Zmarł Jan Lipniak

noweinfo.pl 3 tygodni temu

23 października br. zmarł Jan Lipniak z Pszczyny, społecznik, samorządowiec, nauczyciel i wychowawca (przez lata pracował m.in. w zakładzie poprawczym). Był współzałożycielem Pszczyńskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. W roku 1990 roku został pełnomocnikiem wojewody katowickiego do spraw organizacji Urzędu Rejonowego w Pszczynie, później jego kierownikiem. W latach 1994-1998 był radnym Rady Miejskiej w Pszczynie, a w kadencji 1998-2002 radnym Rady Powiatu Pszczyńskiego.

Urodził się 18 lipca 1944 roku. Pochodził z Bolęcina w powiecie chrzanowskim. Ukończył studia pedagogiczne w katowickiej WSP i pracował jako nauczyciel, najpierw w ZSZ dla Pracujących przy Elektrowni Jaworzno II w Jaworznie, w ZSZ w Skoczowie, a potem jako wychowawca Zakładzie Poprawczym i Schronisku dla Nieletnich w Pszczynie.

Iskierki dobra

Jak wspominał, w zakładzie i schronisku w jednym czasie przebywało choćby ponad 200 chłopców. Trzeba więc było włożyć wiele wysiłku, by zapewnić bezpieczeństwo i młodzieży, i sobie.

„Trzeba wierzyć, iż w każdym człowieku tkwi choćby iskierka dobra. Trzeba dostrzegać przy tym winy i zaniedbania nas samych, nauczycieli, winy rodzin, szkół, kościoła i całej społeczności, prowadzących do niepowodzeń, problemów, dylematów, życiowych kłopotów naszej młodzieży” – napisał w swojej książce wspomnieniowej.

Wśród wspomnień z tego okresu jest to o ucieczce wychowanków podczas wycieczki w Beskidy. Pan Jan czuł się odpowiedzialny za stworzenie zagrożenia, bo zaryzykował, biorąc tych młodych ludzi w podróż. Tym bardziej, iż wśród uciekinierów był morderca, zabójca starszej osoby. Szczęśliwie okazało się, iż ten wychowanek wrócił sam do zakładu, bo – jak powiedział – przed wycieczką dał wychowawcy „słowo”, iż nic się nie wydarzy.

Jan Lipniak pamiętał wychowanków poprawczaka, którzy po opuszczeniu placówki układali sobie uczciwe życie, kończyli studia. Jeden z nich przyjechał kiedyś do zakładu ze swoją narzeczoną i poprosił, by wychowawcy udzielili tej dziewczynie odpowiedzi na każde pytanie, jakie tylko zada.

Pan Jan zachował też list wychowanka, który opisuje, jak pogodził się z ojcem, schorowanym człowiekiem, kiedyś alkoholikiem, obojętnym na losy syna. Syn podjął decyzję, iż zaopiekuje się ojcem.

„Takie wspomnienia potrzebne są w trudnych dla nas chwilach i nachodzących nas wątpliwościach, czy nasz trud wychowawczy daje efekty” – podsumował pan Jan.

Potrzeba działania

Lubił angażować się w róże inicjatywy. W zakładzie poprawczym razem z nauczycielami powołał sekcję futbolową LZS Zryw. „Był to mądry pedagogicznie krok. Graliśmy razem z wychowankami w oficjalnych rozgrywkach PZPN-u w klasie C”.

Pracując jeszcze w Jaworznie, dał się wciągnąć do PZPR. Nie pomijał tego wątku w swojej biografii, choć się go bardzo wstydził.

W sierpniu 1980 roku został członkiem NSZZ „Solidarność”. „Końcem 1983 roku wybrałem to, co stało się moim wyborem życia, zaangażowałem się w Modlitewną Grupę Odnowy w Duchu Świętym. Zaliczam to do działalności publicznej, bo zrozumiałem, iż być chrześcijaninem, katolikiem, należy być nim wszędzie!”.

