Brawo, Iruś! Odnalazłaś swoją prawdziwą miłość!

twojacena.pl 10 godzin temu

Młoda Irka, odważna: odnalazła swoją przyszłość
Irka była najcichszą gościem na przyjęciu urodzinowym Mariny. Obie uczęszczały razem na studia. Marina szerokim gestem zaprosiła wszystkich, kogo tylko da się zebrać, jednak wiele dziewczyn wyjeżdżało na weekendy do rodzinnych wiosek. Nieśmiała, spokojna Irka postanowiła skorzystać z zaproszenia.
Nie chodziła nigdzie poza domem, a jej osiemnaste urodziny, tak jak Mariny, dopiero co nadeszły. Jednak nie zamierzała świętować tego dnia wśród gości
Nie miała przyjaciółek, a rodzice namawiali ją, by spędziła wieczór w rodzinnym kręgu, przy babci i dziadku.
I tak to wyszło: urodziny, zarówno pięcioletnie, jak i osiemnastoletnie, smutno pomyślała Irka.
Kochała rodzinę, ale nie rozumiała, kiedy wreszcie stanie się dorosła i samodzielna. Kiedy któryś z chłopaków dostrzeże jej subtelną urodę i delikatność?
Irka marzyła o miłości, ale wstydziła się siebie. Nie była tak krzykliwa jak Marina ani jej przyjaciółka Swietłana. Dziewczyny odważnie farbowały włosy, ubierały się modnie, czasem choćby odważnie, zwłaszcza na uczelni, co niekiedy budziło uwagi wykładowców.
Natomiast Irce ubrania wybierała mama, a swetry dziergała babcia. Irka narzekała, iż nie nosi ich często. Nie mogła wyjść w starych, babcinych swetrach nosiła je tylko w domu, zimą.
Tego dnia w domu Mariny zebrały się dziewczyny i chłopcy ze studiów dwunastu mężczyzn. Gdy przyjęcie dobiegło końca i rozpocząły się tańce, Irka wyszła z mieszkania i usiadła na ławce przy wejściu.
Nikt nie zauważył, iż odszedła. Dziewczyna wstydziła się nieznajomych chłopaków, a i tak nie przyciągała ich uwagi to chyba najbardziej ją przygnębiało.
Spojrzała na zegarek.
Może już iść, mama pewnie się martwi, pomyślała. Obiecałam, iż nie zostanę długo
Nagle podwójny drzwi otworzyły się i wyszedł chłopak, nie będący gościem Mariny. Usiadł na ławce przy krawędzi i smutno patrzył w okna mieszkania na drugim piętrze, skąd dochodziła wesoła muzyka i śmiech.
Czy to stamtąd? zapytał Irkę. Ona skinęła głową w stronę okien.
Jak tam Marina? Tańczy, bawi się? zapytał ponownie, patrząc smutnymi oczami.
Tym razem Irka odważyła się odpowiedzieć:
A co? Nie słyszysz? Oczywiście, iż się bawi
No tak. Dlatego właśnie ma urodziny odparł chłopak. Ja za to byłam sam, nie obchodziłam ich. Po prostu herbata i ciasto w rodzinnej atmosferze, jak w przedszkolu
Irka podniosła lekko brwi.
U mnie tak samo. A ty jesteś jej znajomym? skinęła w stronę okien.
Trochę tak, trochę nie. Chętnie bym się z nią przyjaźnił, ale ona nie zwraca na mnie uwagi. choćby nie zaprosiła mnie na urodziny. Jesteśmy sąsiadami od dawna, ona widzi, jak się do niej zachowuję
Chłopak zamilkł. Irka westchnęła ze zrozumieniem, po czym powiedziała:
Nie martw się. Ja też wszystko przeżywam. Jaki sens? Nikt i tak tego nie zauważa. Wyszłam i nikt mnie nie zauważył, więc jestem jak niewidzialny człowiek. Co istnieje, a co nie istnieje nikogo to nie obchodzi
No nie próbował uspokoić Irkę chłopak. Masz rację, są tacy ludzie, jak my pechowi
Nie, nie pechowi. Niewidoczni, niesprzeczni. To może być choćby zaletą, daje pewną niezależność i wolność.
Naprawdę? zdziwił się chłopak. Nazywam się Paweł. A ty?
Irka.
