Dziennik, 12 grudnia 2023r.
Co ty masz z tą Zofią? Po co ci żona, która po porodzie stała się taka rozciągnięta? Teraz chodzi jak balon nad biurkiem. Myślisz, iż jeszcze schudnie? Czekaj, tylko będzie gorzej!
A jednak jest spokojna. I przyznam się, iż lubię, iż jest nieco zaokrąglona. Kiedyś była chuda jak patyk, a teraz ma krągłości!
Mówię tak o żonie, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu. Mój najlepszy kumpel, Arkadiusz, natychmiast klepie mnie po ramieniu.
Nie daj się ponieść, Feliksie. Kto cię obchodzi, co lubisz. Na Sylwestra w biurze pojawisz się z nią i będziesz się wstydził patrzeć kumplom w oczy. Jesteś wysoki, szeroki, przystojny. Kobieta ma swój krótki rozkwit, a my, faceci, pozostajemy wolnymi kawalerami w każdym wieku!
Potrząsnąłem głową, ale wpadło mi do głowy, iż może naprawdę zbyt długo siedzę w tym małżeństwie. Kiedyś byłem typem flirciarza, dopóki Zofia nie zmieniła mnie. Spokojna, piękna, dobra, troskliwa. Gotuje tak, iż nie mogę oderwać się od talerza. Sam przybrałem około dziesięciu kilogramów od ślubu, a dopiero co przywitaliśmy na świecie nasz maluch.
Trzeba regularnie wymieniać żonę, jak zużyte opony! ryczał Arkadiusz, wybuchając śmiechem. Rozwiodłem się i teraz spotykam się z Leną. Młodą, silną. Jak coś się popsu, wymienię ją na inną!
Po tej rozmowie nie mogłem przestać myśleć o słowach przyjaciela. Arkadiusz wciągnął mnie w swój klimat, a ja nagle przyjąłem jego myśli jako własne. Może rzeczywiście zbyt długo tkwię w tym związku?
Zofio, przytyłaś…
Zanim zdążyłem dokończyć, Zofia przytuliła śpiącego już niemowlęcia i spojrzała na mnie zdumiona.
I co z tego? Bo przybrałam pięć kilogramów, to tragedia? To ja opiekuję się dzieckiem, nie przespana, pracuję z domu. Cały dom spoczywa na moich barkach: opieka nad maluchem, praca, finanse, rachunki, zakupy, gotowanie! A ty drwisz o pięciu chudych kilogramach?!
To było jak rozprysk w mojej duszy. Czułam, iż mam ochotę wybuchnąć łzami, bo nie doceniasz tego wszystkiego. Gdyby mnie zostawiła, zostałbym sam z tą lawiną problemów, które mnie przytłoczą.
Po co ciągle kombinujesz te kilogramy? Przyniosłam na świat człowieka, a ty mówisz o kilogramach!
Zofia wzdychała, otuliła dziecko i poszła do pokoju dziecięcego. Ja siedziałem dalej w krześle, myśląc, iż przy innej żonie nie krzyczałaby tak głośno.
Z każdym dniem głębiej wnikały w mnie słowa Arkadiusza. Coraz bardziej przekonywało mnie, iż przyjaciel ma rację. Nie zostawię dziecka pomogę ale plan B nigdy nie zaszkodzi.
Popatrz, jak Łucja z drugiego działu na ciebie patrzy! Pożera cię spojrzeniami! Jest wolna, sprawdziłem. Piękna, sportowa. Wygląda jak obraz! Przy niej twoja Zofia nie ma szans! mówił Arkadiusz, podchodząc do stołu.
Łucja stała przy dystrybutorze wody. Młoda, ładna, co jakiś czas zerkała na kolegów. Nie dostrzegłem tego ognia w oczach, o którym opowiadał Arkadiusz, ale przyjaciel miał większe doświadczenie.
Kiedy wrócisz do domu, taka kobieta będzie czekać! Wyobraź sobie: szpilki, bielizna, wszystko, co sprawia mężczyźnie przyjemność! A twoja? Pewnie w szlafroku z plamami po mleku! Z wiekiem będzie ciężej znaleźć dziewczynę.
Arkadiusz poklepał mnie po ramieniu i wrócił do swojego działu, rzucając kilka niecenzuralnych żartów w kierunku Łucji. Poczucie zazdrości podkrajało mnie. On zawsze potrafił nawiązać rozmowę z kobietą, zdobyć numer, pochwalić się udaną nocą.
Poszedłem do mamy i opowiedziałem jej, iż żona już nie pasuje mi tak, jak kiedyś. Lilia Nikolaewna, zawsze stała po mojej stronie, tym razem nie dała mi poparcia.
Ty mały łobuzie, twoja żona dała ci dziecko, pracuje, prowadzi dom, jest piękna krzyknęła. A ty unosisz nosem! Wszystko wam, mężczyźni, jedno i to samo: nie potraficie docenić tego, co macie, a wciąż wpatrujecie się w las jak wilki. Potem zostajecie starzy, sami, wycie do księżyca!
