7 zabawek, które wyrzuciliśmy z domu. Psycholog mówi: "To była dobra decyzja"
Jeszcze rok temu w naszym salonie rozkładało się całe przedszkole. Zabawki w każdej szufladzie, pod kanapą, w kuchni i łazience. Zdarzało się, iż moje dzieci – dwóch przedszkolaków – kłóciło się o coś, co znaleźli tydzień wcześniej pod łóżkiem i przypomnieli sobie, iż "to ich ulubiona zabawka".
Ja czułam się coraz bardziej zmęczona tym nadmiarem zabawek i gadżetów, które tylko zbierały kurz. I coraz częściej łapałam się na myśli: czy naprawdę potrzebujemy aż tyle? W końcu razem z mężem zdecydowaliśmy się na przegląd.
Daliśmy dzieciom wybór, ale też jasno wyznaczyliśmy granice. Nie była to czystka z dnia na dzień – raczej proces. Spojrzałam na sprawę szerzej: także w kontekście tego, jak zabawki wpływają na rozwój dziecka i wzięłam sobie do serca, iż czasami "mniej znaczy więcej. Okazało się, iż pozbycie się niektórych zabawek... bardzo nam pomogło.
7 rzeczy do zabawy, które zabrałam dzieciom
Oto 7 rzeczy, które zniknęły z naszego domu – i dlaczego to była dobra decyzja.
1. Zabawki grające i świecące
Wiecznie grały to samo. Dzieci początkowo były zachwycone, ale gwałtownie się nudziły – a zabawki lądowały w kącie (lub służyły do wkurzania domowników). Psychologowie mówią wprost: takie zabawki robią wszystko za dziecko.
Nie zostawiają przestrzeni na kreatywność. Zamieniliśmy je na klocki, plastelinę, zestaw do prac plastycznych. Efekt? Mniej hałasu, więcej skupienia.
2. Zestawy "niespodzianki" z plastikowymi gadżetami
Wiecie, te kolorowe jajka, pudełeczka lub inne paczki z niespodzianką, które można kupić na stacji benzynowej, w markecie, w Action czy Pepco. Dzieci dostawały zawrotu głowy, otwierając je – a później drobiazgi walały się wszędzie, łamały, gubiły i kończyły jako śmieci.
3. Broń zabawkowa
Nie było jej dużo, ale jednak – pojawiły się pistolety na kulki, plastikowe miecze, karabin z dźwiękiem i wyrzutnia piankowych nabojów. Początkowo do zabawy w policjantów i złodziei, ale bałam się, iż zaraz chłopcy zaczną bawić się w wojnę.
To przy obecnej sytuacji politycznej na świecie trochę mnie przeraża. Dlatego był to dla mnie jasny sygnał: to nie są zabawki, które uczą empatii, współpracy czy szacunku do drugiej osoby. Zniknęły i nie wrócą.
4. Zabawki, które się nie kończą
Zestawy typu "kuchnia z 50 akcesoriami", "garaż z 30 samochodami", "farma z milionem zwierzątek". Dzieci bawiły się nimi przez chwilę – ale później spędzałam godziny, zbierając rozsypane elementy. Zostawiliśmy kilka ulubionych figurek i stworzyliśmy własne mini-zestawy z ograniczoną liczbą rzeczy. Mniej znaczy więcej.
5. Tablet dla dzieci
Nie mam nic przeciwko bajkom, ale odkąd dzieci dostały tablet dla siebie, zaczęły się ciągłe pytania: "Czy mogę teraz grać?", "Ile jeszcze on będzie grał? Teraz moja kolej. I wieczne kłótnie o to, kto ile grał i kogo teraz kolej.
Postanowiłam: w naszym domu dzieci mogą oglądać tylko bajki na telewizorze, o konkretnej porze. Jest też PlayStation, ale ono w ogóle jest włączane tylko w weekendy i pod nadzorem taty przez kilkadziesiąt minut. Koniec z "osobistym ekranem" był krokiem w stronę większego spokoju.
6. Zabawki z agresywnymi postaciami
Czasem wyglądały jak superbohaterowie, ale miały przerażające twarze, ogromne miecze, czarne peleryny i złowrogie głosy. Dzieci bawiły się nimi głównie w niszczenie wszystkiego. Ostatecznie pożegnaliśmy je bez żalu. Słyszałam od ekspertów, iż w wieku przedszkolnym bohater powinien raczej wspierać niż straszyć.
7. Plastikowe zabawki z kinderjajek i urodzinowych giftów z przedszkola
Prawie nikt ich nie używał, ale nie było odważnych, żeby je wyrzucić. Bo to prezenty, bo się jeszcze przydadzą, bo potrzebne synowi do jakiejś konkretnej zabawy... Postanowiliśmy wspólnie z dziećmi posegregować te rzeczy – część oddaliśmy, część zutylizowaliśmy. Teraz każdy syn ma jedno pudełko na "swoje skarby" – i to działa.
Czy dzieci tęsknią za tymi zabawkami? Nie. Czy są szczęśliwsze? Może nie zawsze, ale na pewno są bardziej skupione, częściej bawią się razem i – co dla mnie ważne – częściej sięgają po swoją wyobraźnię niż po plastikowe gadżety.
Czasem mniej naprawdę znaczy więcej. I warto zaufać swojej intuicji, choćby jeżeli wydaje nam się, iż inne dzieci wszystko mają i nasze tez powinny. Ty najlepiej wiesz, co dobre dla twojego dziecka, zaufa intuicji.