Ból w plecach jej nie powstrzymuje, gdy zmierza, aby otworzyć drzwi.

twojacena.pl 3 dni temu

Ból w plecach nie powstrzymuje jej, gdy idzie otworzyć drzwi.

Halina ociera mokre dłonie i, jęknąwszy z bólu, rusza w stronę wejścia. Dzwonek rozległ się nieśmiało, ale to już trzecie pukanie tego ranka. Była zajęta myciem okna i nie od razu zareagowała. Za drzwiami stała młoda dziewczyna, śliczna, ale blada, z przemęczonym wzrokiem.

Halino, mówią, iż wynajmuje pani pokój?

Ach, te sąsiedztwo! Wciąż kogoś mi przysyłają! Nie wynajmuję, nigdy tego nie robiłam.

Ale mówili, iż ma pani trzy pokoje.

No i co? Mam obowiązek wynajmować? Przywykłam żyć sama.

Przepraszam Powiedziano mi, iż pani wierzy, więc pomyślałam

Dziewczyna, ukrywając łzy, odwróciła się i wolno zeszła po schodach. Jej ramiona drżały.

Kochanie, wracaj! Jeszcze ci nie odmówiłam! Młodzi teraz, takie wrażliwe, płaczą od byle czego. Wejdź, pogadamy. Jak się nazywasz? Możemy mówić sobie po imieniu?

Ania.

Ania? Górale cię ciągną, dziecko?

Nie mam ojca. Jestem sierotą. I matki też nie. Znaleziono mnie w klatce schodowej i zawieziono na policję. Nie miałam choćby miesiąca.

No, nie obrażaj się. Chodź, napijemy się herbaty i pogadamy. Głodna jesteś?

Nie, kupiłam sobie bułkę.

Bułkę, mówisz! Ach, ta młodzież, nie dbacie o siebie, a potem w trzydziestce wrzody żołądka. Siadaj, grochówka jeszcze ciepła. Podgrzejemy też herbatę. Mam dużo konfitur. Mój mąż zmarł pięć lat temu, a ja wciąż robię zakupy dla dwojga z przyzwyczajenia. Zjemy, a potem pomożesz mi dokończyć mycie okna.

Halino, czy mogę zrobić coś innego? Kręci mi się w głowie, boję się, iż spadnę z okna jestem w ciąży.

No proszę! To mi się trafiło! Dałaś się skusić?

Dlaczego od razu tak myśleć? Jestem zamężna. Tomek, z tego samego domu dziecka co ja. Ale poszedł do wojska. Niedawno był na urlopie. A gdy właścicielka dowiedziała się, iż będę miała dziecko, wyrzuciła nas. Dała tydzień na wyniesienie się. Mieszkaliśmy niedaleko. Ale widzi pani okoliczności

Okoliczności Co ja z tobą zrobię? Przeniosę moje łóżko do pokoju po Wojtku. Dobrze, ty weźmiesz mój pokój. Nie bierz choćby pod uwagę płacenia wpadłabym w złość. Idź po swoje rzeczy.

Nie mam daleko. Wszystko, co mamy z Tomkiem, jest w torbie na parterze. Termin minął, a ja od rana chodzę po domach z moim dobytkiem.

Tak zostały we dwie Ania kontynuowała naukę jako krawcowa lekkiej odzieży. Halina od lat była na rencie po ciężkim wypadku kolejowym, więc siedziała w domu, dziergała serwetki, kołnierzyki, buciki dziecięce i sprzedawała je na pobliskim targu. Jej wyroby cieszyły się powodzeniem dzięki delikatności lekkie jak mgła, ażurowe. Finansowo nie narzekały. Część dochodu szła ze sprzedaży warzyw i owoców z ogródka. W soboty pracowały tam razem. W niedziele Halina szła do kościoła, a Ania zostawała w domu, czytając listy od ukochanego Tomka i odpowiadając na nie. Rzadko chodziła do kościoła, skarżąc się na ból pleców i głowy.

Pewnej soboty, gdy już zebrały plony, przygotowywały ziemię na zimę. Ania gwałtownie się męczyła, więc Halina odesłała ją do altanki odpocząć i posłuchać starych płyt, które kiedyś kupiła z mężem. Tego dnia, po grabieniu, przyszła mama położyła się, by odpocząć. Halina paliła suche gałęzie, zamyślona. Nagle usłyszała krzyk Ani: Mamo! Mamo! Chodź szybko! Zapominając o bolących nogach i plecach, pobiegła do altany. Ania trzymała się za brzuch, krzycząc. gwałtownie przekonała sąsiada, by pomógł, i stara Syrenka pomknęła z maksymalną prędkością do szpitala. Ania jęczała: Mamo, boli! To za wcześnie, dopiero w połowie stycznia powinnam rodzić! Mamo, módl się za mnie, umiesz to! Halina płakała, szepcząc modlitwy.

Przyjęto ją na noszach, a sąsiad odwiózł Halinę do domu. Całą noc modliła się do Matki Bożej, by dziecko przeżyło. Rano zadzwoniła do szpitala.

Wszystko w porządku. Córka ciągle wołała o panią i Tomka, płakała, ale uspokoiła się i zasnęła. Lekarz mówi, iż ryzyko poronienia minęło, ale musi zostać jeszcze kilka tygodni. Ma niską hemoglobinę niech dobrze je i odpoczywa.

Gdy wróciła do domu, rozmawiały do północy. Ania wciąż mówiła o Tomku.

Nie jest podrzutkiem jak ja. To sierota. Zawsze byliśmy razem w domu dziecka. Przyjaciele od szkoły, potem zakochani. Jest dla mnie dobry. To więcej niż miłość, myślę. Widzi pani, często pisze. Chce pani zobaczyć jego zdjęcie? Tutaj, drugi z prawej. Uśmiecha się

Przystojny chłopak Halina nie chciała jej martwić. Od dawna potrzebowała nowych okularów. Zdjęcie żołnierzy było małe, nie widziała ani drugiego, ani trzeciego, tylko zarysy. Aniu, chciałam zapytać Dlaczego nazwałaś mnie mamą w altanie?

Och, zapomniałam, ze strachu. Stary nawyk z domu dziecka. Tam wszyscy dorośli to tatusiowie i mamusie, od dyrektora po hydraulika. Prawie się oduczyłam, ale gdy się boję, każda kobieta to mama. Przepraszam.

Rozumiem Halina westchnęła rozczarowana.

Ciociu Halino, opowiedz mi o sobie. Dlaczego nie ma w domu zdjęć męża, dzieci? Pewnie nie miała pani?

Nie, nie miałam. Był syn, ale zmarł, nie skończył roku. Po wypadku nie mogłam już mieć dzieci. Mąż był jak moje dziecko. Dbałam o niego, tylko kochać umiałam. Był dla mnie tym, kim dla ciebie Tomek. Gdy go pochowałam, schowałam zdjęcia. Choć wierzę, iż jest u Boga, zbyt bolało patrzeć. Zdjęcie i płacz. Wolę modlić się niż szlochać. Może poprosisz Tomka, by zrobił większe zdjęcie? Gdzieś tu mam ramkę

Wigilię spędzały razem, dekorując dom, rozmawiając o Dzieciątku i czekając naHalina uśmiechnęła się przez łzy, przytulając małą Marię, i szepnęła: „Dziękuję Ci, Boże, za tę niespodziankę, która połączyła nas na nowo.”

Idź do oryginalnego materiału