Biedny mężczyzna podarowuje bilet na autobus matce z trójką dzieci, a następnego dnia znajduje setki paczek na progu swojego domu

newsempire24.com 2 dni temu

**Dziennik osobisty**

Był słoneczny poranek. Krzysztof słuchał piosenki w słuchawkach, zamiatając podłogi na dworcu autobusowym. Od dziesięciu lat to miejsce było jego całym światem.

Nagle usłyszał czyjś głos: „Przepraszam…”

Odwrócił się i zobaczył kobietę, może trzydziestopięcioletnią. Wyglądała na wyczerpaną, a po opuchniętych oczach i śladach łez domyślił się, iż niedawno płakała. Trzymała na rękach niemowlę, obok stało dwoje starszych dzieci.

„Czy mogę pani jakoś pomóc?” – zapytał z troską, zdejmując słuchawki.

„P-potrzebuję bilet do Warszawy. Mógłby mi pan pomóc?” – odparła drżącym głosem.

„Wszystko w porządku? Wygląda pani na zaniepokojoną.”

Kobieta zawahała się. „Chcę uciec od męża. Nie powinnam o tym mówić, ale on… nie jest dobrym człowiekiem. Od dni nie mogę się z nim skontaktować, a to, co robił… przeraża mnie. Chcę dojechać do siostry w Warszawie. Zgubiłam portfel. Proszę, pomóż nam.”

Nie mogąc odmówić, choć wydał ostatnie oszczędności, kupił jej bilet.

„Dziękuję z całego serca” – szepnęła, gdy wręczył jej bilet.

„Proszę zatroszczyć się o dzieci” – odparł.

„Mógłby mi pan podać adres?” – zapytała nagle.

„Po co?”

„Chcę się odwdzięczyć. Proszę.”

W końcu uległ. Autobus odjechał, a on wrócił do pracy.

Wieczorem, w swoim niewielkim mieszkaniu w Łodzi, gotował obiad z córką, Kingą. Była wszystkim, co mu zostało po odejściu żony. Kinga, mimo młodego wieku, pomagała w domu jak dorosła.

Następnego ranka obudził go jej krzyk: „Tato! Obudź się!”

„Co się stało, kochanie?”

„Na podwórku jest coś dziwnego!”

Wyszedł przed dom i zobaczył kilkanaście paczek. Na jednej z nich leżała koperta z listem:

„To ja, kobieta z dworca. Dziękuję za dobroć. Zostawiam panu swoje rzeczy – sprzeda je pan i zarobi trochę pieniędzy. Wszystkiego dobrego.”

Zanim zdążył zareagować, Kinga otworzyła jedną z paczek i upuściła wazon. Wśród skorup błysnął przedmiot. Podniósł go – diament. Prawdziwy.

„Jesteśmy bogaci!” – krzyknął z radością.

„Musimy go oddać!” – zaprotestowała Kinga, wskazując adres nadawcy.

Krzysztof jednak postanowił go zatrzymać. W antykwariacie usłyszał, iż kamień jest wart 400 000 złotych, ale właściciel oferował jedynie 40 000, twierdząc, iż brakuje dokumentów.

Wrócił do domu, ale Kingi nie było. Znalazł za to list: „Masz mój diament. jeżeli chcesz córkę żywą, przynieś go pod wskazany adres. Policja oznacza jej śmierć.”

Serce mu zamarło. Przypomniał sobie słowa kobiety: „Mój mąż nie jest dobrym człowiekiem…”

Pojechał pod wskazany adres. Drzwi otworzył mężczyzna w czarnym płaszczu, z pistoletem i blizną na policzku.

„Gdzie Kinga?” – warknął Krzysztof.

„Najpierw diament.”

Kiedy bandyta obejrzał kamień, wpadł w szał: „To szkło! Gdzie prawdziwy?”

Krzysztof zrozumiał, iż antykwariusz go oszukał. Wrócił do sklepu, zwabił bandytę podstępem, a gdy ten odjechał, uwolnił Kingę.

„Tato… Naprawdę zabiłeś kogoś?” – spytała przerażona.

„Nie. To był podstęp. Policja już ich aresztuje.”

Plan się powiódł, ale Krzysztof wiedział, iż sam będzie miał kłopoty. Ważne jednak, iż Kinga jest bezpieczna.

Idź do oryginalnego materiału