Nagrody dla wszystkich, żeby było fair
Zakończenie roku szkolnego za pasem, a ja nie rozumiem, co się teraz dzieje w szkole mojej córki. Od kiedy nagradzanie za wysiłek i pracę jest "niesprawiedliwe"? Właśnie na naszej grupie rodziców z klasy rozgorzała afera o organizację zakończenia – poszło o to, kto ma dostać nagrody. Do tej pory było tak: uczniowie z najlepszymi wynikami, tacy co się naprawdę starali, dostawali na zakończenie książki albo jakieś vouchery – za naukę, za zaangażowanie, za postawę.
Moja córka jest jedną z takich uczennic, wiec prawdopodobnie moja opinia nie będzie obiektywna. Trudno. Maja ciężko pracowała cały rok. Sama z siebie – nie z przymusu. Bo lubi się uczyć, bo chce coś osiągnąć. Nie dlatego, iż czekała na nagrodę, ale chyba każdy przyzna, iż takie docenienie daje kopa i motywuje jeszcze bardziej.
Tymczasem pojawiły się głosy, iż to "dzieli uczniów", iż nieładnie wyróżniać tylko niektórych. Że może lepiej dać coś wszystkim – po równo, bo przecież każdy ma jakiś talent, a nie tylko te dzieci z czerwonym paskiem. I zaczęły się dyskusje, iż każdy zasługuje na nagrodę. Że voucher czy książkę powinni dostać wszyscy. Przepraszam, ale co to w ogóle za pomysł?
Pracowici powinni być docenieni
Naprawdę nie rozumiem, co chcemy tym dzieciom pokazać. Że wszystko im się należy? Że nie trzeba się wysilać, bo i tak dostaną to samo, co ktoś, kto przez cały rok siedział z nosem w książkach? Przecież to się kłóci z jakimkolwiek wychowaniem do odpowiedzialności i pracy. A potem zdziwienie, iż młodzi nic nie chcą, iż nie mają motywacji, a zamiast tego roszczą sobie prawo do wszystkiego. Skąd mają mieć, skoro nagradzamy wszystkich tak samo – niezależnie od ich zaangażowania?
Moja córka widzi, co się dzieje. Pyta mnie: "Mamo, to po co ja się tyle uczyłam? Gdybym się nie starała, też bym coś dostała?". I wiecie co? Ja jej nie umiem odpowiedzieć. Bo prawda jest taka, iż jeżeli ulegniemy tej presji, to jej sukcesy nic nie będą znaczyć. Będzie tylko "kolejną uczennicą z klasy", jak każda inna. I nie uważam, iż inne dzieci są gorsze. Ale chyba wszyscy wiemy, iż nie każde się tak samo starało, więc tym ambitnym należy się jakaś nagroda jednak.
Jestem za wspieraniem wszystkich dzieci. Ale nagradzanie – prawdziwe, z sensem – powinno coś znaczyć. To nie jest wykluczanie, to jest pokazywanie, iż warto dawać z siebie więcej. Bo nagroda to nie prezent, tylko zasygnalizowanie uczniom, iż docenia się ich starania i sukcesy.