10 lat temu mój mąż mnie opuścił. Oboje mieliśmy już trochę ponad pięćdziesiąt lat. Napisał do mnie długi list, w którym więcej przepraszał, niż cokolwiek wyjaśniał. Zostawił mi wszystko, zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nie znałam jej osobiście, ale przez dwa lata koledzy z pracy komentowali moje życie. Co jakiś czas dochodziły do mnie wieści: widziano ich w centrum handlowym, ona jest tak piękna, iż wszyscy mężczyźni się za nią oglądają, a on ma nowy samochód

przytulnosc.pl 14 godzin temu

Przez wszystkie te lata mój mąż przesyłał mi duże sumy pieniędzy, ale odmawiałam ich przyjęcia, więc przekazywał je naszej córce, która miała już swoją rodzinę. A niedawno przyszedł, żeby mnie zobaczyć, choć nie wszedł do mieszkania. Ledwo go poznałam.

10 lat temu przeżywałam bardzo trudny okres w życiu. Nie, nie straciłam wszystkiego, co miałam. Po prostu mój mąż odszedł. Wiem, iż mężczyźni odchodzą, to się zdarza, i to całkiem często. Ale! To nie mogło się zdarzyć nam. Byliśmy idealną parą, wzorową rodziną, a sposób, w jaki mąż o mnie dbał i mnie kochał, był czymś, o czym można było tylko marzyć.

Poznaliśmy się na studenckiej dyskotece. Jak u wielu innych – pobraliśmy się, ja zostałam w tym mieście, które pokochałam. Zatrudniłam się jako pediatra w szpitalu dziecięcym i teraz kieruję całym oddziałem. Mąż z przyjaciółmi naprawiał samochody w garażu, a potem otworzył własny warsztat. Ogólnie rzecz biorąc, nasze sprawy gwałtownie się ułożyły.

Żyliśmy dobrze, zawsze się ze sobą konsultowaliśmy. Śmiesznie to wspominać, ale kiedyś przez długi czas odkładaliśmy pieniądze na nowe meble, a potem wydaliśmy je wszystkie na wakacje nad morzem. Wróciliśmy jednak szczęśliwi, pełni sił i nowych marzeń. Mąż nie pozwalał mi nosić ciężkich toreb – zawsze mnie chronił. A ja, bez względu na to, jak bardzo byłam zmęczona po pracy, zawsze czekałam na niego z gorącą kolacją i nie kładłam się spać, dopóki nie wrócił. choćby córka żartowała z nas, ale stworzyła równie zgodną rodzinę i przeprowadziła się z mężem do jego miasta, niestety daleko od nas.

Oboje mieliśmy już trochę ponad pięćdziesiąt lat. Wtedy wydarzyło się coś niezrozumiałego i bolesnego. On odszedł. Napisał do mnie długi list, w którym więcej przepraszał, niż tłumaczył. Zostawił mi wszystko, zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zamieszkał z młodą, 27-letnią, modną i piękną kobietą.

Nie znałam jej osobiście, ale moi koledzy przez dwa lata żywo komentowali moje nieszczęście. Co jakiś czas dochodziły do mnie wieści: widziano ich w centrum handlowym, ona jest tak piękna, iż wszyscy mężczyźni się za nią oglądają, a on ma nowy samochód. Majątek mnie nie interesował, zresztą on regularnie przesyłał mi duże sumy pieniędzy, których nie przyjmowałam. Ostatecznie zaczął przesyłać je córce.

Powiedzieć, iż było mi wtedy ciężko – to nic nie powiedzieć. Wśród ludzi trzymałam się, żartowałam, wymyślałam bajki, iż po prostu się od siebie oddaliliśmy. Ale w domu, w samotności, moje oczy zawsze były wilgotne, a w głowie wciąż jedno pytanie: dlaczego zostałam tak zdradzona?

Minęło już 10 lat. Nauczyłam się żyć na autopilocie: praca – dom. I pewnego dnia mój mąż wrócił. Ledwo go poznałam, tak bardzo się postarzał, aż zrobiło mi się go żal. Po prostu przyszedł mnie zobaczyć, choćby nie wszedł do mieszkania. Potem znowu i znowu.

A dziś opowiedział mi o diagnozie lekarzy i jestem pierwszą osobą, której się zwierzył. Chce do mnie wrócić, mówi, iż źle się czuje, iż jest mi tak bliski jak dawniej.

Teraz jest mi bardzo smutno, płaczę z litości – do niego, do siebie. Nie wiem, co robić. Nie mam przyjaciółek, a poza tym nie chcę wywlekać swojego życia na światło dzienne. On mnie nie pogania, ale ja jestem już zmęczona wybieraniem adekwatnej drogi. Co robić? Jak postąpić? Nie wiem.

Idź do oryginalnego materiału