Jej słowa przeszły mi obok. Wciąż łapałem wzrok Łucji w pracy, myśląc, iż przyjaciel ma rację. Czas nieubłaganie płynął nie spotkam już takiej młodej kobiety, nie muszę wrócić się do wróżki, by to zobaczyć.
Pewnego wieczoru, po kolejnej bezsennej nocy, siedziałem przy Zofii, co kołysała dziecko. Cienie pod oczami, skóra nie tak jędrna jak dawniej, brak sportowej sylwetki. Wiedziałem, iż ją kocham, ale przerażało mnie, iż mogę przegapić wszystkie męskie szanse.
Zofio, myślę, iż powinniśmy się rozstać. Po porodzie się zmieniłaś. Zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy i może to jest czas wpadłem w słowa, szukając delikatniejszego wyrazu, czując się jak głupi oszust, który uparcie unika spojrzeń, gdy ktoś pyta o jego sprawy.
Na początku Zofia nie odpowiedziała. Spojrzała w moje oczy, w nich tylko zmęczenie, bez gniewu czy rozczarowania. Położyła dziecko w kołysce, upakowała dwa walizki, wzięła malucha i ruszyła w korytarz. Nie powiedziała nic, ale widać było, iż zamierza wyjść.
Miałem krzyczeć, powstrzymać ją, uklęknąć i przeprosić, ale myśl o upokorzeniu przed Arkadiuszem, gdy opowiem mu całą historię, przytłoczyła mnie.
Wiesz co, Feliksie Może powinieneś na jakiś czas zamieszkać sam powiedziała Zofia, odwracając się. Gdy miałeś wypadek i leżałeś w łóżku, pielęgnowałam cię cały rok. Pracowałam, opróżniałam twoje pojemniki, zmuszałam cię do ćwiczeń, szukałam najlepszych lekarzy, brałam kredyty i spłacałam je. Nie namawiałam cię wtedy do rozwodu, nie podważałam naszego związku, a ty wyrzuciłeś mnie z dzieckiem w ramionach przez pięć chudych kilogramów.
Jej kroki oddalały się, a ja stałem w progu, czując jedynie przytłaczający ból nieodwracalnego błędu.
Następnego dnia w biurze nie miałem ochoty na nic. Wszystko mi spadało z ręki. Arkadiusz kręcił się wokół mnie, gratulując i łapiąc mnie za rękę, jak chłopcy na podwórku.
No i to wszystko rzekł. Idź podrywaj Łucję. Coś pięknego, zanim ją sobie zabiorę.
Śmiał się, ale ja nie byłem rozbawiony. Spojrzałem na niego i zrozumiałem, iż to już koniec.
Wiesz co, Arkadiuszu. Byłem idiotą, wierząc w twoje bajki. Miałem żonę, o której każdy facet mógłby pozazdrościć! Mam syna, dobrą rodzinę! Nie potrzebuję twoich młodych piękności!
Brzmisz jak mąż podpalany!
A mężczyzna w twoim rozumieniu to ktoś, kto porzuca żonę i dziecko? Albo facet, który nie potrafi trzymać się jednego ubrania i skacze od dziewczyny do dziewczyny? Czy mężczyzna to ten, co raz po raz ucieka, gdy tylko zobaczy falującą spódnicę?
Nasza kłótnia rozgorzała. Postanowiłem, iż jeżeli nic się nie zmieni, nie będę już przyjacielem Arkadiusza. Z przyjacielem takim nie potrzebujesz wrogów.
Tego samego dnia podszedłem do Zofii z wielkim bukietem róż, ukląkłem i błagałem o wybaczenie, szczerze przyznając, iż padłem ofiarą twoich opowieści. Wziąłem na siebie jedynie winę i błagałem o szansę. Zofia wybaczyła mi; wróciliśmy do naszego mieszkania i zaczęliśmy żyć w zgodzie. Zdało mi się, iż kocham ją dziś bardziej niż kiedykolwiek. Nie widzę już w niej jedynie dodatek do pakietu.
Dla mnie Zofia jest najpiękniejsza, najcenniejsza. Do diabła z kilogramami i zmęczonym spojrzeniem. Zacząłem aktywnie pomagać żonie, biorąc na siebie większą część opieki nad dzieckiem. Siedzę z maluchem, wstaję w nocy, kładę go spać, przejmuję pranie i gotowanie, kiedy trzeba. Zofia odważyła się zapisać na siłownię i powoli rozkwita.
Krok po kroku nasz związek wraca na adekwatne tory. Obiecałem sobie, iż już nigdy nie popełnię takiego błędu. Cała ta sytuacja nauczyła mnie, iż trzeba korzystać z własnego rozumu.

![Końskie: Będzie Jarmark Bożonarodzeniowy i uroczysta iluminacja choinki! [wideo]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2024/12/III-Jarmark-Bozonarodzeniowy-w-Konskich-piatek-24-1024x682.jpg)












