Czym są godziny czarnkowe (dawniej zwane też karcianymi)? Jest to bezpłatna godzina tygodniowo dla nauczycieli pracujących przynajmniej na pół etatu bądź jedna godzina raz na dwa tygodnie, jeżeli wymiar czasu pracy jest niższy. Zostały wprowadzone 1 września 2022 roku, aby umożliwić pedagogom konsultacje z uczniami i ich rodzicami. Jednak w rzeczywistości mało kto, jeżeli w ogóle ktokolwiek, z tego korzysta. Dlatego nauczyciele od dawna chcą, aby godziny czarnkowe zniknęły i w tej chwili naprawdę może się tak stać, choć nie od razu.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Józefaciuk: Nauczyciele nie tylko chcą pieniędzy, oni chcą godnych warunków pracy
Czy znikną godziny czarnkowe? Właśnie pojawiła się na to szansa
27 listopada 2024 roku do szefowej resortu edukacji wpłynęła interpelacja w sprawie godzin czarnkowych. Jej autorką jest Agnieszka Maria Kłopotek, która zapytała wprost, czy MEN widzi problem i zamierza te godziny wykorzystać inaczej oraz, czy jest może planowana likwidacja tego przykrego obowiązku. Niespełna miesiąc później pojawiła się odpowiedź na interpelację w tej sprawie.
Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje przyjrzeć się efektywności wprowadzonych w 2022 r. zmian i jest otwarte na dyskusje o ewentualnych korektach (w tym np. rozszerzenia listy możliwych czynności i działań nauczyciela w czasie tzw. godziny dostępności). Jest to też przedmiotem rozmów z przedstawicielami jednostek samorządu terytorialnego oraz nauczycielskich związków zawodowych m.in. w ramach Zespołu do spraw pragmatyki zawodowej nauczycieli przy Ministrze Edukacji. Ewentualne zmiany powinny być również wypracowane z uwzględnieniem wszystkich członków społeczności szkolnej: nauczycieli, uczniów i rodziców.
- wyjaśnił Henryk Kiepura, wiceminister MEN. Co za tym idzie, jest szansa, iż owe godziny czarnkowe zostaną zlikwidowane, a przynajmniej zmienione tak, aby były faktycznie dobrze wykorzystane. Zwłaszcza iż w tej chwili jest z tym naprawdę duży problem.
Nauczyciele od początku narzekają na godziny czarnkowe. Nie są potrzebne
Jak wspomnieliśmy powyżej, celem godzin czarnkowych było zapewnienie uczniom i rodzicom czasu w konsultacje z nauczycielami poza czasem zajęć szkolnych. Jednak w praktyce niemal nikt z tego nie korzysta.
Siedzę w pustej sali przez godzinę, bo być może ktoś raczy mnie odwiedzić. Może uczeń? Może rodzic? Może duch Mickiewicza? W praktyce jedyne co mnie spotyka podczas tzw. godzin czarnkowych to uczucie frustracji
- powiedziała dla serwisu eDziecko.pl nauczycielka z 40-letnim stażem pracy. Dodała też, iż rodzice cały czas mogą się z nią spotkać podczas zebrań i dni otwartych, umówić na konkretny dzień i godzinę bądź porozmawiać przez telefon. Jednak i tak musi być też dodatkowo dostępna podczas godzin czarnkowych, których termin ciężko wybrać tak, aby pasował wszystkim.
Poza tym problemem jest też to, iż za godziny karciane nie otrzymuje wynagrodzenia. "Wyobraźmy sobie taką sytuację w jakiejkolwiek innej firmie. Pracodawca po prostu nakazuje ci siedzieć w biurze godzinę dłużej. Wynagrodzenie? O nie, to przecież twój obowiązek! Twoja misja!" - denerwuje się nauczycielka, która ma 23 godziny zajęć tygodniowo, do których trzeba też wliczyć lekcje języka polskiego dla obcokrajowców i wspomniane godziny czarnkowe.
My pracujemy ponad siły, ale pan kazał, sługa musi. Absurd!
- podsumowuje nasza rozmówczyni.
Oddaj swój głos w drugiej edycji plebiscytu Jupitery Roku! Kto zostanie Gwiazdą Roku, a kto zgarnie statuetkę za Międzyplanetarny Hit Roku? O tym decydujesz Ty!