Co ja tu robię? / owsianko

publixo.com 3 godzin temu


Odkąd zaczniemy porozumiewać się, a nie tylko okładać kijami, wzbogaci się nam, urozmaici słownictwo. Ziści się nasze marzenie: zapoczątkujemy wyciąganie samodzielnych wniosków.

Obędziemy się bez narzuconego rozumowania dzięki nierealnych obietnic. Zrezygnujemy z kija i marchewki i naciąganych interpretacji. Język przestanie być siermiężny, prostacki i ubogi, a odkąd zajdą w nas mentalne i obyczajowe przemiany, spojrzymy inaczej na siebie. A zwłaszcza na polityków ze wszystkich po transformacyjnych stron.

Znikną zamierzone retusze dziejowych procesów i powróci się do rzetelnej historii, a ludzie uważani za oszołomów i z premedytacją rujnujący nasz kraj, osobnicy zauroczeni konserwatywnym obłędem, zostaną wykreśleni z politycznego życia.

Do łask wrócą pojęcia znane i drogocenne jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Na razie są obśmiewane przez tych, co mówią o Miłości do Ojczyzny w sposób patetyczny, dęty i nieprawdziwy. Na razie słyszymy o płaczliwym patriotyzmie grobów i świętowaniu przegranych walk o Niepodległość. Na razie ludzie o PiS-owskim zabarwieniu występują w imieniu nas wszystkich i na razie nie możemy się temu przeciwstawić.

Mamy tego świadomość: stare autorytety, stare ideały pokryte zostały nostalgicznym kurzem zapomnienia. Zmieniły się gusty, przyzwyczajenia i wymowy. Inną miarę przykładamy do zjawisk zachodzących onegdaj, innymi kryteriami ocen posługujemy się teraz.

Wiemy, iż całkowite powroty nie są możliwe, bo i my przez ten czas zmieniliśmy się tak bardzo, iż gdy trafiamy do miejsc, w których byliśmy niegdyś, jesteśmy już zupełnie innymi ludźmi, a nasze reakcje, zmysły i doświadczenia, uległy metamorfozie; co innego nas smuci, co innego bawi, dostrzegamy więc, iż i nasz charakter, nasze podeście do życia, do krewnych, bliskich, sąsiadów, to wszystko, co niegdyś stanowiło o naszym charakterze, ustąpiło huraganom przemian.

Tak też, skoro o tym wszystkim wiemy, powinniśmy zastanowić się, o jakiej Polsce myślimy. Czy o powrocie do PRL i wszechwładzy państwa wdzierającego się w prywatność swoich obywateli proponowanym przez PiS, czyli o państwie nierealnych obietnic? A może wreszcie zdecydujemy się na wybór polityków dbających o kraj: decydentów z prawdziwego zdarzenia?
*
Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale za dawnych lat byłem – młody; też nosiło mnie na barykady i też sprzeciwiałem się zastanym porządkom. Zatem mniej więcej wiem, iż jak kogo przyciśnie, to obala co popadnie i wywija poglądami na każdy temat. A teraz, gdy patrzę na zanikanie onegdajszych znaczeń i kiedy dostrzegam, jak na ich miejscu powstają nowe, ogarnia mnie żal, bo nie umiem rozgryźć, dlaczego tak jest, iż zmiany idą w gorszą, a nie w lepszą stronę.

Niby opisano już wiele. Indywidualne lub zbiorowe przeżycia. Rozmaitego kształtu stany. Wzruszenia pomagające uwierzyć w człowieka. Albo i nie. Złe dzieciństwo. Skarby mitów. Upadki, wzloty.

Gorzej czy lepiej utrwalono każdą figurę problemu. Jednak za każdym razem, kiedy pragnę uchwycić świat za pysk i zmierzyć się z jego schematami – popadam w nowe. Nowe schematy są chwilowo prekursorskimi, bo zostaną również zakwestionowane przez następne pokolenia.

Patrzę, jak moje ideały tracą znaczenie, jak są niszczone i modyfikowane przez usta lilipucich intelektualistów, jak stają się najeżone wątpliwościami, zastrzeżeniami, spłyceniami, jak dążą do zagłady i cuchną zredukowane do padliny.

