1/72 L-39C Albatros – Eduard

kfs-miniatures.com 2 tygodni temu

1/72 L-39C Albatros

Eduard – 7044

Model ten miał premierę w roku 2002. Biorąc pod uwagę, iż ten portal funkcjonuje od roku 20 to naprawdę jakiś dziwny splot wypadków, iż do tej pory nie doczekał się opisu. Pojawił się tylko jego większy brat, czyli Albatros w skali 1/48. Czas więc nadrobić zaległości.

Wznowiony Albatros w wersji C to typowy współczesny “profipack” od Eduarda. Zestaw zawiera model wykonany w technologii wtryskowej i dodatkowe akcesoria. Otrzymujemy więc:

dwie ramki z szarego polistyrenu,

jedną ramkę z elementami przezroczystymi,

dwa arkusiki blaszek fototrawionych,

kalkomanie,

maski do oszklenia i kół,

kliszę z obrysem szybki celownika,

oraz instrukcję montażu.

Pierwszy rzut oka na ramki zdradza, iż nie jest to współczesna produkcja Eduarda. Pomimo tego, iż powierzchnie płatowca przez cały czas wyglądają całkiem nieźle, to zdecydowanie widać już zużycie form. Głównie w formie dość sporych nadlewek. Na szczęści większość z nich znajduje się na ramkach, ale trafiają się i na częściach modelu.

Kolejną poszlaką co do wieku modelu, mogą być jamki skurczowe na niektórych elementach. Szczególnie dotyczy to pylonów, które są lekko wklęsłe na całej swej długości.

Pomimo tego, iż model nie jest nitowany, to na powierzchniach znajdziemy imitację zapinek, śrub, czy innych detali. Jedynym miejscem gdzie pokuszono się o odwzorowanie nitowania są powierzchnie sterowe.

Od wewnętrznej strony kadłuba znajdziemy imitację bocznych paneli z okładzinami.

Pewnej pracy będą wymagały golenie podwozia, bo są ładne, ale choćby względem pobieżnego wglądu do zdjęć oryginału widać, iż brakuje im kilku detali. Warto zwrócić uwagę, iż w modelu Albatrosa odpada nam wykonanie wnęk podwozia. To dlatego, iż samolot ten po wysunięciu kół wnęki podwozia po prostu zamykał.

Tablice z zegarami choćby bez elementów fototrawionych, po nałożeniu kalkomanii mają potencjał na całkiem fajny efekt końcowy.

Na tym tle słabo prezentują się fotele. Dobrze, iż w tym zestawie mamy do nich trochę części w blaszce, chociaż i tak lepiej je wymienić na żywice, o czym poniżej. Szczególnie, iż na bokach zagłówków znajdziemy jamki skurczowe zmuszające nas do usunięcia detali, które się tam znajdują.

Na bokach wanny kokpitu znajdziemy imitację paneli, na które trzeba nakleić albo kalkomanie, albo blaszki fototrawione. Wydaje się, iż obie opcje dadzą podobny efekt, czyli dobry. Drążek i inne drobiazgi do wnętrza kokpitu wyglądają naprawdę całkiem ładnie i są mocnym kontrastem do słabiutkiego fotela.

Elementy silnika, zarówno od strony wlotu powietrza, jak i dyszy, to płaskorzeźby, które należy doposażyć w blaszki. Ścianki budowy wylotu dyszy są bardzo cienkie, co jest fajne, ale mniej fajne są jamki skurczowe na tym elemencie.

Koła są całkiem ok. Brak im bieżnika, ale detale felg są już dość filigranowe.

Elementy przezroczyste są bardzo dobrej jakości. Prawie nie zniekształcają, a po małej polerce będą idealnie przejrzyste. Osłony dostajemy w wersji otwartej i zamkniętej. Elementy ramy oszklenia są lekko zmatowione, by ułatwić przyleganie farby. Oprócz oszklenia kabiny ramka zawiera też klosze świateł pozycyjnych.

A do zamaskowania oszklenia mamy komplet masek ciętych w papierze kabuki. Co i jak przykleić, mówi nam jedna ze stron instrukcji. Maski zawierają też obrys fałszywej owiewki znajdującej się na spodzie kadłuba w malowaniu słowackim (A).

Dwie blaszki – jedna kolorowana, druga nie – zawierają całkiem sporo elementów, ale w żadnym wariancie malowania nie wykorzystamy wszystkich. Tutaj trzeba bardzo uważnie studiować instrukcję montażu. Już w kokpicie dostajemy cztery warianty desek z zegarami i paneli bocznych.

