– Zlikwidujemy prace domowe w szkołach podstawowych – obiecywał Donald Tusk na konwencji Koalicji Obywatelskiej. PiS zapowiada z kolei, iż chce wprowadzić program odrabiania lekcji w najmłodszych klasach wyłącznie na świetlicy. Wygląda na to, iż politykom tuż przed wyborami zamarzyła się szkoła bez prac domowych.
Jedni i drudzy twierdzą, iż zmiany te realnie odciążą rodziców, którzy przecież często muszą pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji. Brak zadań, które trzeba wykonywać w domu, to więcej czasu w wspólną zabawę, przekonują.
Czy to realne?
Od lat mówi się tym, iż uczniowie po powrocie ze szkoły zaczynaj "drugi etat". Nie mają czasu w rozwijanie pasji, relaks i kontakty towarzyskie. Przestaje dziwić, iż często są wypaleni i sfrustrowani. Serdecznie dość mają także rodzice młodszych dzieci, którzy wieczorami muszą ślęczeć nad książkami ze swoim pociechami.
Wiele badań dowodzi, iż prace domowe wcale nie poprawiają wyników w nauce. Jednak czy rezygnacja z nich to realna obietnica wyborcza? Zdaniem wielu to jedynie słowa rzucane na wiatr z różnych względów.
To się nie udaje
Są dyrektorzy, którzy od lat usilnie próbują ograniczyć ilość zadawanych prac domowych w prowadzonych przez siebie placówkach. Często spotykają się z olbrzymim sprzeciwem zarówno nauczycieli, jak i rodziców.
Choć wielu rodziców uważa, iż prac domowych jest byt dużo, to przez cały czas są i tacy, którzy uważają, iż bez zadawania zdań dziecko niczego się nie nauczy. Nie są w stanie sobie wyobrazić, by edukacja zadziałała bez tradycyjnego podejścia, w jakim sami byliśmy wychowywani. Rodzicom przez cały czas często się wydaje, iż systematyczne odrabianie prac domowych jest gwarantem sukcesu i synonimem regularnej nauki.
Zapytani przez nas rodzice wydają się sceptyczni. – Co to za idiotyczny pomysł polityków! Syn już zupełnie przestanie się uczyć. Praca domowa to przecież sposób na to, by dziecko powtórzyło materiał przerobiony w szkole. To pewne, iż bez takich zadań samo z siebie choćby nie otworzy podręcznika – mówi mieszkanka Krakowa, mama ucznia 4 klasy szkoły podstawowej. Wątpliwości ma też Ilona z Warszawy: – Brak pracy domowej to będzie jasny sygnał dla uczniów, iż nie muszą nic robić w domu. Zamiast odciążyć rodziców, zrzuci się na nich odpowiedzialność. Bo kto inny jak nie my, będzie musiał nauczyć dzieci systematycznego powtarzania materiału?
Co ciekawe, przeciwni są także nauczyciele. W wielu szkołach widać zmianę w podejściu do tematu prac domowych, np. niektórzy pedagodzy staraj się odchodzić od tradycyjnych zadań z podręcznika na rzecz ciekawych projektów czy prac w grupach. Jednak nauczyciele nie widzą możliwości, by całkowicie zrezygnować z prac domowych. Dlaczego? Świetnie zdają sobie sprawę z tego, iż podstawa programowa jest po prostu przeładowana i nie zawsze udaje się przerobić cały materiał na lekcji.
Jedno jest pewne, zbyt dużo prac domowych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Bez zmian w systemie, odgórny zakaz nic nie zmieni.