Ten obrazek widujemy na każdym kroku: mama (albo tata) usiłuje wyjść ze sklepu, placu zabaw, przedszkola (tak, wiele dzieci lubi przedszkole!), a dziecko nie za bardzo. Idzie wolno, noga za nogą, dokładnie ogląda wszystkie rośliny wystające z chodnika, mrówki i biedronki, a czasem po prostu leży w poprzek korytarza i jest mu dobrze. A mamie się śpieszy.
Najpierw tłumaczy dziecku, iż trzeba już iść, bo ktoś tam czeka, bo trzeba zrobić obiadek, bo zaraz będzie ciemno. Te argumenty jednak nie przekonują malucha. Poddaje się więc i zaczyna prosić: „No chooodź, szybciej”. Także zero reakcji. W takim razie trzeba inaczej: „No to ja idę, pa pa!”. Wtedy rzeczywiście - dziecko się zrywa i biegnie za matką, często już popłakując. Nic dziwnego, przestraszyło się.
Czego boją się dzieci?
Żeby wymóc na dzieciach pewne zachowania czy reakcje, często uciekamy się do metod godnych pożałowania. Maluch nie chce się ubrać? „Liczę do trzech i masz się ruszyć! Raz, dwa...”. Dwa i pół... Nigdy nie doliczamy do trzech (bo niby co wtedy miałoby się stać?!), ale napięcie stopniujemy już głosem tak groźnym, iż faktycznie malec zaczyna się ubierać. Liczenie do trzech bywa, co prawda, pomocne przy mobilizowaniu dziecka, jednak nie wtedy, gdy dziecko zaczyna się bać.
Dzieciak dokazuje tak, iż jeszcze chwila i rozniesie cały dom? Nie chce się uspokoić? „Zobaczysz, jak będziesz taki niegrzeczny, przyjdzie dziad i i cię zabierze!”, „Oddam cię sąsiadowi!”, „Chyba zaraz poszukasz sobie innej mamusi!”, wytaczamy swoje działa. A może dziecko nie chce zjeść obiadu? „Czemu robisz mi przykrość?”, „Zjedz ładnie, bo inaczej sobie pójdę” - to już naprawdę gruby kaliber. Dlaczego tak mówimy?
Straszymy machinalnie, bez zastanowienia
Bo cię zabierze Baba Jaga. Bo cię pies zje. Bo cię tu zostawię. Bo cię pani weźmie. Zastanawiałaś się kiedyś, jakie to straszne dla dziecka? Szkoda, iż nie dla nas – rodziców. My tak mówimy odruchowo, tak kiedyś do nas mówiono, tak się po prostu tylko „mówi”. adekwatnie to rodzaj żartu. Słowa wyrzucane z ust jak pociski, niemające żadnego pokrycia w rzeczywistości. Przecież nigdy nie oddałybyśmy dziecka żadnemu sąsiadowi, to absurd!
A jednak dziecko z powodu tych gróźb może bardzo się przestraszyć, często choćby popłakać. Wszystko dlatego, iż ono jeszcze nie umie czytać między wierszami, nie rozumie ironii, nie ma rozwiniętego poczucia humoru, bierze wszystko dosłownie i tyle. Pamiętam, jaki przerażony był kiedyś mój dwuletni synek, jak mu powiedziałam, iż muszę rzucić na coś okiem...
Dlaczego robimy to własnym dzieciom?
Odpowiedź jest prosta. Bo czujemy się zmęczeni albo nam się nie chce, albo się spieszymy. W każdym razie jesteśmy zajęci w jakiś sposób sobą, nie dzieckiem. Nie zastanawiamy się nad tym, co mówimy, chcemy tylko osiągnąć jakiś cel. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie chce tego robić kosztem ukochanego dziecka! Dlatego... ugryź się czasem w język.
Odłóż na bok własną wygodę, by dotrzeć do dziecka
Dzieci się buntują z bardzo prostego powodu – lubią czuć kontrolę nad swoim życiem. Czy to jest dziwne? Niezrozumiałe? Każdy chce o sobie sam decydować. To naturalna ludzka potrzeba. Zatem, by przekonać do czegoś swoje dziecko, musisz się trochę postarać. Używaj mądrych argumentów, no i daj mu czasem odczuć, iż ma tę kontrolę.
Na przykład, nie mów, iż trzeba iść, bo nie ma czasu – to nic nie znaczy. Dziecko ma mnóstwo czasu. Powiedz, iż starszy brat czeka w domu i martwisz się, bo nie chcesz, żeby był głodny. Dodaj, iż jest ci przykro, iż nie chce się ruszyć z miejsca. Ale nie strasz! Już lepiej stanowczo wziąć malucha za rękę (albo na ręce) i wyprowadzić ze sklepu/placu zabaw/przedszkola, niż wywoływać w nim lęk. Czasem pozwól mu też zadecydować. Może zechce wyjść, jeżeli będzie mógł wybrać drogę do domu?
Strach nie jest niczym dobrym. Istnieje teoria, którą wyznają niektóre rodziny, iż dziecko powinno trochę bać się mamy i taty, bo na tej podstawie buduje do nich szacunek. Jednak współczesna psychologia temu zaprzecza. Zdrowe relacje w rodzinie opierają się na wzajemnym zaufaniu. Dziecko powinno czuć się bezpiecznie przy swoich opiekunach pod każdym względem. Dlatego zanim następnym razem wyrzucisz z siebie bezmyślne „ja idę, cześć!”, zastanów się.