«Ушłam, bo nie mogłam już wytrzymać»: jak mąż pewnego dnia postawił mnie przed faktem — i wprowadził do domu obce dzieci

newsempire24.com 1 tydzień temu

“«Odeszłam, bo nie mogłam już tego znosić»: jak mój mąż pewnego dnia postawił mnie przed faktem dokonanym — i sprowadził do domu obce dzieci

Z Wojtkiem zaczęliśmy się spotykać, gdy jego małżeństwo już dawno się rozpadło. Był wolny, po rozwodzie, spokojnie żył sam i wydawał się zrównoważony, opanowany, rozsądny. Wtedy myślałam, iż to właśnie ten człowiek, z którym można zbudować prawdziwą przyszłość. Nigdy nie mówił o swojej byłej. Ani złego słowa, ani wzmianki — jakby tamtego rozdziału w ogóle nie było.

Nie nalegałam. Nie chciałam grzebać w przeszłości, bo u nas wszystko układało się dobrze. Zeszliśmy się bardzo gwałtownie — od pierwszego spotkania wiedzieliśmy, iż podobnie patrzymy na świat. Zamieszkaliśmy razem niemal od razu. Żyliśmy spokojnie, bez burz i awantur. Tylko jedno było pewne — Wojtek miał dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa. Odwiedzał je, kupował prezenty, czasem zostawał u nich do wieczora. Ja nie miałam z nimi kontaktu. Jego była żona nienawidziła mnie śmiertelnie, więc dzieci trzymano z daleka ode mnie.

Po czterech latach wzięliśmy ślub. Tego samego dnia dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. To była chwila szczęścia — Wojtek promieniał, tulił mnie, krzątał się, dbał, w nocy biegał po truskawki i lody. Czułam się kochana. Wszystko było prawdziwe. Aż do pewnego wieczoru.

Wrócił od dzieci i rzucił krótko: «Kasia, moje dzieci będą z nami mieszkać. Magda (jego była) wyjechała za granicę z nowym facetem. Nie wiadomo, kiedy wróci. Dzieci zostawiła na mnie.» Milczałam. Nie krzyczałam, nie robiłam sceny. Tylko słyszałam, jak w mojej głowie wali się świeżo zbudowany dom z marzeń. choćby nie zapytał, nie wytłumaczył — po prostu postawił mnie przed faktem.

Po tygodniu dzieci były u nas. Próbowałam dać radę. Gotowałam, sprzątałam, starałam się nawiązać kontakt. Ale dzieci mnie nie akceptowały. Ignorowały moje prośby, odmawiały jedzenia, rozrzucały rzeczy po domu, śmiały mi się w twarz i nazywały obcą. Pewnego dnia starsze rzuciło we mnie talerzem z makaronem. Płakałam w łazience, trzymając dłonie na brzuchu.

Wojtek mówił: «Kasia, no wytrzymaj… to przecież dzieci.» A ja patrzyłam na niego i myślałam — a kim ja jestem? Jestem w ciąży. Jestem kobietą, która zgodziła się być twoją żoną. Ale nie składałam przysięgi, iż zostanę macochą wbrew sobie.

Po miesiącu nie wytrzymałam. Spakowałam rzeczy i pojechałam do mamy. Tam po raz pierwszy od dawna mogłam się wyspać. Zjeść w spokoju. Oddychać. Mąż przyjechał po tygodniu, zły, obrażony, mówił, iż zdradziłam. Po prostu zamknęłam drzwi. Odeszłam.

Wniósłam o rozwód. I nie żałuję.

Minęło pięć lat. Mam wspaniałą córkę, dla której żyję. I nowego mężczyznę, którego nazywa tatusiem. Jesteśmy rodziną. A Wojtek? Został z tymi dziećmi. Ich matka nigdy nie wróciła. Nie żałuję swojej decyzji. Wtedy wybrałam siebie. Wybrałam dziecko pod sercem. Wybrałam życie bez bólu i poczucia winy. I za każdym razem, gdy patrzę na córkę — wiem, iż postąpiłam słusznie.”

Idź do oryginalnego materiału