Co się dzieje z tobą i tą Zofią? Po co ci żona, która po porodzie rozmięknęła i teraz hulajduje jak balon? Myślisz, iż schudnie? Jasne, czekaj, tylko będzie gorzej!
Ale ona jest spokojna. I tak naprawdę podoba mi się, iż jest pełniejsza. Kiedyś była szczupła jak patyk, a teraz ma krągłości!
Mężczyzna, Fryderyk, patrzy na swoją żonę i nie może powstrzymać uśmiechu. Jego najlepszy kumpel, Arkadiusz, natychmiast klepie go po ramieniu.
Hej, nie wyciągaj tego za daleko, dobra? Nieważne co ci się podoba. Na sylwestrowym spotkaniu w biurze pokażesz się z nią i będziesz się wstydził patrzeć kolegom w oczy. Jesteś wysokim, szerokim przystojniakiem. Kobieta ma swój czas, ale my, faceci, jesteśmy wolnymi kawalerami w każdym wieku!
Fryderyk kiwa głową. Myśl, iż może za długo siedzi w tym małżeństwie, powoli się wkrada. Dawniej był zalotnikiem, dopóki Zofia go nie zmieniła spokojna, piękna, dobra, troskliwa. Gotuje tak, iż nie można przestać jeść. Fryderyk przybrał na wadze dziesięć kilogramów od ślubu i właśnie mają małe dziecko.
Musisz wymieniać żonę co jakiś czas, jak stare opony! ryczy Arkadiusz ze śmiechem. Ja się rozwiodłem i teraz spotykam się z Leną. Młodą, pełną energii. A jak coś pójdzie nie tak, zamienię ją na kolejną!
Po tej rozmowie Fryderyk coraz częściej rozważa słowa przyjaciela. Arkadiusz go nakręca, a on nagle przyjmuje te myśli za własne. Może naprawdę zbyt długo trzyma się tego związku?
Zofio, przybrałaś
Zanim dodał choćby słowo, żona, trzymając noworodka przy piersi, szeroko otwiera oczy.
I co z tego? Boże, przybrałam pięć kilogramów czy to tragedia? To ja opiekuję się dzieckiem, jestem wyczerpana, pracuję z domu. Cały dom spoczywa na mnie: opieka nad maluszkiem, praca, finanse, rachunki, zakupy, gotowanie! A ty chcesz mnie dręczyć o pięć małych kilogramów?!
W duszy Zofii rozbrzmiewa huk, jakby pękła rura. Chce wybuchnąć łzami, bo czuje, iż jej mąż nie docenia wysiłku. Gdyby odeszła, zostawiłby ją samą z wszystkimi problemami.
Po co ciągle harujesz o te kilogramy? Przyniosłam na świat człowieka, a ty mówisz o kilogramach!
Zofia szepcze, idzie do pokoju dziecięcego z maleństwem w ramionach. Fryderyk siedzi przez cały czas w krześle. Gdyby miał inną żonę, może nie krzyczałby.
Z każdym dniem Fryderyk zapada głębiej w myśli zasiane przez Arkadiusza. Coraz bardziej przekonuje go, iż przyjaciel miał rację. Nie porzuci dziecka pomoże, ale plan B nigdy nie zaszkodzi.
Zobacz, jak Łucja z drugiego działu na ciebie patrzy! Pożera cię spojrzeniem! Jest wolna, sprawdziłem. Piękna, sportowa. Wygląda jak obraz! Obok niej twoja Zofia nie ma szans! mówi Arkadiusz, podchodząc do stołu.
Łucja stoi przy dystrybutorze wody, młoda i atrakcyjna, od czasu do czasu spogląda na kolegów. Fryderyk nie dostrzega tego ognia w oczach, o którym mówi Arkadiusz. Przyjaciel ma jednak większe doświadczenie.
Wrócisz do domu, a taka kobieta będzie czekać! Wyobraź sobie: wysokie obcasy, bielizna, wszystko, by zadowolić mężczyznę! A twoja? Pewnie w szlafroku z plamami po jedzeniu dziecka! Starzejesz się niedługo będzie trudniej znaleźć dziewczynę.
Arkadiusz poklepuje Fryderyka po ramieniu, wraca do swojego działu, podrzucając Łucji kilka niecenzuralnych żartów. Fryderyk czuje ukłucie zazdrości. Arkadiusz zawsze potrafi rozmawiać z kobietami, zdobywać numery, chwalić się udanymi nocami.
Fryderyk odwiedza mamę, Lidię, i opowiada, iż żona już mu nie odpowiada. Lidia, zawsze po jego stronie, tym razem nie popiera go.