Patrzę na ich rozpaczliwe dostosowywanie do rzeczywistości, ale nic nie może zapobiec moim natręctwom, moim postępującym procesom cynizmu. Z pewnością istnieje rozsądne wytłumaczenie tego faktu, ale sęk w tym, iż nie jestem rozsądny, a raczej przeciwnie: argumenty za zmianą na gorsze przechodzą mi obok mózgu.
*
Prym w atakach na przeszłość wiodą młode pokolenia, co wydaje się oczywiste. Potrzeba podważania i obalania zaskorupiałych prawideł jest motorem postępu. Czymś, bez czego żadna cywilizacja nie mogłaby się rozwijać. Bunt jednak musi mieć uzasadnienie. A więc argumenty. A więc propozycje; sprzeciw bez nich, uważany jest za demagogię.

Stara to prawda, iż przywilejem młodości jest bunt. Bunt ożywia zalękłych i zaraża ich odwagą. Buntownicy powiadają: obalamy, niszczymy, zgoda, ale dajemy coś w zamian: nie zostawiamy zgliszcz, ale oferujemy lepsze rozwiązania.

Tymczasem obecni zapominają, iż współczesność jest kontynuacją przeszłości, iż bez gruntownej, a nie powierzchownej wiedzy o minionych czasach mogą być tylko oczytanymi analfabetami.

Wyposażeni w podobny gust, wychowani w medialnym maglu, w kulcie kasy i cwaniactwa, wchodzą w świat i od tego momentu biorą udział w absurdzie: jako dorosłe egzemplarze, zasiadają na stanowiskach zwędzonych poprzednim kacykom.

Przystępują do rządzenia, panowania, do decydowania o słuszności poglądów, o których nie mają pojęcia. Ustanawiają swoje prawa. Wprowadzają swoje normy i denne przepisy. Biorą się za troskę o rodzinę, za edukację, w której nie chodzi im o podniesienie poziomu nauczania, ale o jego obniżenie: by następne pokolenie było głupsze od nich.

Tak właśnie zanikły moje złudzenia.

Postanowiłem więc przeczekać lepsze czasy. Czasy triumfalnej pychy i odrzucania logiki. JEDNEGO kroku do przodu po to tylko, by wycofać się z podjętego zamiaru i zrobić dwa kroki wstecz.

Zadecydowałem, iż w razie gdyby nastąpił sezon na wrażliwe odbieranie świata, będę grzeczny jak jasna cholera, uczynny, wnikliwy, przepojony braterstwem i te pe. Niech inni teraz bawią się we wrażliwość, reagują na zło, krzywdę, grają w cymbergaja z głupotą. Ja z tym skończyłem. Wypisałem się z aktywności, z zaangażowania w cokolwiek. Wziąłem głęboki oddech i rzekłem sobie, iż już nie mam zamiaru bredzić o szlachetności, honorze i pozostałych błahostkach.

W takich momentach pocieszałem się, iż pragnąc lepszych dni, może nie warto wspominać minionych; czas pędzi nie w tą stronę, co my i choć się nam wydaje się, iż jesteśmy w stanie pokierować nim, ulegamy złudzeniu. Bo złudzeniem jest myśl o nieskażonych powrotach do tego, co przeszło, ponieważ jeżeli choćby nastąpi cud i nagle stanie się tak, jak sobie wymarzyliśmy w najśmielszych snach, rzeczywistość będzie miała już dla nas inną formę i czego innego będziemy od niej oczekiwać.*
Dostosuj się, przyjmij do wiadomości, iż są inne czasy, mówią mi różni ludzie. Bądź ucharakteryzowany na cherubinka, chodź w triumfalnym sznurowadle zamiast ponurego krawata, ciesz się bez względu na to, iż nie ma czym!

Nie potrafię, odpowiadam. Zanadto pamiętam poprzednie czasy, buntuję się więc, protestuję, zamykam w sobie i odtąd przebywam w krainach błyszczących lakierków i trzcinowych laseczek, butonierek i katlei, w promenadowych pejzażach, wśród serdecznych pozdrowień i przyjaźni na mur. Za sobą zostawiam widok dzieci niosących reklamówki z głowami szczęśliwych, wyrwanych z życia rodziców.


Idź do oryginalnego materiału