"W ubiegłym roku szkolnym wprowadzono zakaz prac domowych. Jednym z głównych argumentów było to, iż dzieci mają czuć przyjemność z nauki, a nie przymus. Dzięki temu miałby mieć także więcej czasu i przestrzeni, by realizować się w obszarach, które naprawdę je interesują. Tyle iż to teoria, która w polskiej szkole po prostu nie może mieć miejsca.
Nie jestem wielką fanką płatnych zajęć dodatkowych, jedynie język obcy to jest coś, w co warto inwestować. Uważam, iż dzieci w wieku wczesnoszkolnym powinny doświadczać jak najwięcej, by móc odkrywać swoje talenty i zainteresowania. Idealne do tego są zajęcia organizowane przez szkoły, jak koła naukowe, SKS-y, kluby szachowe, wolontariaty itp.
To miało służyć dzieciom
Spotkania takie są dość szerokie tematycznie i pozwalają dzieciakom próbować nowych rzeczy. Brak prac domowych, miał dać więcej czasu w odpoczynek, ale także na takie aktywności. Tyle iż szkoła chyba zapomniała, komu takie zajęcia mają tak naprawdę służyć.
Moje dziecko, choć jest bardzo chętne, by się zapisać na SKS, koło naukowe plastyczne i do klubu szachowego, to nie ma takiej opcji. Jest żal i rozpacz, bo bardzo się nastawiła na to, iż w tym roku będzie miała na to wszystko czas.
Tylko dla wybranych
Niestety plan ułożony jest tak beznadziejnie, iż zajęcia dodatkowe realizowane są w trakcie jej normalnych lekcji. Kpina jakaś. Zgłosiłam sprawę do dyrekcji, bo pomyślałam, iż to jakieś niedopatrzenie. Usłyszałam jednak, iż ciężko dogodzić wszystkim uczniom, a plan musi uwzględniać dostępność sal i nauczycieli. Co interesujące wszystkie komercyjne zajęcia, jakoś udało się tak ustawić, by nie kolidowały z planami lekcji.
Czyli w uproszczeniu szkoła daje wachlarz możliwości, ale mało kto może z tego skorzystać, bo musi być wygodnie dla nauczycieli. Uważam, iż to nie w porządku. Właśnie tak dzieciom podcina się skrzydła i zniechęca się do działania. Takie podejście także utrudnia dostęp do ciekawych zajęć, a przecież nie każdego stać na płatne lekcje".