W końcu lat 80. pszczyńskie komisje zakładowe „Solidarności” zaczęły nawiązywać ze sobą kontakty. Zaczęły się m.in. spotkania u ks. prałata Bernarda Czerneckiego w Jastrzębiu, przy kościele Na Górce. Kontaktowali się ze sobą związkowcy z Zakładu Poprawczego, Biura Projektów Górniczych, Rejonu Dróg, Instytutu Przemysłu Organicznego, PeBeRolu. Spotkania odbywały się u Barbary Bilińskiej, potem w salkach przy kościele Podwyższenia Świętego. Aby się przygotować do zbliżających się wyborów (4 czerwca 1989), powstał Pszczyński Komitet Obywatelski „Solidarność”. Jego przewodniczącym został Jan Lipniak.

„Kiedy na zebraniu Pszczyńskiego Komitetu Obywatelskiego pojawiły się głosy o tym, iż z budynku miejskiego komitetu dawnej PZPR wywożono sprzęt, meble, dokumenty itp., na zebraniu Pszczyńskiego Komitetu Obywatelskiego powołaliśmy komisję , która w towarzystwie przedstawiciela ówczesnego naczelnika miasta dokonała inwentaryzacji mienia. Zabezpieczyliśmy, plombując w budynku, pomieszczenia i archiwum. Sporządziliśmy z tej operacji stosowne protokoły, z których egzemplarze przekazano do urzędu miasta, zatrzymując jeden w dokumentacji Pszczyńskiego Komitetu Obywatelskiego Solidarność” – zrelacjonował Jan Lipniak w swojej książce wspomnieniowej.

W roku 1990 został pełnomocnikiem wojewody katowickiego do spraw organizacji Urzędu Rejonowego w Pszczynie, później jego kierownikiem (był nim do 1996 roku). W wywiadzie udzielonym mi do „Echa” opowiadał, jak zaczynał organizowanie urzędu od jednego krzesła i biurka.

W latach 1994-1998 był radnym Rady Miejskiej w Pszczynie, w kadencji 1998-2002 został radnym Rady Powiatu Pszczyńskiego.

Ciągnęło go do polityki. Zaangażował się w działalność Partii Chrześcijańskich Demokratów. „Wilka ciągnie do lasu, więc poszukiwałem, ugrupowania, które w jakimś stopniu zawierałoby ideały chadeckie. Miałem przygodę z Ligą Polskich Rodzin, Prawicą Rzeczpospolitej, Solidarną Polską” – napisał we wspomnieniach.

W czerwcu 2006 roku przeszedł zawał serca. Wiele razy w rozmowach wracał do tej chwili. Mówił, iż dostał wtedy drugie życie, a wraz z tym niejako zobowiązanie, by wszystko, co robi, robić bezinteresownie.

Zaciekawiał

Znałam pana Jana wiele lat. Dzięki niemu poznałam i opisałam mnóstwo wyjątkowych osób. Dzwonił i zaciekawiał. Pokazywał mi ludzi zasłużonych, odważnych, często niedocenianych.

Jan Lipniak i Barbara Bilińska, fot. Renata Botor

Za sprawą pana Jana poznałam np. Barbarę Bilińską, działaczkę pszczyńskiej „Solidarności”. Opisałam nie tylko jej historię, ale też historię jej mamy Heleny Bilińskiej, nauczycielki, która ratowała sieroty w wojennej Warszawie, gdzie prowadziła prewentorium dla dzieci. W 1952 roku mama pani Barbary została oskarżona o „sprzyjanie rewizjonistom”, za nauczanie nie po linii straciła mieszkanie, pracę i dostała tzw. wilczy bilet.

Przy obelisku Józefa Larysza, fot. Renata Botor-Pławecka
1 z 2
Przy obelisku Józefa Larysza w Pszczynie

Dzięki panu Janowi poznałam historię Józefa Larysza, pszczyńskiego działacza NSZZ „Solidarność”, zaliczonego przez IPN do ofiar stanu wojennego. Pamiętam, iż potrzeba było wielu starań pana Jana i jego przyjaciół, by mogli oni postawić pamiątkowy obelisk poświęcony Józefowi Laryszowi. Ale w końcu się udało. Obelisk stanął przy rondzie, któremu nadano imię Józefa Larysza, w pobliżu sądu i byłego domu partii. Co roku w rocznicę stanu wojennego można było spotkać pana Jana przy tym obelisku.

