Świeże powietrze jest zdrowe
"Zawsze mi się wydawało, iż świeże powietrze jest czymś normalnym. Okazuje się, iż mam jakieś inne przeświadczenie niż większość rodziców w naszej przedszkolnej grupie. Coś, co ja traktuję jako normalne zachowanie, część zatroskanych rodziców przyjęła jako akt sabotażu...
Na naszej messengerowej grupie rodziców ostatnio rozgorzała dyskusja na temat dziecięcych chorób. Niby normalne, iż mamy jesień, pogoda się zepsuła, a i dzieciaki po lecie, zamknięte w sali, łatwo 'wymieniają się' zarazkami. Co więcej, cześć dzieci przychodzi chora, więc na efekty długo czekać nie trzeba. Pomyślałam sobie: nareszcie ktoś poruszy temat zasmarkanych przedszkolaków, jednak byłam w błędzie. Nie chodziło o chore dzieci, ale o wychowawczynię. Nigdy nie przyszłoby mi go głowy, by właśnie ją obwiniać o stan zdrowia maluchów.
Większość tak chce
Grupka z bulwersowanych rodziców oskarżyła za wrześniową plagę chorób panią, która 'wiecznie otwiera okna' w sali. Świeże powietrze to samo zło. Oczywiście ci sami rodzice nie widzą nic złego w przyprowadzaniu zasmarkanych dzieci. Nieobecna na messengerowej grupie wychowawczyni została dosłownie zlinczowana. Zarzucono jej, iż 'z pewnością to robi, by 'pozbyć się dzieci', bo z małą grupą mniej musi się napracować. Oskarżono ją o egoizm i brak wyobraźni. Jedni nakręcani przed drugich, najchętniej spaliliby ją na stosie.
Najbardziej oburzeni z rodziców zarządzili także głosowanie. Ja osobiście jestem zwolenniczką wychodzenia z dziećmi na dwór w każdą pogodę i wietrzenia mieszkania. W ten sposób można pozbyć się drobnoustrojów z pomieszczenia, ale także takim pokoju zarówno się lepiej pracuje, jak i śpi. Uważam, iż jest to szczególnie ważne w dużych grupach czy to dzieci, czy dorosłych. Jednak zbulwersowani rodzice nie chcieli mnie słuchać, przekonani o swojej racji.
W taki oto sposób rodzice przegłosowali absurdalną decyzję o zakazie otwierania okien w sali, choćby nie rozmawiając o tym z panią. O decyzji poinformowali wychowawczynię, która, podobnie jak i kilkoro rodziców, nie rozumie absolutnie zaistniałej sytuacji. Nikt nie zgłaszał problemu bezpośrednio do niej i nie chciał wyjaśnień. Nikt nie chciał również rozmawiać i szukać kompromisu. Przecież można było ustalić jakieś zasady?
Kiszone dzieci
Dyrektor nie chce walczyć z rodzicami i nakazał nauczycielce ustąpić. Tak więc nasze dzieci większością głosów zostały skazane na kiszenie się w dusznej sali przez całą jesień i zimę. Z pewnością będą się teraz świetnie bawić razem z drobnoustrojami, które przynoszą zasmarkane i zachrychane dzieci...
Tyle iż w ten sposób chorób z pewnością nie będzie mniej, no i ciekawe, czyja tym razem będzie to wina...".
Wietrzyć czy nie wietrzyć?
Wietrzenie pomieszczenia, w którym znajdują się dzieci, to temat, który często prowokuje zażarte dyskusje. Wielu osobom wydaje się, iż szczelne pozamykanie okien i podkręcenie ogrzewania będzie gwarantem zdrowia. A to błąd! Przebywanie w dusznym i nagrzanym pomieszczeniu sprzyja złapaniu choroby. Lekarze zalecają, by pomieszczenia wietrzyć jak najczęściej. Świeże powietrze pozwala pozbyć się drobnoustrojów i zadbać o optymalną temperaturę.
Dzieci, podobnie jak dorośli, potrzebują nie tylko odpowiedniej temperatury, ale także czystego, świeżego powierza bez względu na porę roku. W takich warunkach się lepiej pracuje, bawi i śpi. Czy wietrząc salę, można przeziębić dziecko? Jest to możliwe. Może się tak stać np. zimą, gdy zgrzane i spocone dzieci będą się bawić tuż pod uchylonym oknem i dojdzie do nagłego wychłodzenia organizmu. Wystarczy jednak zachować zdrowy rozsądek, a wietrzenie nikomu nie zaszkodzi.