pamiętam tylko, iż ktoś otulił mnie kocem i położył na kanapie.
Rano obudziłem się z bólem głowy, ale gdy zszedłem na dół, zobaczyłem ją. Niebieskooką, z lekkim uśmiechem i kubkiem kawy w dłoniach. To ona zajęła się mną tej nocy. Nagle między nami pojawiło się coś ciche porozumienie, drżenie. Spędziliśmy razem dzień, włóczyliśmy się po zboczach, śmialiśmy się, dotykaliśmy się przypadkiem. A potem, tam, wśród gór i nieba, pocałowaliśmy się wiatr, cisza i coś, co czuło się jak przeznaczenie.
Nie mówiliśmy o przyszłości to wydawało się zbędne. Byliśmy po prostu razem. Ale gdy wróciłem do Warszawy, znów pojawiła się Alicja.
Poznałem ją kilka miesięcy wcześniej. Dorosła, stateczna, pewna siebie. Pracowała w korporacji, ubierała się nienagannie, mówiła rozsądnie. Jej miłość nie była płomieniem, ale ciepłem. Z nią czułem się stabilny. Dawała poczucie bezpieczeństwa, którego wtedy tak potrzebowałem.
I tak utknąłem między dwoma światami dziką, emocjonalną nieznajomą a spokojną, rozsądną relacją z Alicją. Wahałem się, nie potrafiłem podjąć decyzji, aż nagle dowiedziałem się, iż będę ojcem.
Nie byłem pewien, kto jest ojcem. To nie było straszne, ale bolesne. Alicja w tych dniach stała się inna zamknięta w sobie, jakby gasła. Pewnego dnia przyszła z różami i pożegnaniem.
Przepraszam powiedziała. Muszę odejść. Są powody, których nie znasz, ale są ważne.
Nie odważyłem się wtedy powiedzieć o ciąży. Kiwnąłem tylko głową. Umówiliśmy się, iż spotkamy się za miesiąc, ale zniknęła. Zostałem sam z myślami, niepokojem i dzieckiem, które miało przyjść na świat.
Tymczasem niebieskooka coraz bardziej mnie rozczarowywała. Pewnego dnia rozmawialiśmy o dzieciach, a ona tylko się zaśmiała:
Rodzina to kul Rodzina to kula u nogi, a dzieci odbierają wolność powiedziała, i wtedy zrozumiałem, iż namiętność jest ślepa, ale nie daje oparcia.