9-letni uczeń zaskoczył doświadczoną psycholożkę. "To zło. Dzieci toną w bezradności"

gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl


Jedni nauczyciele wklejają słoneczka (czasem z chmurką), inni wstawiają odpowiednie pieczątki, jeszcze inni po prostu wpisują plusy lub minusy. Sposobów jest bardzo dużo, ale wszystkie służą temu, żeby określić, jak zachowywało się dziecko danego dnia w szkole.W szkole oczekuje się zdobywania wiedzy i dobrego sprawowania. Dobrego oznacza po prostu grzecznego. Dzieciom trudno wysiedzieć w ciszy i spokoju przez 45 minut, a gdy w końcu następuje upragniona przerwa między lekcjami i mogą się wyszaleć, to nie zawsze podoba się nauczycielom. Dlaczego im trudno być grzecznym? Bo są dziećmi. A ruchliwość, impulsywność, zagadywanie kolegów to po prostu naturalne konsekwencje niedojrzałego układu nerwowego. Słabo mieszczące się w definicji grzeczności.Pedagodzy motywują najmłodszych podopiecznych plusami i minusami, pieczątkami z uśmiechem, naklejkami z buźkami etc. do odpowiedniego zachowania, dzięki czemu rodzice wiedzą, jak danego dnia w szkole sprawowała się ich pociecha.
REKLAMA






Zobacz wideo

Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"



Plusy i minusy za dobre zachowanieChociaż tego rodzaju gratyfikacja dobrego zachowania podczas lekcji jest w szkołach bardzo popularna, niektórzy psychologowie dziecięcy mają do niej zastrzeżenia. Jednym z nich jest Agnieszka Misiak, aktywna w mediach społecznościowych psycholożka dziecięca. Na swoim profilu na Faceboooku opublikowała obszerny post, w którym opisała sytuację, jaka niedawno przytrafiła się jej w szkole przy okazji prowadzenia warsztatów dla dzieci. Po zajęciach jeden z uczniów podszedł do niej z zeszytem i prośbą o ocenę swojego zachowania. "Matkozojcem jakiego plusa czy minusa - pytam w panice, bo nic nie wiedziałam, iż ja coś oceniam" - napisała. "A to wszystko ma pomóc mu lepiej zarządzać nadruchliwością, nadimpulsywnością i trudnością w regulacji emocji. I przede wszystkim jest to fundament do bezpiecznej i opartej na zaufaniu relacji z dorosłym" - dodała.Zeszyty na plusy i minusy to złoW dalszej części swojego postu psycholożka wyjaśniła, dlaczego jej zdaniem zeszyty na plusy i minusy z zachowania nie powinny w ogóle mieć racji bytu. Stwierdziła: "Zeszyty na plusy i minusy to zło. Kontrakty, które dzieci podpisują w szkole, w których zobowiązują się, iż będą od dzisiaj grzeczne i będą uważać na lekcji to prosta droga do uczenia dzieci, iż szkoła to miejsce, które trzeba przetrwać, zacisnąć zęby i przetrwać." W rozmowie z eDziecko.pl Agnieszka Misiak dodała: - Zeszyt na plusy i minusy nie ma szansy zadziałać. Dla jednego nauczyciela odwrócenie się do kolegi to zachowanie na plus, bo dziecko aktywnie szuka pomocy. Inny postawi za to minus, bo uzna, iż to przeszkadzanie. Uporczywe. Kontrakt z uczniem: 'Obiecuję, iż będę od jutra grzeczny i będę aktywny na lekcji' nie spowoduje, iż dziecko nabędzie kompetencji w obszarze regulacji emocji i koncentracji. Ta magia nie zadzieje się, bo dziecko złożyło podpis. Psycholożka wyjaśniła też, iż w efekcie tych strategii dzieci pogłębiają swoje trudności, toną w wyuczonej bezradności i uczą się, iż dorosły w szkole jest przeciwko nim i tylko czeka na ich kolejne potknięcie. "Ponieważ taki dokument nie ma szansy zadziałać uczy dziecko, iż działania dorosłych są tylko pozornie pomocowe, iż to papier i dykta, treść do teczki z napisem 'działania podjęte w celu pomocy psychologicznej'. Oni muszą mieć papier, ja muszę podpisać, wszyscy wiemy, iż to ściema" - napisała w swoim poście.


Czy zachowanie twojego dziecka jest w podobny sposób oceniane w szkole? Daj znać w komentarzu.
Idź do oryginalnego materiału