Aniela, szesnastoletnia córka mojej przyjaciółki, chciała urządzić piżama party i zaprosiła kilka koleżanek na wieczór i nocowanie. Rzecz jasna, pod subtelnym nadzorem opiekunów. Z pięciu zaproszonych dziewczyn przyszły trzy. Pozostałym nie pozwolili rodzice, a nocować mogły tylko dwie - po jedną z dziewcząt o 21.00 przyjechał ojciec. Z planowanej tanecznej imprezy zrobił się więc wieczorek filmowy...
U niektórych rodziców stopień opiekuńczości wzrasta wraz z wiekiem ich pociechy. Widok zatroskanej mamy lub przejętego taty w drzwiach szkoły średniej to nic niezwykłego. Donoszą swoim pociechom zapomniane zeszyty albo drugie śniadania. Po lekcjach przyjeżdżają po swoje dzieci, by zabrać je do domu albo przewieźć na zajęcia dodatkowe. jeżeli nastolatki chcą iść razem po szkole do galerii handlowej, muszą dzwonić do rodziców i pytać o zgodę. Żeby sobie kupić tam frytki – także.
Ograniczone zaufanie to klucz do kontroli rodzicielskiej
Co ciekawe, wiele nastolatków ma także wydzielaną możliwość korzystania z telefonu, na przykład muszą oddawać go rodzicom przed 22.00, a z powrotem dostają go dopiero rano. Skąd się to bierze, zważywszy, iż młodsze dzieci, dwunasto- czy trzynastoletnie korzystają często z technologii praktycznie bez ograniczeń?
Cóż, w pewnym momencie rodzic zdaje sobie sprawę, iż ma coraz mniejszy wpływ na swój skarb i iż on już lada chwila wyfrunie z gniazda. I, chcąc podświadomie do tego nie dopuścić, zaczyna trzymać go coraz mocniej. Trochę wynika to ze zwykłej troski o dziecko, o naturalną potrzebę ochronienia go przed złem tego świata, ale trochę też z własnego zagubienia. Oto, lada chwila, zostaniemy przecież sami i ta świadomość jest nieco przykra.
Mierzy się z tym każdy rodzic
Najtrudniej jest matkom, zwłaszcza tym samotnym, które całe swoje życie poświęciły dla dziecka. Gdy nastolatek zaczyna chodzić swoimi drogami, tracą to życie, jego sens. Zaczynają coraz dotkliwiej odczuwać pustkę. No więc wypełniają ją, jak mogą, tym dzieckiem. Załatwiają za nie różne sprawy, zapisują do lekarza, fryzjera, robią śniadania i kolacje, dzwonią, jak tylko wypatrzą w sklepie ładną sukienkę, pytają: „Kupić ci?”. Byle tylko ten kontakt był utrzymany.
Niestety działa to tylko na niekorzyść, głównie dziecka. Nastolatek powinien próbować coraz częściej sam o sobie decydować. Tylko w ten sposób może uczyć się dorosłości. Musi zacząć podejmować własne decyzje i przekonywać się na własnej skórze, co się stanie, kiedy nie zje obiadu, a potem jeszcze kolacji, kiedy nie odrobi zadania z matematyki pięć razy z rzędu, kiedy nie kupi sobie biletu miesięcznego na autobus albo kiedy zanocuje u koleżanki, w obcym domu.
Pozwólmy dzieciakom na błędy
Co więcej, nastolatek musi popełniać błędy, to na nich uczymy się przecież najlepiej. Nie znaczy to oczywiście, iż jeżeli masz piętnasto- czy szesnastolatka w domu, to powinnaś przestać się interesować tym, co robi i jak spędza czas, by mógł się prawidłowo rozwijać! Jednak coraz więcej decyzji warto już oddawać jemu.
Chce się zapisać do klubu piłkarskiego? Niech to zrobi (sam) i przekona się, czy jest w stanie pogodzić treningi z nauką. Chce ufarbować włosy na czerwono? Proszę bardzo, ale ostrzeż go, iż w szkole prawdopodobnie będzie miał z tego powodu pod górkę. Chce obejrzeć mecz u kumpla i potem u niego zanocować? Ustal to najpierw z rodzicami kolegi i jeżeli nie będą mieli nic przeciwko temu, to czemu nie? Niech nocuje. Kiedy o 5.00 rano obudzi go braciszek kumpla, pewnie więcej nie będzie chciał już u niego spać. Ale musi sam się o tym przekonać.
Wkraczający w dorosłość młody człowiek, powinien zdawać sobie sprawę z tego, iż to, jak będzie wyglądało jego życie, zależy od niego. I tylko, kiedy pozwolisz mu na własne decyzje oraz na własne błędy, będzie mógł się o tym przekonać. Są oczywiście pewne zasady, których musi przestrzegać, a na których opierają się stosunki rodzinne, jak na przykład zapowiadanie, kiedy mamy zamiar wrócić do domu, wypełnianie pewnych obowiązków, wzajemna szczerość. I tego obie strony – rodzice i dzieci - powinny przestrzegać. Ale zauważ - to nie jest już małe dziecko. Pozostałe sprawy, jak na przykład kwestię ważności biletu miesięcznego, po prostu odpuść. A na pewno nie przychodź do szkoły po szesnastolatka, bo to „straszny obciach”, jak powiedziała córka mojej znajomej.