W okresie przedświątecznym w szkołach jest ciszej niż zwykle – rekolekcje, a potem dni wolne. Wracamy dopiero we wtorek. Wszyscy w tym czasie szykują się do świąt, my – nauczyciele – też. Myślałam, iż to będzie chwila oddechu, czas na złapanie dystansu, ale też nadgonienie papierologii związanej ze zbliżającym się egzaminem ósmoklasisty, sprawdzenie ostatnich klasówek. Niektórzy jednak zapominają, iż moje kompetencje i obowiązki mają granice.
Matka ucznia z klasy czwartej zostawiła mi wiadomość w e-dzienniku. Pisze tak, cytuję:
"Pani zadała lekturę na po świętach, a w bibliotece szkolnej nie ma już egzemplarzy. To skąd ja mam niby ją wziąć?".
Przez chwilę myślałam, iż to żart. Ale nie. To wiadomość serio. Zero "dzień dobry", zero "przepraszam, iż tak późno", za to ton rozkazujący, jakbym była pracownicą punktu obsługi klienta.
Rodzice chcą mieć wszystko podane na tacy
Proszę państwa, czy my naprawdę jesteśmy już w takim miejscu, iż to nauczyciel ma odpowiadać za to, czy dziecko ma w domu książkę? Mamy 2025 rok, internet w telefonie, antykwariaty online, księgarnie, biblioteki miejskie, audiobooki, e-booki, grupy wymiany. Ale nie – łatwiej napisać do nauczyciela i zrzucić na niego winę, iż czegoś "nie ma". Jakbym to ja była winna, iż uczeń przypomniał sobie o lekturze na ostatnią chwilę.
Czy naprawdę nie można się choć trochę wysilić, zanim zarzuci się komuś brak organizacji? Przecież ja nie siedzę w tej bibliotece i nie chowam specjalnie książek na regałach.
Poza tym – czy to naprawdę jest mój obowiązek, żeby zapewnić wszystkim egzemplarz lektury? Kiedyś uczniowie potrafili sami się zorganizować, pożyczyć, skserować fragmenty, dogadać się z kolegą. A dziś? Rodzic pisze z wyrzutem, jakby to mnie trzeba było rozliczać z dostępności każdego tytułu.
I jeszcze jedno – czy naprawdę trzeba mi to pisać na kilka dni przed Wielkanocą? Czy nie można choć raz odpuścić, pomyśleć, iż druga strona też ma życie, rodzinę, święta na głowie? Obowiązki?
Rodzice nie mają dziś skrupułów. Oczekują, wymagają, narzucają – bez chwili refleksji, czy ich żądania mają sens i czy na pewno kierują je do adekwatnej osoby.
Chciałabym odpocząć. Ale coraz częściej czuję, iż choćby jajka nie zdążę pomalować, zanim nie odpiszę komuś: "To nie jest moja odpowiedzialność, proszę poszukać książki we własnym zakresie".