Przez chwilę słuchali muzyki, od czasu do czasu spoglądając w okna, licząc na to, iż Marina wyjdzie i zaprosi ich do środka, ale zaproszenia nie przyszło.
Miło było cię poznać powiedziała Irka uprzejmie. Muszę już iść do domu, obiecałam nie zostawać długo
Poczekaj, odprowadzę cię do przystanku.
Szli przez park, rozmawiając i uśmiechając się do siebie. Paweł nagle poczuł, iż jego uwaga sprawia Irce przyjemność; widział rumieniec na jej policzkach, małe dołeczki i piękne oczy, które unikały jego spojrzenia, gdy patrzył na jej długie rzęsy.
Zaczął opowiadać zabawne historie ze swojego młodego życia, chcąc usłyszeć jej dzwoniący śmiech i spędzić z nią więcej czasu.
Dotarli do przystanku, Irka podziękowała Pawłowi i pożegnała się, ale on nie chciał odejść, dopóki nie wsiądzie jej autobus. Irka przypadkowo przegapiła pierwszy autobus i wsiadła dopiero do drugiego
Wsiadając do pojazdu, machnęła ręką na Pawła, jakby byli starymi przyjaciółmi. Paweł stał jeszcze chwilę przy przystanku, nie mogąc odejść zauroczony dziewczyną o wyrazistych oczach i dołeczkach.
Wrócił do domu, ale nagle zdał sobie sprawę, iż bardzo chciałby spotkać Irkę ponownie. Nie miał jej numeru telefonu ani adresu jak to możliwe? To było niewygodne.
Rankiem Paweł wstał i od razu pobiegł do mieszkania Mariny. Pośpieszył po schodach i zadzwonił pod drzwi.
Marina otworzyła i z niechęcią powiedziała:
No cóż, znowu ty Nie pójdę z tobą na spacer, Paweł. Nie chcę tego. Mówiłam ci
Nie, nie zawstydził się Paweł. Chciałem cię zaprosić Potrzebuję numer telefonu twojej koleżanki z grupy. Wczoraj była u ciebie. Muszę jej coś przekazać Zostawiła coś na ławce Daj, proszę, numer.
Czyj? zdziwiła się Marina.
Nazywa się Irka.
Irka? Kto to? Marina na chwilę się zamyśliła. Ah, Irka Dobrze, poczekaj chwilę.
Po kilku minutach podała Pawełowi kartkę.
Na Roméo. Irka, cicha Co ona tu zostawiła? uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
Szczęśliwy Paweł, trzymając notatkę niczym talizman, pobiegł do domu. Cały dzień szukał odpowiednich słów i denerwował się. Wieczorem zadzwonił do Irki.
Zaprosił ją ponownie na spacer i obiecał lody. Ku jego euforii Irka chętnie się zgodziła.
W jej głosie przy telefonie brzmiała jeszcze delikatniejsza, przyjemniejsza nuta przynajmniej tak mu się wydawało.
Spacerowali po parku, jedli lody i wiele o sobie się dowiedli. Okazało się, iż ich charaktery i zainteresowania są bardzo podobne.
Teraz ja zapraszam cię, uśmiechnęła się Irka przy pożegnaniu. Następnym razem nie pójdziemy do parku, a do kina. Co powiesz?
Od tamtej chwili Irka i Paweł byli nierozłączni. Często chodzili do kina, muzeów, a po roku razem wyruszyli w podróż, już uznani za narzeczników.
Po dwóch latach znajomości wzięli ślub.
Mama Irki krzyczała, iż to za wcześnie, by córka się żeniła, a babcia, przeciwnie, mówiła:
Brawo, Irka. Znalazła swoją drogę i wzięła ślub. To poważna sprawa, nie ma sensu zmieniać adoratorów. Paweł jest świetnym mężczyzną, dba o nią jak o dziecko. Czego chcieć więcej?
No i ty, cicha, pierwsza wślizgnęła się w małżeństwo, mówiły koleżanki z grupy. A chłopak szczęśliwy, aż błyszczy.
Oboje świecili się szczęściem. Irka i Paweł odnaleźli w sobie zrozumienie, troskę i miłość, o której tak marzyli.
Po latach z uśmiechem przypominali sobie ławkę przy wejściu, która połączyła ich na całe życie.

Idź do oryginalnego materiału