Babcia mówi dość: koniec z byciem darmową nianią

twojacena.pl 4 dni temu

Barbara Nowak obudziła się od delikatnych promieni czerwcowego słońca, które musnęły jej szybę. Poranek był zaskakująco cichy. Żadnego płaczu dziecka, żadnych telefonów z prośbami: „Zajmij się, proszę, Krzysiem chociaż do wieczora”. Z rozkoszą się przeciągnęła, spojrzała w sufit i po raz pierwszy od dawna poczuła – dziś nie musi nigędzie biec, nikomu dogadzać, niczego tłumaczyć.

Wstała z łóżka, przeszła do kuchni, nasypała do tygielka zmielonej kawy, włączyła gaz. Pachniało wolnością. Obok na krześle leżał notes – ten sam, do którego jeszcze dziesięć lat temu zapisywała pomysły na opowiadania. Kiedyś Barbara marzyła, by zostać pisarką, ale jakoś ciągle odkładała. Najpierw praca w szkole, potem małżeństwo, narodziny Oli, rozwód, kredyty, obowiązki. A teraz – wnuk.

Mały Krzyś pojawił się w jej życiu nagle, jak całe dorosłe życie Oli. Ta, jeszcze wczoraj beztroska studentka, pewnego dnia zadzwoniła i, niepewnie jąkając się, powiedziała:
– Mamo, jestem w ciąży. Z Bartkiem postanowiliśmy zatrzymać dziecko.

Barbara nic nie odpowiedziała. Po prostu usiadła na krześle, mocniej ścisnęła telefon i powiedziała cicho:
– Rozumiem.

Od tamtej chwili wszystko się zakręciło. Ola z Bartkiem kontynuowali studia, a wnuk – został na niej. Niekończące się pieluchy, kaszki, nieprzespane noce. Młodzi rodzice tłumaczyli to prosto:
– Mamo, przecież sama mówiłaś, iż marzysz o wnukach. No to masz.

Barbara znosiła to. Nie narzekała. Ale dzień za dniem czuła, jak jej własne życie wymyka się spod kontroli. Budziła się nie z myślami o spacerze czy książce, ale z problemami, jak zorganizować dzień Krzyśkowi.

I wtedy – dziś postanowiła. Dość.

Tymczasem na drugim końcu miasta w pośpiechu pakowała się Ola. Pod oczami – sine cienie. Na ramieniu – marudzący Krzyś. W jednej ręce – dziecięcy plecak, w drugiej – laptop. Bartek stał przy oknie i pisał do wykładowcy, umówić konsultację przed egzaminem.

– Ola, zdążysz zawieźć go do twojej mamy? – zapytał, w biegu zakładając kurtkę.
– Zdążę… – mruknęła przez zęby. – Znowu wszystko na mnie. A ty jakbyś nie był jego ojcem.

Wyszła z mieszkania, zapinając kurtkę w biegu. Chłopiec grymasił. W autobusie urządził scenę. W głowie Oli kołatało jedno: zdążyć, zdążyć, oby tylko mama była w domu…

Podeszli pod znajome drzwi. Zapukali. Za drzwiami – cisza. Potem kroki. Drzwi otworzyły się. Na progu stała Barbara – spokojna, z kubkiem kawy w dłoni. Na sobie miała szlafrok, włosy związane niedbale w kucyk. Ale w oczach było coś, czego Ola dawno nie widziała – stanowczość.

– Cześć, mamo. Będziemy tylko do popołudnia. Jutro zdamy egzaminy i już cię nie zawracamy głowy, naprawdę – zaczęła Ola, próbując uprzedzić reakcję.

Barbara wzięła głęboki oddech. Pociągnęła łyk kawy. I powiedziała:
– Nie.

– Co? – Ola zmarszczyła brwi.
– Nie wezmę dziś Krzyśka. Ani jutro. Jestem zmęczona. Nie daję rady. I, co najważniejsze, nie chcę już być tym, kim mnie zrobiliście – darmową nianią bez wyboru.

Bartek próbował wtrącić:
– Pani Barbaro, no przecież rozumie, oboje studiujemy, czasu nie ma…

– A ja mam? – głos Barbary zabrzmiał lodowato. – Też jestem człowiekiem. Mam marzenia. Chcę pisać. Chcę po prostu… żyć. Nie mam 80 lat, ciągle jestem młoda i nie chcę grzebać się żywcem pod waszymi obowiązkami.

– Więc tak? – gorzko uśmiechnęła się Ola. – Czyli jesteśmy ci kulą u nogi.
– Jesteście moją rodziną. Ale rodzina to szacunek. To nie dzwonienie wieczorem i stawianie przed faktem, iż jutro znów musisz wszystko rzucić. To nie decydowanie za twoimi plecami, iż „i tak siedzisz w domu”.

Zapadła cisza. Krzyś zamilkł. Ola i Bartek stali, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu Ola wypaliła zimno:
– Dobrze. Idziemy. Ale, mamo, kiedy będziesz potrzebować pomocy – przypominasz sobie ten dzień.

– Z pewnością – skinęła głową Barbara. – Tyle iż kiedy poproszę, nie postawię was przed faktem.

Wyszli. Cicho, nie trzasnęli drzwiami. A Barbara wróciła do kuchni. Usiadła. Otworzyła notes.

Dłoń drżała – nie ze strachu, ale dlatego iż pierwszy raz od lat zrobiła coś tylko dla siebie. Zaczęła pisać. Z każdym zdaniem czuła, jak oddech staje się lżejszy, a świat – większy.

Tego dnia po raz pierwszy od dawna poczuła, iż znów należy do siebie. I to uczucie było bezcenne.

Idź do oryginalnego materiału