To 1 zdanie działa jak hamulec na dziecięcą złość. Większość rodziców nigdy go nie używa

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Histeria dziecka to trudne doświadczenie także dla rodziców, fot. AdobeStock/Krakenimages.com


Rodzice często reagują tak, jak zostali nauczeni: proszą o spokój, próbują tłumaczyć sytuację albo odwołują się do logiki, która – niestety – w chwili silnych emocji po prostu nie ma szans przebić się do dziecka. W trakcie histerii maluch funkcjonuje w trybie „walki o przetrwanie”, a słowa dorosłych brzmią jak echo dobiegające z daleka. Widzi ich, ale nie jest w stanie realnie słuchać ani analizować.

Dlaczego dziecięca złość narasta, gdy próbujemy ją przerwać?

Dla dziecka histeria nie jest formą manipulacji czy złośliwości. To sygnał przeciążenia – emocjonalny alarm, który włącza się, kiedy napięcie przekracza dziecięce możliwości radzenia sobie ze stresem. W takich momentach dziecko nie potrzebuje pouczeń, tylko poczucia bezpieczeństwa. Właśnie dlatego klasyczne komunikaty typu „Przestań już”, „Uspokój się”, „Nie ma powodu do płaczu” jedynie podbijają napięcie.

Eksperci od rozwoju emocjonalnego dzieci coraz częściej podkreślają, iż uspokojenie zaczyna się od stworzenia przestrzeni, w której maluch czuje się zauważony, a nie oceniany. Dopiero wtedy mózg dziecka wychodzi z reakcji alarmowej i wraca do stanu, w którym można z nim rozmawiać.

To jedno zdanie zmienia sposób, w jaki dziecko przeżywa emocje

Specjaliści ds. rodzicielstwa bliskości zwracają uwagę na zdanie, które przełamuje barierę między dzieckiem a dorosłym i dociera do emocji, zamiast je tłumić: „Jestem obok i przejdziemy przez to razem”.

To prosty komunikat, ale jego działanie bywa natychmiastowe. Dziecko, słysząc te słowa, nie musi bronić swoich emocji ani udowadniać, iż ma trudność. Dostaje natomiast informację, iż dorosły nie walczy z jego uczuciami, tylko je rozumie i jest gotowy pomóc.

To zdanie pełni funkcję kotwicy. Zdejmuje z dziecka presję, daje mu punkt oparcia i kieruje w stronę regulacji, a nie eskalacji. Jednocześnie dorosły nie traci autorytetu — staje się przewodnikiem, a nie przeciwnikiem w trudnościach.

Psychologowie tłumaczą, iż takie komunikaty aktywują w dziecku poczucie bezpieczeństwa. A kiedy ciało przestaje reagować jak w sytuacji zagrożenia, emocje zaczynają opadać równie szybko, jak narastały. Wtedy dopiero można wrócić do rozmowy o tym, co adekwatnie się wydarzyło.

Rodzice potwierdzają: zmienia się atmosfera, nie tylko zachowanie dziecka

Wielu znajomych rodziców, z którymi rozmawiam, już zauważyło, iż takie wspierające słowa wpływają nie tylko na reakcję malucha, ale także na ich własne podejście. Zamiast próbować „zatrzymać wybuch”, zaczynają towarzyszyć dziecku, co naturalnie zmniejsza napięcie także po stronie dorosłego.

Dom przestaje być miejscem ciągłych negocjacji, a staje się przestrzenią, w której emocje można przeżyć, nazwać i zrozumieć. Co ważne, dzieci gwałtownie uczą się, iż nie muszą krzyczeć, żeby zostać usłyszane. A rodzice odkrywają, iż codzienne konflikty nie muszą przeradzać się w dramatyczne sceny.

Choć zdanie „Jestem obok i przejdziemy przez to razem” wydaje się banalne, jego wpływ bywa ogromny. Uspokaja nie dlatego, iż nakazuje, ale dlatego, iż daje poczucie wsparcia. W świecie dziecka to sygnał, iż rodzic pomoże mu przejść przez emocjonalną burzę.

Zobacz też: Te dzieci rozwijają się najlepiej i rosną bezpiecznie. Ich rodzice wprowadzili 5 domowych zasad

Idź do oryginalnego materiału