1/32 Focke-Wulf FW 190A-5
Hobby 2000 – 32016
Modelarski biznes wydaje się z pozoru prosty. Od lat rządzą nim dwie niezmienne zasady: po pierwsze, Tamiya uchodzi za producenta najprzyjemniejszych w budowie modeli pod słońcem. Po drugie wszystko, co nosi czarne krzyże na kadłubie, sprzeda się samo. Ta druga zasada zdaje się znajdować potwierdzenie w przypadku jednej z najnowszych pozycji Hobby 2000: modelu FW 190A-5.

Choć „nowość” brzmi obiecująco, należy od razu zaznaczyć, iż nie jest to zupełnie świeży projekt. Zestaw stanowi wznowienie modelu Hasegawy w skali 1/32, który ma już swoje lata, a mimo to wciąż pozostaje praktycznie bezkonkurencyjny w tej skali. Co więcej, nie był wznawiany od bardzo dawna, co samo w sobie czyni powrót tego modelu na rynek godnym odnotowania.
Skala 1/32 oznacza, iż mamy do czynienia z kawałem plastiku, nie z drobiazgiem dla zegarmistrza. Pudełko jest rzeczywiście solidnie wypchane.

W środku znajdziemy… Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć ramek z szarego plastiku. Liczyłem na głos i na palcach, żeby nie było wątpliwości.

Zacznijmy od płata. Jak na model, który nie ma realnej konkurencji, pierwsze wrażenie nie rzuca na kolana. Niestety, na wypraskach widać ząb czasu – drobne niedociągnięcia, ślady zużycia form. Trudno się dziwić; Hasegawa natłukła tych modeli od groma, a formy mają już parę dekad.
Ciekawostką jest to, iż wypraski oznaczone są jako elementy FW 190D-9. A przynajmniej dotyczy to części płata i drobniejszych komponentów kokpitu. Taka tam mała podróż między wersjami.

Na szczęście, większość niedoskonałości to kwestie drobne, które można łatwo skorygować przy użyciu podstawowych technik modelarskich. Bardziej istotny jest kompletny brak nitowania, które w tej skali powinno być standardem – zwłaszcza, iż współczesne zestawy innych producentów pokazują, jak dużą różnicę robi realistyka powierzchni poszycia.

Powierzchnie sterowe, zwłaszcza lotki, wołają o pomstę do nieba. Detale są nijakie: ani realistyczne, ani ciekawe, ani szczególnie plastyczne.


Makieta silnika jest bardzo prosta, ale uwzględniając fakt, iż po złożeniu pozostaje praktycznie niewidoczna, jej obecność w takiej formie można uznać za wystarczającą.

Kadłub wygląda jak kadłub Fockew wulfa w wersji A. Czy mamy tutaj fakty w skali? Nie wiem. Podobno nie do końca, bo specjaliści wspominają o tym, iż to tak naprawdę kadłub do wersji A-8 wymagający drobnych poprawek. Ale jak wiecie, na naszym portalu nie bawimy się w doktorat z aeronautyki – oceniamy model, nie odtwarzamy archiwów Luftwaffe.

Wnęki podwozia nie są elementem pochodzącym z wersji D9, wygląda wystarczająco dobrze.

Czego nie można powiedzieć o kołach, bo to koła do Dory, wersja A6 powinna mieć sześciootworowa piastę.

Dobrze wygląda tablica przyrządów szczególnie iż producent dostarczył do niej w cale fajne kalkomanie.


Kołpak. Tutaj pojawiła się u mnie największa niespodzianka i to niemiła. Element ten w moim egzemplarzu był popękany i miał dziwne skazy, jakby ktoś potraktował go papierem ściernym jeszcze przed wypakowaniem. Nie wiem, czy to kwestia wieku form, czy pechowej sztuki, ale wyglądało słabo.

Wanna i fotel pilota? Cóż… są. Zdecydowanie zbyt ubogie jak na skalę 1/32, ale jeżeli składamy model z zamkniętą kabiną, to i tak kilka tam widać. Po uzupełnieniu o jakieś imitacje pasów fotela pilota można więc śmiało lepić prosto z pudełka.

Samo szklenie wygląda bardzo dobrze – i również pochodzi z ramki do FW 190D-9.

Instrukcja to klasyk Hasegawy: prosto, czytelnie, bez udziwnień.



Hobby 2000 dorzuca trzy schematy malowania. Najciekawszy moim zdaniem jest ten z orłem na kadłubie. Z kolei szaro-buro-zielona propozycja z Frontu Wschodniego… Cóż, powiedzmy, iż to gwałt na subtelnej urodzie Focke-Wulfa i przejdźmy dalej.


Do tych malowań Hobby 2000 dostarcza piękny zestaw kalkomanii wydrukowanych przez Cartograf
Na plus należy zaliczyć obecność masek do malowania oszklenia

Więc jaki jest werdykt?
Po pierwsze: nie ma lepszego modelu FW 190A w tej skali. Niestety jest jedyny, ale jednocześnie wystarczająco dobry, by nadawał się do budowy. (zapowiedziany przez Honkong Models Fw 190 ciagle jest… zapowiedziany). Po drugie: od dawna nie był dostępny, więc samo wznowienie jest świetną wiadomością.
Dla jednych będzie to baza do totalnego dłubania, upgradów, aftermarketów i instagramowego chwalipięctwa. Dla „zlepiaczy” takich jak ja – którzy chcą po prostu postawić coś na półce i powiedzieć „o, Focke-Wulf” – też jest dobrze. Da się z tego zestawu zrobić sensownego, krótkiego FW 190. I pewnie któregoś dnia dokładnie to zrobię.
Podsumowując: model wiekowy, ale wciąż trzyma fason. Trochę jak ten jeden wujek, co od 20 lat mówi, iż nie pije, ale na weselu zawsze tańczy pierwszy.
Karol Konwerski
Po relację z budowy (być może kiedyś) zapraszam na Facts in Scale
P.S. jeżeli podoba Ci się co piszę i pokazuje tutaj i chciałbyś mieć pewność iż nigdy nie zabraknie mi cienkiego kleju, możesz kupić mi kawę (bo chwilowo kleju ci u mnie dostatek), w serwisie
Zestaw przekazane do recenzji przez Hobby2000




