**Dziennik, 12 maja 2023**
Co, już jestem stara? Bezużyteczna? głos matki zabrzmiał obrażony. Ależ ja jeszcze mogę niejedno!
Kasia! Kasieńka! Ile razy mam cię wołać? krzyk matki roznosił się po całym mieszkaniu, docierając choćby przez zamknięte drzwi pokoju dziecięcego, gdzie Katarzyna próbowała uśpić trzyletniego Wojtusia.
Mamo, poczekaj pięć minut! Synuś zasypia! odparła, głaszcząc chłopca po plecach.
Jakie pięć minut? Źle się czuję! Ciśnienie mi skacze! Obiecałaś mi tabletki! w głosie matki pojawiły się znajome, histeryczne nuty.
Kasia westchnęła. Wojtuś był już prawie uśpiony, ale teraz znów otworzył oczy i patrzył na nią z niepokojem.
Mamusiu, babcia płacze? szepnął.
Nie, słoneczko, nie płacze. Śpij, śpij Kasia pocałowała go w czoło, ale w środku czuła ucisk. Matka nie płakała krzyczała. A to było jeszcze gorsze.
Danuta Janowska siedziała w kuchni, teatralnie przyciskając dłoń do serca i ciężko oddychając. Gdy zobaczyła córkę, pokiwała głową z wyrzutem.
Widzisz, do czego doprowadziłaś! Serce wali, w głowie się kręci! A ty z wnukiem się bawisz! Mówiłam najpierw tabletki, potem dzieci!
Mamo, no jak tak można? Dziecko zasypia, nie można go przerywać. Wojtuś będzie się potem wiercił całą noc Kasia wyjęła z apteczki znajome leki na ciśnienie i nalała szklankę wody.
A ja mam umierać, tak? Danuta odsunęła się urażona. Dawniej tak nie robiłaś. Dawniej, jak tylko poprosiłam, od razu biegłaś. A teraz teraz twoja rodzina jest ważniejsza niż własna matka!
Kasia milcząco podała tabletki i wodę. Tak, dawniej rzeczywiście rzucała wszystko i biegała na każde skinienie. Był czas, gdy prośby matki brzmiały łagodnie: Kasieńko, kochanie, przynieś mi proszę lekarstwo. Teraz były to rozkazy: Kasia! Natychmiast daj tabletki!
Mamo, weź lek i odpocznij. Zaraz ci się poprawi powiedziała cicho.
Odpocznij! Łatwo mówić! A kto ugotuje obiad? Kto jutro Wojtusia do przedszkola przygotuje? Danuta zaczęła wyliczać swoje obowiązki, a z każdym słowem jej głos stawał się coraz bardziej oburzony. Ja tu nie jestem służącą! Pomagam wam, poświęcam zdrowie, a wy
Mamo, nikt cię nie zmusza do gotowania. Ja sama mogę przerwała Kasia.
Tak?! A kiedy ty gotujesz? Po dziewiątej wieczorem! Dziecko głodne, mąż wróci z pracy też będzie chciał jeść. Nie, ja na to nie mogę patrzeć!
Kasia usiadła na krześle naprzeciw matki. Mieszkały razem od dwóch lat, od kiedy urodził się Wojtuś. Wtedy Danuta przeprowadziła się do nich z własnego M-2, by pomagać z wnukiem. Na początku to naprawdę była pomoc. Danuta z euforią zajmowała się chłopcem, gotowała, sprzątała. A Kasia pracowała i czuła się bezpieczna w domu wszystko pod kontrolą, dziecko pod opieką kochającej babci.
Ale coś się zmieniło. Propozycje pomocy stały się obowiązkami. Prośby żądaniami.
Wiesz co, mamo zaczęła ostrożnie Kasia może pomyślimy o dobrej niani dla Wojtusia? Ty się męczysz, nerwy
Niani?! Danuta aż podskoczyła na krześle. Obcą kobietę do mojego wnuka? Zwariowałaś?! Kto go lepiej wychowa niż ja? Kto lepiej nakarmi, ubierze?
Mamo, nie mówię, iż gorzej. Po prostu ty
Co? Stara się zrobiłam? Bezużyteczna? głos matki zabrzmiał dotknięty. Ależ ja jeszcze dam radę! Dziesięciu takich wnuków bym wychowała! Tylko potrzebuję trochę pomocy, zrozumienia! A nie tego, co ty teraz robisz!
W przedpokoju rozległy się kroki wracał z pracy Tomasz, mąż Kasi. Odetch