Dziś rano o siódmej zadzwonił telefon i od razu wiedziałam to Marek. Tylko on mógł dzwonić o takiej porze z miną człowieka, który uważa, iż dzień zaczyna się o piątej.
Tak? burknęłam, ledwo otwierając oczy.
Kasia, wybacz, iż budzę, ale muszę cię prosić o ogromną przysługę.
Usiadłam na łóżku. Jego ogromna przysługa zawsze oznaczała katastrofę albo szaleństwo.
Mów wreszcie, nie męcz.
Muszę wyjechać w delegację do Poznania. Dwa tygodnie. A Zosia jest w szóstym miesiącu, lekarz kazał jej więcej odpoczywać
I chcesz, żebym zajęła się twoją ciężarną żoną? przerwałam.
Z drugiej strony zapadła cisza.
Tylko żeby jadła regularnie, poszła do lekarza, nie denerwowała się
Zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi, Marek?
Zdaję westchnął. Ale ufam tylko tobie. A Zosia cię uwielbia. Mówi, iż jesteś siostrą, której nigdy nie miała.
Świetnie, pomyślałam. Siostra, która kiedyś była żoną jej męża i przez cały czas nie jest pewna, czy całkiem o nim zapomniała.
Odłożyłam słuchawkę, ale po dwudziestu minutach stałam już pod ich drzwiami. Zosia otworzyła w piżamie w misie, z potarganymi włosami, z zaokrąglonym, uroczym brzuchem.
Kasia! Nie chciałam cię męczyć, to wszystko wymyślił Marek uśmiechnęła się zawstydzona.
Spokojnie, nie gryzę. Gdzie twój podróżnik?
W sypialni, szuka skarpetek. Niebieskich. Bez skutku, jak zwykle.
O, znałam te poszukiwania aż za dobrze.
Naprawdę przyszłaś? wychylił się Marek.
Tak, ale mam warunki.
Zmarszczył brwi:
Jakie?
Nie dzwoń co pięć minut. Po powrocie kolacja w najdroższej restauracji. I kup Zosi belgijskie czekoladki, bo chce je od wczoraj.
Skąd wiesz? zdziwiła się Zosia.
W oczach ci to napisane uśmiechnęłam się. Doświadczenia ciążowego nikt nie odwołał.
Gdy w końcu wyjechał, zostałyśmy we dwie była żona i obecna, obie trochę zagubione.
Dziwne, co? powiedziała Zosia, nalewając mi herbatę.
Bardzo. Ale do dziwnych rzeczy w życiu już przywykłam.
Zaczęłyśmy spędzać razem dni. Przychodziłam rano, robiłam śniadanie, pomagałam w domu. Oglądałyśmy seriale, śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy o wszystkim.
Powiedz szczerze, przez cały czas go kochasz? zapytała pewnego dnia cicho.
Mogłam skłamać. Ale nie przed nią.
Tak. Ale już nie tak jak kiedyś. To jak miłość do wspomnienia. Boli, ale nie rani.
Skinęła głową.
Bałam się, iż mnie nienawidzisz.
Uwierz, próbowałam zaśmiałam się. Ale jesteś za dobra, by cię nienawidzić.
Następnego dnia poszłyśmy do lekarza. Gdy na ekranie pojawiło się małe serduszko, Zosia złapała mnie za rękę.
Widzisz? To on.
I rzeczywiście zobaczyłam malutkie życie, wyrosłe z przeszłości, którą kiedyś dzieliłam z tym mężczyzną. Było to bolesne a jednocześnie kojące.
Śliczny powiedziałam szczerze.
Myślisz, iż Marek się popłacze, gdy zobaczy zdjęcie?
Nie mam wątpliwości. Płakał nawet, gdy film dobrze się kończył.
Śmiałyśmy się. Płakałyśmy. Zostałyśmy przyjaciółkami.
Pewnego wieczoru, gdy gotowałyśmy obiad, Zosia zapytała:
Dlaczego naprawdę się rozstaliście?
Odłożyłam nóż.
Byliśmy przeciwieństwami. Ja kontrola, on chaos. Ja cisza, on burza. Kochaliśmy się, ale nie potrafiliśmy żyć obok siebie.
A ze mną?
Z tobą znalazł równowagę. Uspokajasz go. Ja tylko podsycałam ogień.
Uśmiechnęła się przez łzy.
Jesteś niesamowita, Kasiu.
Nie, po prostu nauczyłam się odpuszczać.
Gdy Marek wrócił, Zosia ledwo doczekała się, by rzucić mu się na szyję. Rozpływał się w podziękowaniach.
Kasia, jesteś aniołem.
Tak, aniołem, który chce kolację w restauracji z trzema gwiazdkami Michelin przypomniałam.
Śmiali się, a ja patrzyłam na nich i nagle poczułam tak, przez cały czas kocham tego mężczyznę. Ale teraz to miłość bez żądań. Miłość, która umie cieszyć się cudzym szczęściem.
Ten maluch będzie miał najlepszą ciocię na świecie powiedział Marek, patrząc na zdjęcie USG.
Ciocię? zdziwiła się Zosia.
No jasne uśmiechnęłam się. Po dwóch tygodniach oficjalnie uważam się za część tej dziwnej, ale szczęśliwej rodziny.
Na pewno chcesz być w tym bałaganie? zażartował.
Za późno na rezygnację odparłam. Ktoś musi pilnować, żebyście nie nazwali dziecka Bonifacym.
A co jest złego w Bonifacym?! oburzyła się Zosia.
Wybuchnęłyśmy śmiechem we troje.
Tak zostałam ciocią dla dziecka mojego byłego męża i jego wspaniałej żony. I wiesz co? Już nie czułam się samotna.
Moja historia może brzmiała jak scenariusz dziwnej telenoweli, ale miała w sobie wszystko śmiech, ból, czułość i przebaczenie.
I gdy kilka miesięcy później Zosia zadzwoniła i powiedziała:
Kasia, chcę, żebyś została chrzestną naszego syna,
tylko się roześmiałam i odpowiedziałam:
No to już oficjalnie utknęłam z wami na zawsze.







