Całe życie marzyłem, aby być na miejscu mojego brata, ale niedługo wszystko się odmieniło.

newsempire24.com 15 godzin temu

Moja mama zaszła ze mną w ciążę, gdy miała osiemnaście lat. Ojciec od razu się od nas odwrócił. Nie chciał wtedy rodziny — całe jego życie wypełniały imprezy i koledzy. Moi dziadkowie byli wściekli na mamę, bo to przecież była hańba mieć dziecko bez ślubu. Dziadek wyrzucił ją z domu, nie chciał „lekkomyślnej” córki.

Nawet trudno sobie wyobrazić, jak mama przez to wszystko przeszła, ale dała radę. Podjęła studia zaoczne i znalazła pracę. Przyznano jej pokój w akademiku. Musiałem gwałtownie stać się samodzielny. Chodziłem po zakupy, sprzątałem dom, podgrzewałem obiad. Nie miałem czasu w zabawę — odkąd pamiętam, zawsze byłem zajęty pomaganiem mamie.

Nigdy jednak nie narzekałem, bo byłem jedynym mężczyzną w rodzinie, chociaż byłem jeszcze dzieckiem.

Wkrótce mama zaczęła spotykać się z Andrzejem. Polubiłem go — częstował mnie cukierkami i przynosił jedzenie. Mama była szczęśliwa. Pewnego dnia powiedziała mi, iż wychodzi za mąż za Andrzeja i iż będziemy mieszkać w dużym domu. Ucieszyłem się, bo bardzo chciałem mieć ojca i liczyłem, iż Andrzej nim zostanie.
Na początku wszystko układało się dobrze. Mogłem odpocząć od codziennych obowiązków. Miałem choćby własny pokój. Mogłem spokojnie słuchać muzyki i czytać książki. Ojczym pomagał mamie, a ona wydawała się z nim szczęśliwa.

Po pewnym czasie dowiedziałem się, iż będę miał braciszka lub siostrzyczkę. Potem Andrzej oznajmił mi, iż muszę przenieść się do innego, bardzo małego pokoju, który wcześniej służył za schowek. Miał tam urządzić pokój dziecięcy. Nie rozumiałem, dlaczego to mnie przenoszą, skoro w domu było jeszcze kilka wolnych pokoi.
Następnego dnia moje rzeczy przeniesiono do nowego pokoju. Wiedziałem, iż to niesprawiedliwe, ale nie protestowałem.

Kiedy urodził się Marcin, prawie nie spałem w nocy. Ciągle płakał. Zacząłem mieć problemy w szkole, a nauczyciele i mama mnie ganili.
— Powinieneś być wzorem dla brata! A ty tylko się lenisz! Przestań nas zawstydzać! — krzyczała mama po kolejnej dwói.

Marcin podrósł, a ja musiałem się nim zajmować. Musiałem też z nim wychodzić na spacery. Pamiętam, jak chodziłem z wózkiem po podwórku, czerwony ze wstydu. Chłopcy się ze mnie śmiali. Ale nie mogłem nic na to poradzić.

Wszystko, co najlepsze, było kupowane dla Marcina. Kiedy prosiłem o coś dla siebie, ojczym odpowiadał, iż „nie ma teraz pieniędzy”. Odprowadzałem Marcina do przedszkola i odbierałem go po południu. Potem go karmiłem i zaczynałem sprzątać dom. Czekałem tylko, aż brat dorośnie.

Kiedy poszedł do szkoły, mama powiedziała, iż teraz muszę mu pomagać z lekcjami. Marcin był rozpieszczony i kapryśny. Choćbym nie wiem, jak się starał, uczył się słabo. Kiedy go upominałem, biegł do mamy na skargę. Oczywiście zawsze go broniła, a ja dostawałem burę.

Marcina przenoszono z jednej szkoły do drugiej, ale nigdzie nie potrafił się odnaleźć. W końcu zapisano go do prywatnej szkoły, gdzie za pieniądze nikt „nie czepiał się” jego wyników.

Ja poszedłem do technikum na mechanika. Nie interesował mnie ten zawód, po prostu chciałem uciec z domu.

Potem poszedłem na studia zaoczne i znalazłem pracę. Pracowałem dzień i noc, żeby kupić własne mieszkanie. Potem się ożeniłem.
Marcin dostał mieszkanie od ojca, ale i tak mieszka z rodzicami. Nie chce pracować, a mieszkanie wynajmuje i z tego żyje.

Pewnego razu zebraliśmy się wszyscy u rodziców na Nowy Rok. Przyszła też dziewczyna Marcina. Przechodząc obok kuchni, przypadkiem usłyszałem rozmowę.
— Masz szczęście z Damianem. Jest pracowity i odpowiedzialny. Dlaczego Marcin nie jest jak on? Tyle razy go proszę, żebyśmy zamieszkali razem i założyli rodzinę, a on tylko trzyma się matczynej spódnicy. Przecież z wynajmu mieszkania ma pieniądze. — żaliła się dziewczyna Marcina.
— Tak, Damian jest wspaniały — uśmiechnęła się moja żona. — Odejdź od Marcina, szkoda na niego czasu. Nie będzie z niego dobrego męża.

I rzeczywiście, wiele kobiet próbowało go zmienić, ale jemu nikt nie był potrzebny. Leżał całymi dniami przed telewizorem. Mama nie znosiła jego dziewczyn — żadna nie była dość dobra dla jej synka.

Wtedy zrozumiałem, iż jestem dumny z siebie i szczęśliwy. Los był dla mnie łaskawy i wynagrodził mi wszystkie trudności. Teraz mam rodzinę, piękną żonę, ukochaną córkę i własny dom, który zdobyłem swoją ciężką pracą.

Idź do oryginalnego materiału