Córka dla siebie

newsempire24.com 23 godzin temu

Weronika weszła do mieszkania i przystanęła, nasłuchując. gwałtownie zdjęła płaszcz i buty, po czym od razu skierowała się do pokoju matki.

Ta leżała na łóżku, przykryta kocem. Zamknięte oczy, ręce złożone na piersi.

— Mamo! — krzyknęła przestraszona Weronika.

— Czego się drzesz? — Matka powoli otworzyła oczy.

— Przestraszyłaś mnie. Leżałaś jak… — Weronika urwała.

— Czekasz tylko na moją śmierć. Nic się nie martw, nie zostało mi długo — mruknęła kobieta niezadowolona. — Dlaczego tak późno wracasz?

— Mamo, no dlaczego tak mówisz? Naprawdę się wystraszyłam. Wstąpiłam po pracy do sklepu, tylko piętnaście minut się spóźniłam — tłumaczyła się Weronika. — Potrzebujesz czegoś? To pójdę przygotować kolację.

Matka chorowała, odkąd Weronika pamiętała. Do przychodni chodziła jak do pracy. Wracała i narzekała, iż lekarze to darmozjady, tylko pieniądze biorą za nic. Nie potrafią leczyć, diagnozy postawić nie umieją.

Urodziła Weronikę późno, mając czterdzieści lat. „Dla siebie”, jak to mówią. Ojca Weronika nigdy nie poznała. Matka ucinała wszystkie rozmowy na jego temat. Gdy Weronika podrosła, przeglądała albumy — były tylko dwa — ale nie znalazła w nich ani jednego zdjęcia mężczyzny.

— Spaliłam wszystkie. Po co przechowywać zdjęcia zdrajcy? — odpowiedziała matka na pytanie Weroniki. — Córeczko, nie ufaj mężczyznom. Trzymaj się od nich z daleka.

Na wycieczki szkolne dłuższe niż jeden dzień matka Weroniki nigdy nie pozwalała.

— I tak nie mamy pieniędzy. Jak dorośniesz, wszędzie pojedziesz. A co, jeżeli źle się poczuję, a ciebie nie będzie? Umrę, a ty zostaniesz sama na tym świecie — mówiła matka.

Przy najmniejszym problemie łapała się za serce. Weronika za każdym razem wpadała w panikę, biegła po leki. Na pamięć wiedziała, gdzie leżą, które są na serce, a które na nerwy. Dlatego od dziecka marzyła, by zostać lekarzem i wyleczyć matkę.

Ale w ich mieście nie było akademii medycznej. O wyjeździe na studia do innego miasta nie było mowy. Z kim by została matka? Żyły bardzo skromnie, a teraz, gdy matka przeszła na emeryturę, ledwo wiązały koniec z końcem. Po maturze Weronika zaczęła pracować.

Niedaleko ich domu była mała kancelaria notarialna. Żadnych ogłoszeń na drzwiach nie było. Weronika weszła tam przypadkiem, spytała, czy nie szukają pracownika. Okazało się, iż trafiła idealnie.

W kancelarii pracowało tylko kilka osób. Przy wejściu siedziała ciężarna dziewczyna, która zapisywała klientów, odbierała telefony, prowadziła drobne sprawy. Pod koniec dnia musiała jeszcze posprzątać biuro i wynieść śmieci — czyli była też sprzątaczką.

Od dawna mówiła szefowej, iż nie da rady dłużej myć podłóg i nosić wiader z wodą, iż trzeba zatrudnić sprzątaczkę. Ale szefowa zwlekała. Jak pójdzie na urlop macierzyński, znajdą kogoś na jej miejsce. Po co zatrudniać drugą osobę? Weronika pojawiła się w samą porę. Skromna, ułożona dziewczyna budziła zaufanie — dostała pracę.

Weronika musiała myć podłogi nie tylko wieczorem, ale i w ciągu dnia, jeżeli na dworze było błoto. Inaczej nie miała wiele do roboty, więc chętnie pomagała sekretarce — układała papiery, wpuszczała klientów, robiła ksero. Dziewczyna nauczyła ją obsługi komputera.

Gdy poszła na urlop macierzyński, nie szukali zastępstwa. Zaradna Weronika już znała się na rzeczy i świetnie radziła sobie sama. Teraz dostawała podwójną pensję, co ją niezmiernie cieszyło.

W szkole Weronika podkochiwała się w chłopaku z sąsiedniego bloku. Wracali razem do domu, kilka razy zaprosił ją do kina. Wtedy matka ostrzegła córkę, iż z chłopakami trzeba uważać. Wszyscy chcą tylko jednego. Wykorzystają naiwność dziewczyny, dostaną, co chcą, i tyle ich widziała. A ona zostanie sama z dzieckiem, tak jak ona z Weroniką.

— Tata też cię oszukał? Dlatego spaliłaś jego zdjęcia? — domyśliła się Weronika.

Matka zmieszała się, ale gwałtownie się opanowała.

— Nie, z twoim ojcem było inaczej. Była miłość, wzięliśmy ślub, potem urodziłaś się ty. Ale i tak mnie zostawił, znalazł sobie młodszą i ładniejszą. Wszyscy mężczyźni to zdrajcy, patrzą tylko na bok. Nikomu nie ufaj — powtórzyła.

O tym, iż urodziła córkę bez męża i „dla siebie”, matka oczywiście nie wspomniała.

Po maturze chłopak poszedł na studia. Spotykali się rzadko i tylko przypadkiem. A pewnego dnia zobaczyła go z inną dziewczyną. Spuścił wzrok i udawał, iż jej nie zna. „Wszyscy to zdrajcy” — przypomniała sobie słowa matki.

Młodzi klienci kancelarii próbowali umawiać się z sympatyczną dziewczyną. Ale wszystkich odmawiała. Do tego matka ciągle chorowała, wymagała uwagi. Raz ciśnienie, raz ból pleców, raz stawy. Ostatnio coraz częściej łapało ją serce. Po pracy Weronika biegła prosto do domu.

Gdy tylko pojawiał się kolejny adorator, matka dzwoniła i prosiła, by Weronika wracała, bo znowu źle się czuje. Jakby wyczuwała. Weronika pędziła do domu, wzywała pogotowie. Nic poważnego się nie działo, lekarz robił zastrzyk i odjeżdżał, a Weronika wracała do pracy z ulgą. Ale adorator znikał, nie doczekawszy się jej.

Tak mijała młodość, a matka wciąż żyła, coraz bardziej „chorowała”, coraz rzadziej wstawała z łóżka, nie wychodziła na dwór. Mężczyźni przestali zwracać na Weronikę uwagę. Ubierała się skromnie, włosy spinała z tyłu spinką, bez makijażu. Na tle zadbanych, kolorowych koleżanek i klientek wyglądała niepozornie.

Gdy kolejny raz wezwała pogotowie, lekarz zmierzył ciśnienie, osłuchała matkę, a potem odciągnęła Weronikę na bok.

— To nie moja sprawa, ale twoja matka tobą manipuluje. Nic poważnego jej nie jest. Bóle stawów ma każdy w jej wieku, ciśnienie wręcz świetne. Musisz się postawić i zacząć żyć własnym życiem.

— Co pani mówi?! — oburzyła się Weronika.

— Nie po raz pierwszy tu przyjeżdżam. Stan twojejWeronika wzięła głęboki oddech, spojrzała na śpiącą córeczkę w ramionach Michała i uśmiechnęła się, wiedząc, iż wreszcie zaczyna życie, o którym zawsze marzyła.

Idź do oryginalnego materiału