Prawo jest jasne – szafka musi być za darmo
Na początku roku szkolnego dzieci odzwyczajone po wakacjach często narzekają na ciężar plecaków (które swoją drogą też często są zbyt ciężkie). Rodzice sygnalizują problem w szkołach i często zderzają się ze ścianą.
Bo okazuje się, iż w wielu placówkach są szafki, w których dzieci mogą zostawiać swoje podręczniki, ale...są one płatne. Stawki wahają się od 60 zł do choćby 100 zł za rok użytkowania, co wydaje się wyjątkowo wygórowaną ceną.
Dla niektórych to drobny wydatek, ale dla rodzin, które mają kilkoro dzieci w szkole, ta kwota rośnie w szybkim tempie. Tymczasem prawo jest jednoznaczne: szkoła ma obowiązek zapewnić uczniom miejsce na podręczniki i przybory – bez dodatkowych opłat.
Rozporządzenie w sprawie bezpieczeństwa i higieny w szkołach mówi wprost: dziecko musi mieć dostęp do miejsca, w którym zostawi książki i przybory. Nie ma mowy o żadnych opłatach, tym bardziej w publicznych placówkach edukacyjnych. W praktyce oznacza to, iż szkoła nie może wprowadzać płatnych szafek – tak samo jak nie może żądać pieniędzy za korzystanie z toalety czy tablicy.
Jednak rzeczywistość wygląda inaczej. W wielu placówkach pojawiają się kartki z harmonogramem zapisów na szafki. Rodzice są oburzeni, bo kwoty wcale nie są symboliczne.
Rodzice: "To nie ekstra dodatek, tylko obowiązek szkoły"
W jednej ze szkół, o której w artykule na ten temat wspomina portal strefaedukacji.pl, ogłoszenie brzmiało tak: "HARMONOGRAM ZAPISÓW NA SZAFKI SZKOLNE" dalej rozpiska: "klasy IV – 80 zł, klasy I-III – 100 zł. Proszę grzecznie ustawiać się w kolejce...". Post o takim ogłoszeniu pojawił się na facebookowej stronie "Umarłe Statuty".
W tym opisie, który pojawił się na grupie dla rodziców, najwięcej emocji wzbudziła prośba o bycie "grzecznym", co mnie zupełnie nie dziwi. Na Facebooku i forach rodzicielskich pojawia się coraz więcej komentarzy sfrustrowanych rodziców.
"To nie jest żaden 'ekstra dodatek', tylko obowiązek szkoły. Podatki płacimy właśnie po to, by dzieci miały takie udogodnienia" – napisał jeden z rodziców. Jeszcze bardziej bulwersujące są sytuacje, w których szafki dostają tylko "wybrani".
" U mnie była taka sytuacja, iż zamontowali dość mało szafek i taki 'przeciętny' uczeń nie dostawał dostępu. Tylko ci, co mieli 100 proc. frekwencji, najwyższe średnie i brali udział w zawodach" – komentował absolwent jednej ze szkół. Takie praktyki nie tylko są sprzeczne z przepisami, ale też dzielą i segregują uczniów na lepszych i gorszych.
Sztuczka ze "szczelną" szatnią i firmami zewnętrznymi
Dyrektorzy szkół bronią się, iż przepisy są spełnione, bo każdy uczeń ma dostęp do darmowej szatni. Faktycznie – kurtkę i worek z kapciami można tam zostawić. Problem pojawia się wtedy, gdy obok szatni pojawiają się rzędy nowoczesnych, metalowych szafek. Najczęściej nie są własnością szkoły, tylko prywatnej firmy.
To właśnie te firmy podpisują umowy z rodzicami i pobierają opłaty – od 60 zł do choćby 180 zł rocznie. Szkoła umywa ręce, tłumacząc, iż miejsce za darmo przecież jest.
"Szkoła nie ma prawa pobierać opłat za szafki. Ale zewnętrzna firma już tak. I to jest właśnie cała filozofia" – komentuje jedna z mam, którą cytuje strefaedukacji.pl.
W praktyce prowadzi to jednak do nierówności: dzieci, których rodzice zapłacili, mają dostęp do wygodnych schowków na książki i buty. Reszta musi nosić ciężkie plecaki i dzielić jeden haczyk w szatni z kilkoma kolegami.
100 zł to dużo czy mało?
Część rodziców broni systemu, twierdząc, iż 100 zł rocznie to niewielki koszt.
"Koszt szafki to ok. 150 zł (taki zestaw 10 x za 1500). o ile szkoła wcześniej nie miała szafek, to dzięki temu ma niejako je sfinansowane – zakup rozłożony na ledwie dwa lata to grosze miesięcznie dla rodzica/dziecka, którzy chcieliby za to zapłacić" – pisał jeden z uczestników dyskusji pod postem w mediach społecznościowych.
Ale przeciwnicy odpowiadają jasno: tu nie chodzi o wysokość opłaty, tylko o zasadę. Rodzice dziwią się, iż trzeba płacić, ale i tak płacą. Gdyby wszyscy się sprzeciwili, szkoły musiałyby coś zmienić, prawda?
Rodzice i uczniowie mają pełne prawo kwestionować takie praktyki. o ile szkoła żąda opłat za szafki, warto przypomnieć dyrekcji o przepisach. Można też zgłosić sprawę do kuratorium.
Szafka w szkole to nie luksus, a podstawowe udogodnienie. W dobie coraz cięższych plecaków i rosnącej świadomości zdrowotnej rodziców, brak darmowych szafek to nie tylko naruszenie prawa, ale też zwykła niesprawiedliwość wobec dzieci.