Cały rok tylko wymówki i wymówki...
"Od września próbowałam tłumaczyć, prosić, czasem choćby błagać. Ale wiecznie było coś
ważniejszego: wyjazdy, urodziny, choroby, 'trudny okres'. Z każdym miesiącem zaległości Oli rosły, a ja widziałam, jak oddala się ona od jakiejkolwiek szansy na promocję. A matka? Zawsze znajdowała jakieś usprawiedliwienie. I zawsze obiecywała, iż 'wszystko niedługo się poprawi'.
W marcu jeszcze próbowałam z nią rozmawiać i jasno mówiłam, iż sytuacja jest słaba. Prosiłam, żeby Ola przyszła na konsultacje, żebyśmy jakoś spróbowały to wszystko uratować. Słyszałam tylko: 'Postaramy się'. Ale potem znów cisza. Znów nieobecności. Znów brak pracy domowej. Powoli traciłam już wiarę, ale starałam się być cierpliwa. Chociaż wewnętrznie miałam w sobie coraz więcej goryczy.
Nagle przyszedł SMS, po którym się we mnie zagotowało...
W maju, kiedy wszystko było już przesądzone, dostałam od matki SMS-a. Brzmiał dokładnie tak:
'Pani nauczycielko, proszę dać szansę mojemu dziecku. Ola miała trudny rok, teraz chce wszystko nadrobić. Wystarczy trochę dobrej woli z pani strony'.
Czytałam to kilka razy i nie wierzyłam własnym oczom. 'Trochę dobrej woli?'. Kiedy ja przez cały rok dawałam jej tę 'dobrą wolę' na kredyt?
Wiedziałam, iż muszę jej odpowiedzieć. Krótko i bez emocji. Napisałam: 'Trochę za późno na ratowanie roku'. Bo właśnie tak było. W maju nie nadrabia się miesięcy zaległości, nie pisze się klasówek za cały semestr w tydzień, nie czyta się lektur na skróty. Szkoła to nie fast food, gdzie wszystko można załatwić na szybko.
To nie jest złośliwość
Wiem, iż wielu rodziców myśli, iż nauczyciele są złośliwi. Że 'czepiają się' ich dzieci. Ale prawda jest inna: my naprawdę chcemy pomóc. Chcemy, żeby dzieci miały szansę. Tylko iż musi być współpraca, musi być chęć, musi być praca od września, a nie trzy tygodnie przed końcem roku.
Najgorsze jest to, iż często bardziej zależy rodzicom niż samym uczniom. Rodzic pisze,
błaga, wymusza. A dziecko? choćby nie pojawia się na zajęciach dodatkowych. choćby nie próbuje. Czasem mam wrażenie, iż bardziej przeżywam ich przyszłość niż oni sami. I to boli najbardziej.
Nie zawsze można być 'tą dobrą'. Czasem trzeba powiedzieć dość i postawić granicę. Dla siebie, ale też dla dziecka. Bo łatwe promocje do kolejnej klasy, tylko utwierdzają w przekonaniu, iż można nic nie robić i mieć wszystko. A życie tak nie działa. Lepiej, żeby się o tym przekonali teraz, zanim będzie za późno".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).