Brzemię wolności

polregion.pl 22 godzin temu

**Ciężka wolność**

— Irenko, nie widziałaś niebieskiej teczki z dokumentami? Zostawiłem ją na stoliku w salonie! — Głos Adama drżał z niepokoju. Przeszukał cały dom na przedmieściach Poznania, ale teczka jakby zapadła się pod ziemię.

— A, była jakaś teczka — odparła obojętnie Irena. — Podarta, poplamiona, no to ją wyrzuciłam.

Adam zamarł, jakby dostał w twarz. W tej teczce był raport, nad którym pracował dwa tygodnie. Jutro był ostatni dzień na oddanie go szefowi. Przepisać można, ale podpisy? Gdzie je teraz zdobędzie o dziesiątej wieczorem?

— Jak mogłaś?! — syknął, powstrzymując wściekłość. — To był najważniejszy raport! Prawie nowa teczka, tylko parę zadrapań! Rozumiesz, iż mogę stracić pracę?!

— Nie rzucaj swoich papierów byle gdzie! — prychnęła teściowa, odsuwając niedopitą filiżankę herbaty. — Wielki biznesmen z ciebie! Skoro była taka ważna, to schowałbyś do swojego pokoju, a nie walasz po całym domu!

— Leżała na stoliku, nie na podłodze! — Adam czuł, jak krew napływa mu do skroni.

Nie był to pierwszy raz, gdy Irena wyrzucała jego rzeczy. Raz koszulę „za starą”, innym razem stary notatnik. Ale dziś przekroczyła granicę.

— To mój dom, ja tu rządzę! — oznajmiła teściowa, dumnie unosząc brodę. — Nie podoba się? Nikt cię tu nie trzyma!

Adam zacisnął pięści, licząc w myślach do dziesięciu. Spokój nie nadchodził. Rządzi… Tak, dom należał do Ireny. To ona uparła się, by jej córka, Kinga, i Adam zamieszkali z nią. „Po co wydawać na wynajem, skoro u mnie jest miejsce?” — powtarzała.

Z początku wydawało się to rozsądne. Adam gwałtownie awansował, pracując od rana do nocy. Kinga była w ciąży, a stan zdrowia jej nie służył — ledwo wstawała z łóżka. Gotowanie, sprzątanie? Nie było mowy. Irena zaproponowała pomoc, przyjęli z wdzięcznością.

Ale rok później, gdy urodził się syn Tomek, Adam zaczął mówić o wyprowadzce. Wynajęte mieszkanie, ale własne, z własnymi zasadami. Kinga zbuntowała się: „Po co? Mama nam pomaga, zajmuje się Tomkiem, a ja odpoczywam!” Podobało jej się życie, w którym rankiem biegała po sklepach, popołudniami chodziła do salonu piękności, a wieczorem godzinę bawiła się z synem. Nie paliła się do roli gospodyni.

Adam ustąpił, ale nie zamierzał się wiecznie godzić. Potajemnie inwestował w budowę domu na obrzeżach miasta. Kinga nic nie wiedziała — przewidział jej protesty, wymówki, byle tylko zostać pod matczynym skrzydłem. Jej życie przypominało bajkę o bogatej dziedziczce, a wyprowadzka groziła sprzątaniem, gotowaniem i opieką nad dzieckiem.

Rozmyślając o tym, Adam narzucił kurtkę i wyszedł do śmietników. Wiedział, iż śmieci jeszcze nie wywieźli, i liczył, iż znajdzie teczkę. Może będzie grzebał w odpadach, ale szansa była. Worek powinien być na wierzchu — wyrzucono go niedawno.

Szczęście mu sprzyjało: teczka się znalazła, dokumenty były całe, choćby nie pogniecione. Adam, z ulgą wzdychając, wrócił do domu, rzucając teściowej lodowate spojrzenie. Poszedł do Kingi. Czekała ich trudna rozmowa.

— Do jutra wieczorem pakujesz rzeczy. Wyprowadzamy się — powiedział zmęczonym głosem, opadając na fotel. — Nie zniosę już zachowań twojej matki! Dlaczego ja, dorosły człowiek, mam słuchać jej uwag? Ona się wyżywa na mnie!

— Wyprowadzamy się? Dokąd? — spanikowała Kinga. — Co ci tu nie pasuje? Żyjemy na gotowym! I nie waż się obrażać mamy, tyle dla nas robi!

— Zgodziłem się tu mieszkać tylko dlatego, iż potrzebowałaś pomocy — odciął się Adam. — Teraz jesteś zdrowa i możesz być gospodynią w swoim domu.

— Mama pomaga z Tomkiem! On jest taki nerwowy, sam wiesz!

— Pomaga? — Adam podniósł sardonicznie brew. — To ona go wychowuje! I jeszcze nastawia przeciwko mnie. Słyszałem, jak mówi mu, iż tata jest zły!

— Tomek choćby nie ma roku, co on może zrozumieć? — przewróciła oczami Kinga. — Przesadzasz.

— Niedoceniam! — wybuchnął. — Myślisz, iż godzina przed snem to macierzyństwo? Irena choćby nie pozwala mi się z nim pobawić — ciągle go zabiera, by przewinąć albo nakarmić!

— Jakbyś tak bardzo chciał się nim zajmować! — warknęła Kinga. — Wychodzisz — on śpi, wracasz — on śpi.

— Od przyszłego miesiąca wszystko się zmieni — powiedział stanowczo. — Mam nowe stanowisko z regularnymi godzinami, bez nadgodzin. Ale biuro jest w innej dzielnicy, stąd będzie niewygodnie dojeżdżać.

— To nie powód do wyprowadzki! Masz samochód! — oburzyła się Kinga. — Gdzie niby chcesz się wynieść? Na wynajem?

— Mamy swój dom — spokojnie odparł Adam.

— Jaki dom?! — Kinga aż się zakrztusiła ze zdumienia.

— Duży, przestronny, w zielonej okolicy. Budowę skończyłem dwa tygodnie temu, meble kupiłem wczoraj.

— Nie chcę domu jednorodzinnego! — pisnęła Kinga. — Nigdzie się nie ruszam!

— Albo tak, albo rozwód — postawił sprawę jasno.

— Nie dam ci rozwodu! Tomek nie ma roku, mam prawo! — Kinga rzuciła telefon na kanapę, co dla niej było niesłychane.

— Nie dawaj — skinął Adam. — Ale ja nie zostanę w tym domu z twoją matką. Wyprowadzam się do swojego domu, będę u siebie. Jem, co chcę, oglądam, co chcę, zostawiam rzeczy, gdzie chcę, bez strachu, iż wylądują w śmietniku. A ty pomyśl, z czego będziesz żyć. Emerytura twojej matki to grosze. Alimenty zapłacę, ale będą mniejsze niż to, do czego przywykłaś. Zastanów się, droga.

Kinga w końcu się zgodziła. Wyprowadzili się. Ale nowe życie okazało się dla niej koszmarem. Sprzątanie, gotowanie, całodobowa opieka nad dzieckiem. Gdzie tu salony i koleżanki? Adam pomagał, ale czasu i tak brakowało.

Po miesiącu Kinga uciekła do matki, zabierając Tomka. Urażona na męża, postanowiła się zemścić. Wniosła o rozwód i podział majątku, pewna, iż wywalczy połowę domu. Już widziała, jak sprzeda swoją część wielodzietnej rodzinie za bezcen,Po pół roku Adam zaproponował, żeby wrócili razem dla dobra Tomka.

Idź do oryginalnego materiału