Drogie prezenty dla nauczycieli
Zaczyna się czas awantur i sprzeczek dotyczących prezentów na Dzień Nauczyciela. Pojawiają się już więc prośby o pieniądze na składkę, szukanie pomysłów, co w tym roku podarować nauczycielom. Święto Edukacji Narodowej obchodzimy co roku 14 października.
Rodzice wciąż chcą obdarowywać pedagogów, choć ci wielokrotnie zaznaczają, iż prezenty bywają dla nich krepujące w tym dniu: otrzymują bowiem pensję za swoją pracę. Vouchery do spa i droga biżuteria nie są więc upominkami, które można traktować jako "drobiazg od klasy w podziękowaniu za trud pracy". Zdarzają się choćby sytuacje, iż zbyt kosztowne prezenty dla pedagogów mogą być uznane za łapówkę – podobnie jak zdarza się w przypadku prezentów na zakończenie roku szkolnego.
Napisała do nas czytelniczka, która opowiedziała o swoich spostrzeżeniach w tym temacie. Kobieta jest mamą dwójki uczniów: córki chodzącej do podstawówki i syna w szkole średniej. "Chciałabym się z wami podzielić moim spojrzeniem na te wszystkie burze związane z pieniędzmi na Dzień Nauczyciela. Oczywiście teraz w mediach społecznościowych tego pełno: nauczyciele proszą, żeby nie kupować, rodzice się wściekają, iż składki niebotycznie wysokie i wszyscy kupują nauczycielom drogie prezenty".
Niech uczniowie sami to zorganizują
"Mam dzieci zarówno w podstawówce, jak i w liceum, i wiem, iż sprawa może wyglądać bardzo różnie, zależnie od placówki, nauczycieli i przede wszystkim – rodziców uczniów. U córki w 3. klasie podstawówki ustaliliśmy symboliczną składkę po dosłownie kilka złotych: chcemy kupić wychowawczyni kwiaty i kawę, którą będzie mogła pić podczas przerw w lekcjach.
U starszego dziecka rodzice są podzieleni: część uważa, iż składkami powinny zająć się same dzieci i coś kupić samodzielnie wychowawcy i nauczycielom. To już 16-latkowie, którzy mogą samodzielnie kupić prezenty. Są też rodzice, którzy uważają, iż powinniśmy kupić chociaż po kwiatku każdemu nauczycielowi i coś większego wychowawcy.
W zeszłym roku stanęło na prezencie tylko dla wychowawcy, więc pojedynczy uczniowie przynosili dla wszystkich pedagogów róże, żeby nie było im przykro. Zrobił się z tego festiwal przechwałek, kogo bardziej stać na to, by kupować prezenty wszystkim. Mam już trochę dosyć tych przepychanek. Myślę, iż najlepiej byłoby zostawić tę sprawę właśnie uczniom, bo oni znają nauczycieli i wiedzą, czy chcą im jakoś podziękować za pracę z nimi" – kończy swój list mama dwójki uczniów.
Wystarczy książka lub kwiatek
Drogie prezenty i robienie z Dnia Edukacji Narodowej święta wyłącznie nauczycieli, to nieporozumienie. Jak nazwa wskazuje, to też dzień, w którym celebrujemy wszystkich pracowników szkół – od administracji po panie sprzątające. To także święto wszystkich uczniów. Rozumiem doskonale nauczycieli, którzy z zażenowaniem przyjmują kosztowne vouchery i inne prezenty, bo za tym nie idzie zupełnie szacunek wobec nich ze strony rodziców przez wszystkie kolejne dni roku szkolnego.
Minie ten jeden dzień i znowu od kogoś usłyszą, iż są nierobami, narzekają, a przecież mają wolne wakacje i ferie. To już nie chodzi tylko o to, iż nauczyciel dostaje pensję i nie potrzebuje prezentów. Tu chodzi o szacunek, wdzięczność za te godziny w nocy, kiedy sprawdza klasówki i wpisuje oceny do Librusa, żeby dzieci miały jak najwięcej czasu w ewentualną poprawę. Chodzi też o poświęcenie, trwanie w tej pracy mimo wielu minusów. Pracy, która niesie tyle samo wyzwań, satysfakcji, co przykrości i użerania się z systemem.
Zachęcam do tego, żeby nie robić z tego dnia celebracji, po której następnego dnia znowu powiecie, iż nauczyciele mają za dobrze. Zrzućcie się i kupcie im drobiazg: książkę, kwiatek w doniczce. To ma być symbol, za którym stoi jasny przekaz: "Wasza praca – choć trudna – jest ważna dla nas, rodziców i naszych dzieci. Pomagacie nam przygotować je na bycie dorosłymi ludźmi".