— Spójrz tylko, na co się zamieniłaś! — kluska, a nie kobieta!
Marek z pogardą patrzył na swoją żonę i czuł, iż ma jej dość. Nie chciał już być w ich wspólnym domu.
— Kochanie, dopiero urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę. — Kasia ledwo powstrzymywała łzy.
— Wszystkie żony moich kolegów dawno wróciły do formy. choćby w ciąży nie tyły tak okropnie!
W głębi duszy Marek gardził swoją żoną. Nie taką kobietę chciał mieć u boku – pragnął kogoś pełnego życia, zadbanego, choćby w domu wyglądającego pięknie.
A przed nim stała przygnieciona rzeczywistością kobieta w zniszczonym szlafroku, z wiecznie przepraszającym wyrazem twarzy.
Ale Natalia – ona była inna!
Pewna siebie, harda, olśniewająca!
Zawsze na niego czekała, kochała go namiętnie. Oczywiście, jak każda kochanka, marzyła, by zostawił Kasię.
Dłoń Marka mimowolnie sięgnęła po telefon w kieszeni…
— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb. — Skłamał.
Na ulicy natychmiast wybrał numer Natalii.
— Cześć, Kotku! Tak bardzo za tobą tęsknię. Nie wytrzymuję już w domu. Przyjdę teraz?
— Czekam, całusy! — zarechotała Natalia.
Marek wrócił z chlebem, skrzywił się na dźwięk płaczu dziecka i oznajmił Kasi, iż wezwali go do pracy.
Pracował na zmiany, więc kłamstwo o zastępstwie za chorego kolegę przeszło gładko.
Kasia skinęła głową i chciała go pocałować, ale odsunął się, jakby przez roztargnienie.
Gdy dziecko wreszcie zasnęło, Kasia została sama w cichym mieszkaniu, rozmyślając nad słowami męża.
Tak, od ślubu się zmieniła. Przestała o siebie dbać, przytyła.
Syn zabierał cały jej czas, jadła byle jak, często w nocy.
Zegar wskazywał już 23:00.
Spróbowała zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.
Nakarmiła synka i położyła się spać.
Następnego ranka Marek wrócił i od progu oznajmił, iż odchodzi. Że pokochał inną, a jej już nie kocha. Ale syna nie zostawi i będzie płacił alimenty.
Trudno opisać, co wtedy czuła Kasia. Ale nie płakała, nie błagała.
Minął rok…
Wiele się wydarzyło. Synek podrósł i poszedł do przedszkola. Kasia znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Powoli traciła wagę – nie stała się chudzinką, ale jej sylwetka nabrała kształtów.
W pracy od razu pomagał jej kolega, Wojtek.
Pewnego dnia zaprosił ją do kina, potem do parku. Zaczęli się spotykać, a pół roku później wzięli ślub. Figura Kasi go nie przerażała. Wojtek widział jej ciepły uśmiech, piękne oczy i doceniał jej charakter.
Syna Kasi pokochał jak własnego. niedługo chłopiec zaczął nazywać go tatą.
Pewnego dnia Kasia spotkała sąsiadkę z dawnego mieszkania.
— Kasia, wyobraź sobie, widziałam Marka! Ożenił się z tą swoją! Niedawno urodziła, ale tak strasznie utyła, iż teraz Marek wiecznie zostaje w pracy.
Kasi było to obojętne. Dawno nie widziała byłego męża. Alimenty płacił, ale grosze, synem niemal się nie interesował. Ale to już nie miało znaczenia.
Bo teraz była naprawdę szczęśliwa z Wojtkiem, który okazał się najlepszym mężem i ojcem.