Bałam się, iż mąż mnie opuści, bo urodziłam córkę zamiast syna.

newsempire24.com 6 dni temu

Bałem się, iż żona mnie zostawi, bo urodziła córkę, a nie syna.

W mojej rodzinie zawsze istniał kult synów. Mieszkamy w Polsce i z jakiegoś powodu dziewczynki były mniej cenione. Wychowywano mnie w tym duchu. Mam młodszego brata i siostrę, i widziałem, jak różnie nas traktowano.

Gdy urodziła się moja siostra, ojciec był wyraźnie niezadowolony. Na USG mówili, iż to dziewczynka, ale on do końca wierzył, iż lekarze się pomylili. Dopiero w szpitalu przekonał się, iż znów będzie miał córkę. Ale kiedy mama zaszła w ciążę z bratem, ojciec się zmienił. Krewni gratulowali rodzicom z wyjątkową serdecznością. Wszyscy się cieszyli.

“Dziewczyna to dziewczyna. Wyjdzie za mąż i odejdzie. A syn to kontynuacja rodu!” — powtarzał ojciec.

Wychowanie również różniło się diametralnie. Brat nie miał obowiązków domowych, nikt go nie karcił za słabe oceny czy psoty. Nie powiem, iż traktowano mnie i siostrę źle, ale różnica była oczywista. Brata wręcz noszono na rękach.

Sądziłem, iż w każdej rodzinie wola się chłopców. Z takim przekonaniem ożeniłem się. Żyliśmy z żoną w zgodzie, ufaliśmy sobie. Gdy powiedziała, iż marzy o synu, nie zdziwiłem się — dla mnie to było naturalne. Gdy usłyszałem o ciąży, myślałem tylko o chłopcu. Ale lekarz na USG uśmiechnął się i oznajmił, iż będzie córeczka. Coś we mnie opadło. Jak jej to powiedzieć? Myślałem, iż się wścieknie, spakuje rzeczy i wyjdzie.

Nie wiem, czemu wyobrażałem sobie takie sceny, skoro moi rodzice nie rozstali się po narodzinach mnie i siostry. Byłem załamany. Przez stres trafiłem do szpitala z zagrożeniem poronienia. Żony nie było wtedy w mieście, ale natychmiast do mnie przyjechała.

Nie znała jeszcze wyników USG, a ja nie wiedziałem, jak jej powiedzieć, skoro tak bardzo chciała syna. Żona nie pytała o płeć dziecka, martwiła się o mnie, dopytywała o zdrowie, obiecywała przynieść coś smacznego, prosiła, żebym się nie denerwował.

Po jej wyjściu długo płakałem. Pielęgniarka przyszła mnie uspokoić. Podzieliłem się z nią swoimi obawami. Nie wiem, jak zrozumiała mnie przez łzy. Powiedziała, iż powinienem myśleć o dziecku, a nie o żonie.

“Wiesz, ile kobiet jest na świecie? Znajdziesz inną! Najważniejsze, żebyś donosił córkę – nerwy jej szkodzą. I urodzi się taka sama!” — mówiła pielęgniarka.

Rano spotkała moją żonę i zaczęła ją strofować. Nie wiedziała, iż żona jeszcze nie zna płci dziecka. Weszła do sali z szeroko otwartymi oczami i spytała, skąd mi się wzięły te głupoty. Przyznałem się do wszystkiego. Żona spojrzała na mnie jak na wariata. Odrzekła, iż jej wszystko jedno, czy to syn, czy córka, i poprosiła, żebym nie fantazjował.

Starałem się uspokoić, ale czasem myślałem, iż żona tylko mnie pociesza, a w głębi duszy jest rozczarowana. Ale gdy nasza Jadzia przyszła na świat, a ja zobaczyłem wyraz jej twarzy, łzy w oczach – zrozumiałem, iż naprawdę się cieszy. Teraz śmiejemy się z moich obaw. Dobrze, iż pielęgniarka nam pomogła, bo sam bym się zadręczył przed porodem.

I tak nauczyłem się, iż strach ma wielkie oczy, ale miłość jest silniejsza od głupich tradycji.

Idź do oryginalnego materiału