Babcia mówi 'dość’: koniec z bezpłatnym opiekunem!

polregion.pl 4 dni temu

Barbara Nowak obudziła się od miękkich promieni czerwcowego słońca, muskających jej twarz. Poranek był dziwnie cichy. Żadnego płaczu dziecka, żadnych telefonów z prośbami: „posiedź, proszę, z Piotrusiem chociaż do wieczora”. Rozkosznie się przeciągnęła, spojrzała w sufit i po raz pierwszy od dawna poczuła – dziś nie musi nigdzie biec, nikomu dogadzać, niczego tłumaczyć.

Wstała z łóżka, przeszła do kuchni, nasypała do tygielka zmielonej kawy, włączyła gaz. Pachniało wolnością. Na krześle leżał notes – ten sam, w którym jeszcze ze dziesięć lat temu zapisywała pomysły na opowiadania. Kiedyś Barbara marzyła, by zostać pisarką, ale jakoś zawsze odkładała. Najpierw praca w szkole, potem małżeństwo, narodziny Agaty, rozwód, kredyty, obowiązki. A teraz – wnuk.

Mały Piotruś pojawił się w jej życiu nagle, jak całe dorosłe życie Agaty. Ta, jeszcze wczoraj beztroska studentka, pewnego dnia zadzwoniła i, niepewnie jąkając się, powiedziała:
– Mamo, jestem w ciąży. Zrobiłyśmy z Tonym test i postanowiliśmy zatrzymać dziecko.

Barbara nic nie odpowiedziała. Tylko usiadła na stołku, mocniej ścisnęła telefon w dłoni i cicho powiedziała:
– Rozumiem.

Od tamtej chwili wszystko się zakręciło. Agata i jej chłopak Tomek wrócili na studia, a wnuk został na niej. Niekończące się pieluchy, kaszki, nieprzespane noce. Młodzi rodzice tłumaczyli to prosto:
– Mamo, no ty sama mówiłaś, iż marzysz o wnukach. A więc się niańcz.

Barbara znosiła to cierpliwie. Nie narzekała. Ale z każdym dniem czuła, jak jej własne życie ucieka przez palce. Budziła się nie z myślami o spacerze czy czytaniu, ale z planem dnia Piotrusia.

A dziś – postanowiła. Dość.

Tymczasem na drugim końcu miasta w pośpiechu zbierała się Agata. Pod oczami – sine cienie. Na ramieniu – wiecznie marudzący Piotruś. W jednej ręce – dziecięcy plecak, w drugiej – laptop. Tomek stał przy oknie i pisał do wykładowcy, umawiając się na konsultacje przed egzaminem.

– Agata, zdążysz zawieźć go do twojej mamy? – zapytał, na gwałtownie narzucając kurtkę.
– Zdążę… – burknęła przez zęby. – Znowu wszystko na mnie. A ty jakbyś nie był jego ojcem.

Wyszła z mieszkania, zapinając kurtkę w biegu. Chłopiec marudził. W autobusie urządził awanturę. W głowie Agaty kołatała jedna myśl: zdążyć, zdążyć, tylko żeby mama była w domu…

Podeszli do znanych drzwi. Zapukali. Za drzwiami – cisza. Potem kroki. Drzwi się otworzyły. Na progu stała Barbara – spokojna, z filiżanką kawy w dłoni. Miała na sobie szlafrok, włosy zebrane w niedbały kok. Ale w jej oczach było coś, czego Agata nie widziała od dawna – pewność.

– Cześć, mamo. Jest– Przywiozłam Piotrusia tylko na kilka godzin, po zaliczeniu sesji już cię nie zamęczymy, obiecuję – powiedziała Agata, próbując zmiękczyć sytuację.

Idź do oryginalnego materiału