"Boję się o swoją emeryturę. Przez współczesne pokolenie jestem na straconej pozycji"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Wielu z nas nie planuje swojej przyszłości i żyje chwilą. Bo skoro nie mamy większego wpływu na to, co przyniesie los, to po co się zamartwiać. Jednak są i tacy, którzy już w wieku 30 czy 40 lat zastanawiają się, jak będzie wyglądała ich emerytura i jakiej wysokości świadczenie pieniężne otrzymają. Odezwała się do nas Tamara, która nie ukrywa, iż przepełnia ją lęk.


Wystarczy włączyć pierwsze lepsze wiadomości, by usłyszeć o składkach, zusach i emeryturach. Informacje nie są jednak optymistyczne, bowiem starzejące się społeczeństwo prowadzi do destabilizacji systemów państwa. Dramatyczne dane dotyczące przyrostu naturalnego (być może) odbiją się na naszej przyszłości.

Zaczynam się bać


"Jestem mamą 11-letniego Kacpra, sama go wychowuję. Muszę przyznać, iż coraz częściej z przerażeniem w oczach patrzę na współczesne dzieci: ich podejście do obowiązków domowych, nauki i tego, co sobą reprezentują (przepraszam, ale musiałam to napisać).

Zadaję sobie pytanie: jak to pokolenie, które często nie potrafi sobie poradzić z podstawowymi zadaniami, będzie funkcjonowało za dwadzieścia czy trzydzieści lat? Jakie będzie ich podejście do pracy i obowiązków?

Coraz więcej i częściej mówi się o tym, iż współczesne dzieci nie garną się do nauki, buntują się przeciwko odrabianiu prac domowych, nie kwapią się do pomocy i nie znają wartości pieniądza. Przecież to, czego teraz się nauczą i doświadczą, będzie podstawą ich przyszłego podejścia do życia zawodowego.

Kiedy patrzę na swojego syna, przez którego przemawia lenistwo, boję się, iż w dorosłym życiu zabraknie mu chęci do pracy. Że wyrośnie na kogoś, kto nie ma pojęcia, czym jest odpowiedzialność. A przecież to od przyszłych pokoleń w dużej mierze zależą nasze emerytury – czyli coś, co póki co wydaje się nam tak bardzo abstrakcyjne. Lata lecą i zanim się obejrzymy, stuknie nam 60.

Boję się, iż za te 30 lat nasze pokolenie może zostać na straconej pozycji, bo nie będzie komu nas wesprzeć. Dzieci i nastolatki nauczone są, iż zawsze mogą liczyć na pomoc rodziców, którzy dopingują, ale i wyręczają. I co z nich wyrośnie? choćby nie chce mi się myśleć.

Nie chodzi mi o to, by wracać do dawnych, surowszych metod, ale może czas się zastanowić, czy nie powinniśmy kłaść większego nacisku na naukę obowiązkowości i odpowiedzialności? Może warto, by dzieci uczyły się na błędach, doświadczały i kiedy trzeba, to ponosiły porażkę. Nie trzymajmy ich pod kloszem, nie dmuchajmy i chuchajmy na każdym kroku.

Jeśli nie zadbamy o przyszłe pokolenia, możemy obudzić się w szczerej rzeczywistości. Bez emerytury i perspektyw na spokojną i fajną starość".

Idź do oryginalnego materiału