Blaszka niekolorowana zawiera całe multum detali na zewnętrzne powierzchnie. Ponownie są one wariantowe i zależą od wersji malowania. Szczególnie dotyczy to anten i czujników.

Eduard systematycznie podnosi jakość druku na blaszkach i tutaj jest już naprawdę świetnie. Mam wrażenie, iż elementy fototrawione tym razem wygrywają z kalkomanią.

Instrukcja to typowa współczesna instrukcja Eduarda. Niestety, mnie jak zwykle średnio pasuje jej rozmiar, ale jest to zrozumiałe gdy zajrzy się do środka. Po raz kolejny ilość opcji, wersji i podwersji wymaga mnóstwa odnośników, a żeby były one czytelne to musi być na nie sporo miejsca. I pewnie stąd rozmiar broszury.

Ponieważ Eduard udostępnia swoje instrukcje w postaci plików pdf nie będę tutaj torturował czytelników nic nie wnoszącymi zdjęciami, a podam tylko link do pliku.

Skupie się tylko na malowaniach Albatrosa w tym zestawie. Jest ich aż sześć i są bardzo różnorodne. Co interesujące wszystkie pochodzą z XXI wieku (najstarsze z 2004 roku).

Tak dużo malowań to również dużo kalkomanii. Dostajemy tutaj dwa arkusze. Jeden ze znakami państwowymi, oznaczeniami i godłami. Wydrukowany przez Eduarda nosi wszystkie cechy tego producenta. Jakość detali w tym wizerunku pilota dla malowania słowackiego jest bardzo dobra. Szczegóły są ostre, brak przesunięć, czy rozlanego barwnika. Niemniej miejscami widać nierównomierny kolor (szczególnie na ukraińskich kokardach).

Mamy też ogromny arkusz napisów eksploatacyjnych, bo tych też są cztery wersje – każda ma swój schemat w instrukcji.

Tutaj również jakość druku nie budzi zastrzeżeń. Drobne napisy są napisami, a nie zbiorem plamek. Jedynie zegary mogłyby być jednak trochę bardziej rozbudowane.

Podsumowując: to wznowienie Eduarda nie jest może najbardziej oczekiwanym, ani ekscytującym nie miej fajnie, iż model wrócił. Pomimo wieku wyprasek, który jednak po nich widać, uważam, iż przez swoją konstrukcję jest to model całkiem dobry na start zabawy z modelami odrzutowców. Zamknięte klapy podwozia, głęboko schowany silnik i dość prosta sylwetka sprawiają, iż model nie powinien nastręczać problemów przy montażu choćby początkującym.

Jednak Eduard nie byłby Eduardem, gdyby przy wznowieniu swojego starszego modelu nie wydał do niego całej garści dodatków. Tutaj chciałbym opisać dwa, ale można znaleźć ich więcej.

1/72 L-39 ejection seats PRINT

Eduard – 672357

Siedzenia, ze względu na wadę wtrysku w zagłówkach, bezwzględnie powinno się wymienić. W tym małym zestawie otrzymujemy dwa fotele drukowane w żywicy światłoutwardzalnej oraz blaszkę z detalami do nich. O przewadze elementów drukowanych nad wtryskowymi (i to z wadą) nie ma się co choćby rozpisywać. choćby blaszki dedykowane do modelu nie sprawią, iż fotele plastikowe wygrają tę rywalizację. Oprócz detali do foteli w blaszce znajdziemy również elementy wklejane do podłogi wanny kokpitu.

Jestem bardzo interesujący efektu połączenia blaszek z modelu “profipack” oraz tych z zestawu drukowanego.

Instrukcja zawiera aż 9 kroków montażowych, ale w efekcie dostajemy fotele z mnóstwem detali.

1/72 L-39 wheels PRINT

Eduard – 672351

Kolejnym zestawem są koła. Wiem, pisałem, iż te zestawowe są całkiem ładne, ale drukowane są po prostu ładniejsze. Po pierwsze dostajemy bieżnik. Po drugie wszystkie detale na felgach są wyraźniejsze i ostrzejsze. Na oponach oprócz bieżnika pojawiło się też logo producenta. Innymi słowy: o ile taki dodatek jest, i to w cenie bardzo przystępnej, to żal go nie wykorzystać.

Do kół dostajemy zestaw masek. To o tyle istotne, iż te z zestawu mogą pasować do kół wtryskowych, ale już niekoniecznie do tych drukowanych.

Radek “Panzer” Rzeszotarski

P.S. o ile podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na

Zestaw przekazany do recenzji przez Eduarda

Idź do oryginalnego materiału