Sezon infekcyjny w pełni
"W szkołach i przedszkolach zaczął się sezon chorobowy i widać to od razu, jak tylko wchodzi się do placówek. U mojego 7-letniego syna w szkole w szatni naprawdę spore pustki, u córki w przedszkolnej sali tylko garstka dzieci. Moje na razie chodzą do przedszkola i szkoły, ale zobaczymy, jak długo uda się taki stan utrzymać. Przyznaję, iż nie jestem jakoś mocno przewrażliwiona w kwestii chorowania dzieci" – zaczyna swój list Marzena, mama dwójki dzieci.
"Dziś na przykład córka, która ma 4 lata, poszła do placówki z katarem i w sumie to nie mam wyrzutów sumienia, iż ją tam wysłałam. Katar u Heli trwa już od prawie tygodnia. Podaję jej suplementy na odporność i wzmocnienie organizmu, przyjmuje witaminy i minerały. Wieczorem robimy inhalacje z soli fizjologicznej i regularnie czyścimy nosek. Oprócz kataru córce absolutnie nic nie jest".
Poszła z katarem do przedszkola
Kobieta opowiada o tym, iż mimo obaw, zaprowadziła dziecko do przedszkola: "Jest wesoła, nie ma spadku energii, przez ostatnie kilka dni, które spędziła w domu (było wolne z powodu Wszystkich Świętych) nie zauważyłam, żeby działo się z nią coś niepokojącego: nie kaszle, nie ma gorączki, nie jest marudna. Zdecydowałam więc, iż nie będzie siedziała w domu, skoro sam katar nie utrudnia jej zbytnio funkcjonowania.
Prawda też jest taka, iż musimy z mężem pracować i żadne z nas nie dostanie od lekarza zwolnienia lekarskiego na katar u dziecka. Postanowiłam więc ją zaprowadzić do przedszkola i nie trząść się za bardzo nad tym, iż nie jest w pełni zdrowa. Panie w przedszkolu zawsze zaznaczają, iż mają prawo odmówić przyjęcia chorego dziecka. Rozumiem to doskonale, bo sama też nie chciałabym, żeby inni rodzice przyprowadzali do placówki dzieci z gorączką albo kaszlące.
Wydaje mi się jednak, iż sam katar, który nie powoduje złego samopoczucia, nie jest przeciwwskazaniem do pójścia do placówki. Jestem zdania, iż odkąd wybuchła pandemia COVID-19, to wszyscy daliśmy się trochę zwariować i choćby niewielkie odstępstwa traktujemy jak poważne choroby. Zanim wszyscy przechodzili koronawirusa, to jeszcze 5-10 lat temu dzieci przychodziły z katarem do szkoły i przedszkoli i nikt nie krzyczał, iż trzeba się izolować".
Jesteśmy przewrażliwieni?
"Wydaje mi się, iż teraz wszyscy są za bardzo przewrażliwieni i przesadzają. Mnie przecież też nikt nie da zwolnienia w pracy na sam katar – nie jest to powód, dla którego należy zamknąć się w domu na 4 spusty. Nie mam babci czy cioci, która zostanie z moją zakatarzoną córką w domu i będzie zajmowała się nią, kiedy ja i mąż będziemy w pracy.
Kolejna sprawa jest taka, iż przecież dziecko jakoś musi wzmocnić odporność i się zahartować. Jak ma to robić, będąc wiecznie zamknięte w domu z powodu zwykłego kataru? Wydaje mi się, iż tylko dzięki kontaktom z drobnoustrojami ma szansę się na nie uodpornić. Wiem, ze zaraz pewnie przeczytam, iż jestem wyrodna, bo zaprowadzam dziecko z katarem do przedszkola.
Jakoś w przypadku syna, który jest dzieckiem szkolnym, nikt już nie wymusza na mnie, żeby z samym katarem zostawiać go w domu. Według mnie jeżeli katarowi nie towarzyszą inne chorobowe objawy, dziecko powinno normalnie funkcjonować i nie ma co przesadzać z tą izolacją, bo ona wg mnie również powoduje problemy z odpornością" – kończy swój list mama dwójki dzieci.