Głupi chłopcze, twoja żona dała ci dziecko, pracuje, prowadzi dom, jest piękna a ty marszczysz nos! Wy wszyscy faceci jesteście tacy, Fryderyku. Nie potraficie docenić tego, co macie, tylko patrzycie w las jak wilki. Zakończycie sami, jak starzy wilki, wycie na księżyc!
Jej słowa mijają go obojętnie. Wciąż łapie za wzrok Łucję w pracy, licząc, iż przyjaciel ma rację. Czas nieubłaganie płynie nie znajdzie już tak młodej kobiety, nie potrzebuje wróżki, żeby to zobaczyć. Pewnego dnia Fryderyk wraca do domu tak przytłoczony, iż nie myśli o niczym oprócz słów Arkadiusza.
Siedzi naprzeciw żony, która kołysze dziecko po kolejnej bezsennej nocy. Cienie pod oczami, skóra nie taka jak dawniej, nie ma już atletycznej sylwetki. Rozumie, iż ją kocha, ale przeraża go myśl, iż może tracić męskie szanse.
Zofio, chyba powinniśmy się rozstać. Po porodzie się zmieniłaś. Zdałem sobie sprawę, iż to czas.
Jego słowa są niejasne, przerysowane, czują się jak wymówki. Z początku Zofia nie odpowiada, patrzy w jego oczy, w których widać jedynie zmęczenie. Kładzie dziecko do kołyski, zapakowuje dwie walizki, bierze malucha i idzie w korytarz. Nie mówi nic, ale widać, iż zamierza odejść.
Fryderyk chce krzyknąć, zatrzymać ją, uklęknąć i przeprosić. ale myśl o upokorzeniu przed przyjacielem, gdy opowie całą historię, hamuje go.
Wiesz co, Fryderyku Może powinieneś przez jakiś czas zamieszkać sam bez mnie, bez naszego synka. Kiedy miałeś wypadek i leżałeś w łóżku, pielęgnowałam cię rok. Pracowałam, opróżniałam kosze na odchody, robiłam ćwiczenia, szukałam najlepszych lekarzy, brałam pożyczki i spłacałam je. Nie mówiłam wtedy nic o rozwodzie. A ty wyrzuciłeś mnie z dzieckiem w ramionach przez pięć kilogramów.
Zofia odwraca się i odchodzi, nie czekając, aż Fryderyk zrozumie. On stoi w drzwiach, słysząc, jak jej kroki znikają, i czuje jedynie przytłaczający ból nieodwracalnego błędu.
Następnego ranka idzie do biura bez humoru. Wszystko mu wypada z rąk. Arkadiusz podskakuje wokół niego, gratuluje, łapie za rękę, jak chłopcy na podwórku.
No i tak, chodź podrywaj Łucję. Coś pięknego jak nie, to ją sobie zabiorę.
Arkadiusz się śmieje, Fryderyk nie czuje radości. Patrzy w górę, a Senya zdaje się rozumieć.
Powiem ci, Senya. Byłem głupi, wierząc ci. Miałem żonę, o której każdy facet by pozazdrościł! Mam syna, dobrą rodzinę! Nie potrzebuję twoich młodych dziewczyn!
Mówisz jak podległy mąż, a nie mężczyzna!
A mężczyzna w twojej książce to ktoś, kto porzuca żonę i dziecko? Albo ktoś, kto skacze od jednej dziewczyny do drugiej? Czy mężczyzna to ten, co nie potrafi trzymać się jednej kobiety i ucieka przy pierwszym szelestu sukni?
Arkadiusz czuje się urażony, a przyjaźń przechodzi burzliwą kłótnię. Fryderyk decyduje, iż jeżeli nic się nie zmieni, nie będzie już przyjacielem Arkadiusza. Z takim najlepszym przyjacielem nie potrzebuje wrogów.
Tego samego dnia Fryderyk przynosi Zofii ogromny bukiet kwiatów, klęka i błaga o przebaczenie, przyznając się, iż uwierzył w bajki przyjaciela. Zofia wybacza, wracają do mieszkania i znów żyją w zgodzie. Wydaje mu się, iż kocha ją bardziej niż kiedykolwiek. Nie postrzega już jej jako dodatek.
Dla niego Zofia jest najpiękniejsza, najcenniejsza. Nie liczy się waga, nie liczy się zmęczenie. Fryderyk zaczyna aktywnie pomagać żonie: opiekuje się dzieckiem, wstaje w nocy, ubiera, karmi, sprząta, gotuje. Zofia zapisuje się na siłownię, odzyskuje formę.
Krok po kroku ich związek wraca na adekwatne tory. Fryderyk obiecuje sobie, iż nigdy nie popełni ponownie takiego błędu. Cała sytuacja staje się dla niego istotną lekcją: zawsze trzeba kierować się własnym rozumem.














