"Chemiczka powiedziała synowi, iż 'pracuje tak, jak jej płacą'. Uczniowie ją uwielbiają"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Nauczycielom, których uczniowie lubią, dużo łatwiej współpracować z podopiecznymi. A dzieciom i młodzieży zwykle nie imponuje najbardziej taki pedagog, który jest sumienny i rzetelny, tylko taki, który zachowuje się jak kumpel i zjednuje sobie młodych swoim wyluzowaniem. O kimś takim napisała nam w mailu czytelniczka.


Szkolne wspomnienia


Większość z nas ma wiele wspomnień z nauczycielami, których lubiliśmy. Czasami byli to pedagodzy pełni pasji, którzy wiedzę ze swojego przedmiotu przekazywali kreatywnie, z pasją opowiadając o zagadnieniach z historii, z geografii, o literaturze polskiej czy angielskich idiomach.

Sama mam garstkę takich wspaniałych osób, które nauczyły mnie najważniejszych rzeczy, z których korzystam każdego dnia choćby w dorosłym życiu. Pisałam o tym razem z moimi redakcyjnymi koleżankami w artykule "Ich słowa pozostały z nami na całe życie. Dziennikarki zdradziły, jak wspominają swoich belfrów".

Są też tacy pedagodzy, którzy na wiele lat zapadają nam w pamięć z powodu tego, iż są fajnymi, ciekawymi ludźmi z niecodziennymi pasjami i mają świetny kontakt z uczniami. Ich też po latach wspominam z uśmiechem, choć też z poczuciem, iż raczej byli fajnymi kumplami i nie mam z przedmiotów, które prowadzili, jakiejś bardzo rozległej wiedzy. O kilku z nich przypomniałam sobie, czytając maila naszej czytelniczki.

Chemiczka, której szkoda życia na pracę


Piszę do Was, bo mam syna w 7 klasie i chciałabym podzielić się pewnym zaniepokojeniem. Antek radzi sobie w szkole, choć jak każdy chłopak w tym wieku, potrafi znaleźć milion innych zajęć, zamiast się uczyć – komputer, rower, piłka. Ostatnio zajrzałam do Librusa, a potem zapytałam go, dlaczego ma tak mało ocen z chemii, a jego odpowiedź totalnie mnie zaskoczyła.



"Pani powiedziała, iż pracuje tak, jak jej płacą", powiedział z uśmiechem. Serio? Jak nauczycielka może coś takiego mówić do uczniów? W pierwszej chwili byłam oburzona, ale Antek gwałtownie mnie uspokoił, twierdząc, iż przesadzam. "Pani jest fajna" – mówił. "Zamiast lekcji często puszcza nam filmy (niezwiązane z chemią!), pozwala gadać albo grać w gry". Stąd te puste miejsca w dzienniku.



Jestem naprawdę zaniepokojona takim podejściem do nauczania. Czego to uczy dzieci o pracy i obowiązkach? Jasne, nauczycielka jest lubiana, bo nie wymaga niczego, ale czy to jest dobre? Wydaje mi się, iż wysyła im sygnał, iż szkoła to coś, co można olać. Ostatnio czytałam list od mamy, która uważa, iż szkoła powinna wyręczać rodziców w wychowywaniu dzieci – ja się z tym nie zgadzam. Szkoła powinna nauczyć dzieci odpowiedzialności i szacunku do nauki.

Nauczyciel jest wzorem


Zastanawiam się, czy powinnam poruszyć tę sprawę z dyrektorką. Rozmowa z nauczycielką wydaje się trochę ryzykowna, bo boję się, iż może to negatywnie wpłynąć na jej stosunek do mojego syna. Zastanawia mnie też, czemu nauczyciele nie dbają o swoją reputację – w końcu nikt ich nie zmusza do pracy w tej profesji. jeżeli pani się nie stara, bo jej słabo płacą, to może lepiej zmienić zawód na taki, w którym będzie miała satysfakcję.

Może to wszystko to był żart, a może jakaś luźna rozmowa? Antek nie powiedział mi adekwatnie, w jakim kontekście padły te słowa. Tak czy inaczej, nie chodzi mi o krytykowanie nauczycieli, ale o to, jak ich postawa wpływa na uczniów. Chciałabym, żeby szkoła była miejscem, które nie tylko uczy, ale też kształtuje odpowiedzialność i szacunek do pracy. Nauczyciele muszą zdawać sobie sprawę, iż to, jak się zachowują, ma wpływ na młodsze pokolenia, które niedługo zaczną dorosłe życie.

Idź do oryginalnego materiału