Czy się boisz?
W jednym z niedawno opublikowanych nagrań psycholożka i autorka książek Agnieszka Stein rozmawia z "podłożoną" znajomą. W niedługim dialogu rozbraja powszechny mit dotyczący dzieci w edukacji domowej.
W poważny, empatyczny, piękny sposób słyszy krytyka i zadaje mu spokojnie pytanie o jego lęk.
"– Aga, a twojemu dziecku ta edukacja domowa to nie zaszkodzi?
– A co masz na myśli?
– No nie wiem, no będzie takie dzikie, nie będzie się umiało z dziećmi bawić.
– Jakoś słyszę, iż chyba się boisz o niego? O to chodzi?
– No…
– A o co się boisz?
– No nie wiem, iż nie będzie potrafiło się z dziećmi dogadać, bo będzie siedzieć cały czas w domu.
– Ok, a chcesz się więcej o tym dowiedzieć?
– O czym?
– Myślę, iż często się czegoś boimy, jak mało o tym wiemy. Chcesz, żebym ci więcej opowiedziała?
– No ale, o czym ty mi opowiesz? Znasz takie dzieci?
– Znam.
– No dobra.
– Dobra".
Widzę ten lęk
Znam ten rodzaj strachu przed odosobnieniem dziecka. Mój partner nie wyobraża sobie, by nasza córka nie miała kontaktu z dziećmi na co dzień, przez co wyklucza jej edukację domową. Ja ją rozważałam, ale w końcu uległam, z wielu względów.
Podjęliśmy decyzję o innej drodze jej kształcenia, jednak przed nami pewien czas przejściowy i również z wielu różnych powodów, o których może kiedyś napiszę, postanowiliśmy zostawić córkę w domu. Mniej więcej przez czas 5 miesięcy, zanim zmieni placówkę z przedszkola na szkołę.
Czy obawiam się tego czasu? Tak, trochę. Nie ma we mnie jednak lęku o to, iż Marysia "zdziczeje". To dziecko, które zawsze zadba o swoje społeczne kontakty, w najlepszy dla siebie sposób. My, jako rodzice, zapewnimy jej w tym czasie warunki do spotkań z innymi dzieciakami.
Niepokój czy wątpliwości, jakie mam w związku z tym czasem mają źródło we mnie. Boję się swojego przebodźcowania, swojego zmęczenia żonglowaniem rolą redaktorki i matki każdego dnia, bez momentu przerwy.
Jednak z pełną świadomością możliwych konsekwencji i tak wybieram tę drogę, bo wierzę, iż będzie lepsza dla psychiki mojej córki. Moją decyzję teraz i przygotowania do niej (m.in. zapisanie córki na zajęcia, by nie marnowała swojego potencjału do rozwoju), porównuję w myślach do próbki edukacji domowej.
Rozumiem więc doskonale, co mówi Stein i zgadzam się z jej reakcją w 100 proc. Lęk przed nieznanym jest tym, co najczęściej zatrzymuje nas w miejscach i układach, które nam nie służą. Lub podpowiada podjęcie decyzji, która być może u innych jest ok, dla nas będzie oznaczać problemy.
Wyznaczajmy własne ścieżki, podejmujmy własne decyzje. Nieważne, co mówią. I nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy pojawia się w nas lęk. To dobrze, iż on jest, to znaczy, iż żyjemy, iż czujemy. O czymś nam mówi, nie zagłuszajmy go. A po tym usłyszeniu go, działajmy dalej. W zgodzie ze sobą.