„Mój syn jest z innej planety. Naprawdę” – zaczyna swój list mama piątoklasisty. Jak przyznaje, pierwszy raz poczuła to, gdy przypadkiem zerknęła na powiadomienia z jego grupy klasowej.
„Nic z tego nie rozumiałam. Same skróty, urwane zdania, emotikony, które teoretycznie znam, ale one chyba nie znaczą tego, co ja myślę. Czułam się jak analfabetka, stojąc nad jego ramieniem i próbując zrozumieć, o czym oni w ogóle piszą” – opowiada.
To, co dla niej wydawało się chaosem, dla jej syna było idealnie logiczną rozmową. Zwykły komunikat potrafił mieć trzy litery, a zwykły uśmiech emoji – zupełnie inne znaczenie niż to, którego używały jego babcia czy mama.
Emotikony, które nie znaczą tego, co myślisz
Największym zaskoczeniem dla niej było, iż choćby sam uśmiech jest… podejrzany.
„Syn pokazał mi kiedyś, iż ‘🙂’ wcale nie znaczy ‘miło’, ale raczej ‘ironicznie’ albo ‘z łaski’. Jakby ktoś się uśmiechał, ale wcale nie był zadowolony. Dla mnie to po prostu uśmiech. Dla nich – sygnał, iż coś jest nie tak” – pisze mama.
Inny przykład to klasyczne „😂”, które dorośli wysyłają, kiedy coś naprawdę ich rozbawiło. Dla dzieci? Czasem to po prostu sposób na zakończenie rozmowy, choćby jeżeli wcale nie jest śmieszna.
„Albo ten ich ‘💀’. Ja pytałam syna, czemu wysyła czaszki koledze, czy coś jest niepokojącego. A on na to: ‘Mamo, to znaczy, iż coś jest tak zabawne, iż padam’. Padam! Ja naprawdę nie ogarniam już tego języka” – dodaje.
Pokolenie alfa mówi kodem
Z czasem zauważyła, iż język jej syna to mieszanka slangu, skrótów, anglicyzmów, memów i właśnie emotikonów.
„To nie jest zwykła rozmowa. To kod. Mieszanina kultury internetu, gier, TikToka, trendów, o których nie mam pojęcia. Ja nie nadążam, a on używa ich tak naturalnie, jak ja kiedyś mówiłam z koleżankami na podwórku” – pisze.
Mama podkreśla, iż wcale nie chce kontrolować jego rozmów. Chciała jedynie zrozumieć. Ale im bardziej próbowała, tym bardziej czuła, jakby to były dwa różne światy, które tylko teoretycznie mówią w tym samym języku.
Co więcej – zauważyła, iż jej syn wcale nie ma cierpliwości tłumaczyć, co znaczą poszczególne skróty i symbole.
„Dla niego to oczywiste, dla mnie czarna magia. A kiedy o coś pytam, przewraca oczami, iż ‘przecież każdy to wie’. No każdy, tylko nie ja” – pisze z nutą autoironii.
Pokolenie alfa dorasta w świecie, w którym język zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Korzystają z kodów, skrótów i znaczeń, które dla dorosłych nie są intuicyjne. Ale to naturalna część ich rzeczywistości – tak, jak kiedyś nasi rodzice nie rozumieli naszych rozmów „na trzepaku”. Warto się nie złościć, tylko… delikatnie pytać. Bo klucz do kontaktu z młodymi to nie znanie każdego symbolu, ale ciekawość ich świata.
Zobacz także: Zabierzcie im iPhone’y i pieniądze na paznokcie. Pokolenie uczniów, które się gubi













