Były nauczyciel: Zlikwidować to szaleństwo. Potworek. Rodzice nie będą zadowoleni

gazeta.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Rido/shutterstock.com


"Wszystkie są do wyrzucenia. Im szybciej, tym lepiej" - uważa pan Bartłomiej, były nauczyciel, który spędził przy tablicy ponad 50 lat. Chodzi mu o trzy rodzaje ocen obowiązujących w polskich szkołach: opisową, stopniową i procentową. Ma pomysł, co z tym zrobić."Ocena opisowa? Nauczyciele tak dobierają słowa, iż można się pogubić i nie wiadomo, czy dziecko w ogóle robi jakiekolwiek postępy w nauce" - pisze do redakcji eDziecko.pl były nauczyciel - pan Bartłomiej (nazwisko do wiadomości redakcji). Podobne zdanie ma na temat oceny stopniowej. Uważa, iż w różnych szkołach uczeń za tę samą wiedzę dostanie różne oceny i tak naprawdę nic z tego nie wynika. "Ocena procentowa to jest taki potworek, iż szkoda komentować. choćby procentowy wynik maturalny, w zasadnie nic nie oznacza" - uważa były nauczyciel. Zobacz także: Ismena, maturzystka z Jarosławia: Na Harvardzie byliśmy jedyną drużyną z Europy
REKLAMA


Zobacz wideo


Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


Kiedyś uczniowie nie zawracali sobie głowy ocenamiW dalszej części wiadomości pan Bartłomiej wspomina, iż gdy on chodził do szkoły, nikt nie zaprzątał sobie głowy ocenami, średnią i czerwonymi paskami. "Pilnowaliśmy jedynie, by zdać. Aby dostać się i dalej się uczyć, po szkole podstawowej – w zawodówce, technikum czy liceum – należało po prostu zdać egzamin. Tak samo by dostać się na studia. Świadectwo ukończenia szkoły, czy świadectwo maturalne było tylko przepustką umożliwiającą zdawanie egzaminu" - pisze. Dodaje, iż dzięki temu młodzi ludzie nie skupiali się na ocenach, a umiejętnościach i wiedzy. "Na dodatek: na wiedzy potrzebnej" - zapewnia. Wolał "dst" niż "dobry"Pan Bartłomiej pisze także, iż w czasach, gdy on chodził do szkoły, uczeń sam oceniał to, jaka wiedza jest mu potrzebna, a jaka nie. "Albo wynikało to z zainteresowania, albo z wymagań egzaminacyjnych, które trzeba było opanować, by uczyć się dalej" - wyjaśnia. I wspomina: "Gdy pani od historii proponowała mi dodatkowe odpytanie na ocenę dobrą, to ja pięknie dziękowałem proponując ocenę dostateczną. Bo po co mi ocena dobra z historii, gdy będę zdawał na uniwerek na matematykę, a tam muszę zdać i to z dobrym wynikiem egzamin z matmy i fizyki?" Były nauczyciel ubolewa nad tym, iż w tej chwili uczniowie uczą się wyłącznie dla ocen. "Aby zadowolić rodziców, by dostać więcej punktów rekrutacyjnych, by dostać świadectwo z paskiem, bo to też dodatkowe punkty" - pisze. Były nauczyciel wie, jak poprawić sytuacjęPedagog uważa, iż na obecne systemy oceniania narzekają wszyscy: uczniowie, nauczyciele i rodzice. "Uczniowie, bo sprawdzian goni sprawdzian, nauczyciele, bo mają masę pracy w domu, a rodzice, bo nic z tego nie rozumieją. Moja propozycja? Wrócić do oceniania jak za moich szkolnych czasów: krótkie odpytywanie na lekcjach, mała ilość sprawdzianów, mniej zajęć po powrocie do domu dla uczniów i nauczycieli" - twierdzi."Zlikwidować to szaleństwo w postaci świadectw z paskiem, ten niczemu niesłużący podział na podstawę i rozszerzenia, te idiotyczne egzaminy ośmioklasistów i testową maturę, która niczego nie sprawdza" - dodaje. Jest zdania, iż należy przywrócić egzaminy do szkól i na studia. "Nauczyciele niech uczą najlepiej jak potrafią, uczniowie niech wezmą odpowiedzialność za wyniki i swoją wiedzę, a rodzice za rozwój swoich pociech. I nich wreszcie wszyscy mają święty spokój" - zakończył swoją wiadomość.


A ty? Co sądzisz o systemie oceniania w polskich szkołach? Chętnie poznam twoją opinię: ewa.rabek@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału