Danuta Kowalska siedziała w kuchni, wpatrując się przez okno z ciężkim sercem. Jej jedyny syn, Krzysztof, zapomniał o rocznicy ślubu rodziców i choćby nie zadzwonił. Łzy ciekły po jej policzkach, gdy zastanawiała się, jak spędzić ten smutny dzień. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. „W końcu! Na próżno źle myślałam o synu” – pomyślała z nadzieją, biegnąc do telefonu. Ale gdy podniosła słuchawkę, zamarła, słysząc głos synowej. „Danuta Kowalska, mam do pani istotną sprawę” – zaczęła stanowczo Kinga, nie dając teściowej dojść do słowa, i wyłożyła propozycję, od której Danucie brakło tchu.
„Jak to? Sprzedaliście bez mojej zgody?” – wykrzyknęła Danuta, nie panując nad emocjami. „Jak mogłeś, Krzysztof? Tego się po tobie nie spodziewałam!”
„Mamo, no co ty się tak denerwujesz? Tak wyszło. Kupiec znalazł się szybko, a my potrzebowaliśmy pilnie pieniędzy. Przecież wiesz, Kinga otwiera swój biznes. Mieliśmy czekać, aż wrócisz z sanatorium, żeby się pytać o naszą działkę w Zakopanem?” – odparł zirytowany Krzysztof.
„Synku, jak tak można? Tyle wspomnień wiąże się z tym domkiem! – mówiła z bólem Danuta. – I dla ciebie też. Mogliście się poradzić!”
„Mamo, już wszystko wyjaśniłem” – rzucił zmęczonym głosem Krzysztof i się rozłączył.
Danuta była wściekła. Ostatnio czuła się niepotrzebna, odsunięta, jak intruz we własnej rodzinie. I za wszystko winiła Kingę.
Od kiedy pojawiła się Kinga, Krzysztof się zmienił. Stał się obojętny na życzenia i rady matki. Dzisiejsza wiadomość złamała Danucie serce. Kiedy jej mąż, Wiesław, nalegał, by na ślub podarować synowi rodzinną działkę w Zakopanem, Danuta była przeciw. Ale Wiesław był nieugięty, więc musiała ustąpić.
„Po co się tak przywiązujesz? – mówił Wiesław. – Nam wystarczy mieszkanie. Niech młodzi decydują – czy tam żyć, czy sprzedać. Nie uzbieraliśmy tyle, żeby dać synowi porządny prezent. Działka to najlepsze, co mamy. Nie sprzeciwiaj się, już postanowiłem.”
I oto pięć lat po ślubie Krzysztof oznajmił, iż działkę sprzedali. Danuta była pewna: gdyby Wiesław żył, nie pochwaliłby decyzji syna.
Domek był prawdziwym skarbem: drewniany, dwupiętrowy, z rzeźbionymi okiennicami, przestronną werandą i dwoma balkonami, stał w malowniczym zakątku nad jeziorem, otoczony sosnowym lasem. Kiedyś, zaraz po ślubie, Danuta i Wiesław tam mieszkali, a tamte dni wspominała jako najszczęśliwsze. Przyroda, spokój, mili sąsiedzi, świeże produkty od miejscowych – mleko, jaja, pachnące truskawki – wszystko tworzyło raj na ziemi. Tam właśnie Danuta dowiedziała się, iż zostanie matką. Domek był przesiąknięty jej najlepszymi wspomnieniami.
Kinga, zdaniem Danuty, nigdy nie doceniała tego prezentu. Rzadko przyjeżdżała z Krzysztofem, a żeby zostać na noc czy spędzić tydzień – choćby mowy nie było. „Jestem miejska – mówiła Kinga. – Na wsi nudno, gorąco, kurz, komary. Potrzebuję wygody, klimatyzacji!” – mówiła, poprawiając idealny manicure.
Danuta wciąż jeździła na działkę, najpierw z mężem, a po jego śmierci – sama. W głębi duszy uważała dom za swój, marząc, iż kiedyś syn odda go jej, by mogła tam zamieszkać, ciesząc się spokojem. Zapraszała przyjaciółkę Halinę, i spędzały dni w ciszy, z dala od miejskiego zgiełku.
„Piekna masz działkę, Danuta – mówiła Halina. – Gdyby sprzedać, można by dostać niezłe pieniądze. Takie domki teraz w cenie, a i natura – lepsza niż na wczasach.”
„Nie sprzedamy – odpowiadała Danuta. – Tu tak dobrze. To pamiątka po rodzicach Wiesława.” Marzyła, by tam zamieszkać, przyjmować gości, a może choćby wynajmować część domu, by dorobić do skromnej emerytury.
Kinga, ekonomistka z wykształcenia, po macierzyńskim nie wróciła do księgowości w klubie sportowym. „Nie zamierzam pracować za grosze – mówiła. – To upokarzające.” Krzysztof, inżynier w fabryce, ją wspierał: „Zostań w domu z Kubą, moja pensja nam wystarczy.”
Ale Kinga się nudziła. Syn podrósł, więc postanowiła otworzyć salon pielęgnacji. „Mam pomysł! – oświadczyła Krzysztofowi. – Sprzedamy działkę i kupimy lokal na salon. Już znalazłam, cena dobra.”
„Jesteś pewna, iż dasz radę? – wątpił Krzysztof. – Nie prowadziłaś biznesu.”
„Oczywiście! – odpowiedziała pewnie. – Znajdę fachowców, a wykształcenie mam odpowiednie. Tylko trzeba gwałtownie sprzedać domek.”
„Żal mi działki – sprzeciwił się Krzysztof. – To pamięć po dziadkach, po tacie. Może weźmiemy kredyt?”
„Żadnych kredytów! – odcięła Kinga. – Domek jest wart dużo, starczy nam. Stary dom, po co go żałować? jeżeli nie sprzedamy teraz, później stracimy okazję. Kto wie, może wykupią ziemię pod deweloperkę i po sprawie.”
Jej argumenty, jak zwykle, brzmiały przekonująco. „Mama będzie wściekła” – westchnął Krzysztof.
„Nic się nie stanie, ma mieszkanie – odparła Kinga. – jeżeli chce grzebać w ziemi, niech wynajmie ogródek w ROD. Domek jest nasz, nie jej.”
Krzysztof wynajął ciężarówkę, by wywieźć meble i rzeczy matki. Danuta w tym czasie odpoczywała w sanatorium – wyjazd był prezentem od syna i synowej na jubileusz. Gdy wróciła, okazało się, iż domek sprzedano, a jej marzenia o życiu w raju się rozwiały.
Danuta jeszcze bardziej znienawidziła Kingę. „To ona wszystko uknuła, namówiła Krzysztofa” – myślała, narzekając przed Haliną: „Sprzedać rodzinny dom dla jakiegoś salonu! Jak można to porównywać?”
„Działka nie przynosiła zysku – wzdychała Halina. – A salon to pieniądze. Dziś wszystko mierzy się zyskiem. Szkoda, oczywiście, tak nam tam dobrze było.”
Danuta rzadko odwiedzała syna. Bolało ją słuchanie, jak Kinga chwali się sukcesem salonu: klientki zapisują się miesiąc wcześniej, wszysDanuta rozpromieniła się na myśl o tym, jak życie potrafi zaskakiwać – bo choć straciła domek, zyskała coś znacznie cenniejszego: nową pasję i rodzinę, która w końcu przestała się od niej odsuwać.