Nasze „eskapady”

W pamięci nie tylko mojej, ale i kolegów z redakcji, pozostaje nasz wyjazd z panem Janem do Muzeum Powstania Warszawskiego. Podróż ta była następstwem artykułów o niesłyszącym Ludwiku Kamińskim z Pszczyny, który znalazł się finale Nagrody im. Jana Rodowicza „Anody”. Pracownicy muzeum poprosili mnie o wskazanie osoby, która opowie w przygotowywanym filmie o Ludwiku. Wiedziałam, iż Jan Lipniak pamięta Ludwika Kamińskiego z okresu solidarnościowego. Zadzwoniłam więc z pytaniem, czy wystąpi przed kamerą. Zgodził się od razu.

Powstał krótki film, a potem odbyła się nasza warszawska podróż na galę „Anody”. Do dziś w charakterze anegdoty opowiadamy, jak zebraliśmy się wczesnym rankiem przy aucie (wyjazd mieliśmy zaplanowany na dwa dni): my z pokaźnymi bagażami, a pan Jan jedynie ze zgrabną saszetką, w której miał wszystko, co potrzeba. Okazał się wspaniałym towarzyszem podróży, obdarzonym ogromnym poczuciem humoru.

Na zawsze w pamięci pozostanie mi też „historyczna eskapada” z udziałem pana Jana i jego 93-letniego stryja Stefana Lipniaka, byłego więźniem KL Auschwitz III Monowitz. W 72. rocznicę marszu śmierci, w bardzo mroźny dzień, przebyliśmy we czwórkę (panowie Stefan i Jan, ja i fotoreporter Dominik Gajda) trasę tego marszu z podoświęcimskich Monowic przez Bieruń, Mikołów do Gliwic. W Monowicach szukaliśmy pozostałości po obozie. W Mikołowie dołączyła do nas pani z tamtejszego urzędu. „Historyczną eskapadą” nazwał tę naszą podróż Stefan Lipniak.

W czasie reportażu o marszu śmierci, fot. Renata Botor-Pławecka
1 z 4
Pan Jan ze stryjem Stefanem Lipniakiem, 17.01.2017, fot. Renata Botor-Pławecka

Wiem, iż panu Janowi marzyło się, by upamiętnić trasę marszu więźniów z Auschwitz przez Porębę do Wodzisławia Śląskiego. Widział to w formie przemarszu – w ciszy – młodzieży i innych osób z kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Pszczynie do kościoła pw. Maksymiliana Kolbego w Porębie. Mówił o tym wielokrotnie.

Po latach Jan Lipniak za swoją działalność został odznaczony Medalem 100-lecia Odzyskania Niepodległości i Orderem Krzyża Kawalerskiego Odrodzenia Polski.

W 2022 roku wydał książkę wspomnieniową „Życie moje darem TEGO, KTÓRY JEST”. To opowieść o dzieciństwie, rodzinie, pracy i życiu, będąca jednocześnie świadectwem wiary. Są to wspomnienia – jak to sam określił pan Jan – pisane od serca, czasem romantyczne, poetyckie. Ale nie brakuje w nich też zabawnych anegdot i dystansu do siebie. Na jednej z początkowych stron książki pan Jan zamieścił swój portret z podpisem: „To ja, Jasiek z Bolęcina”. Na tylnej okładce widnieje zdjęcie pana Jana podczas tańca sirtaki.

W sierpniu tego roku pan Jan razem z żoną Renatą świętowali 80. urodziny i 54. rocznicę ślubu. Była uroczysta msza św. w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Pszczynie.

Jan Lipniak zmarł 23 października. Pogrzeb odbył się 26 października w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Pszczynie.

Zaskoczył nas pan Jan swym cichym odejściem. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy…

Renata Botor-Pławecka

Idź do oryginalnego materiału