Córka w Oczach Rodziny: Historia o Miłości, Wyzwaniach i Przeznaczeniu

twojacena.pl 2 dni temu

Roman, mamy dziewczynkę, 3500g! radośnie krzyknęła Grażyna przez słuchawkę. Stałem pod oknami szpitala w Warszawie i machałem żonie, która trzymała w ramionach maleństwo.
To nasza córeczka. Ja ojciec! Grażyno, a nie obiecywaliśmy chłopca?!
W słuchawce zapanowała cisza, po czym żona cicho odezwała się:
Chyba nas pomylili

Obróciłem się i przeszłam obok szczęśliwych ojców, którzy kredą rysowali serca na brukowanej ulicy i puszczali w niebo kolorowe balony, obok wypolerowanych samochodów i tłumu krewnych zebranych przy nich. Od zawsze marzyłem o synu, o dziedzicu, o kontynuacji rodu. Gdy Grażyna wciąż była w ciąży, wyobrażałem sobie naszą przyszłość: razem gramy w piłkę na podwórku, razem łowimy ryby, rozmawiamy po męsku i przynosimy mamie pokaźny połów, a wieczorem zasiadamy przy stole, opowiadamy, jak minął dzień, i przy mnie siedzi mój syn, moja duma.

Grażynie nie udawało się zajść w ciążę długo; jeździliśmy na badania choćby do słynnego specjalisty, niejakiego gwiazdora medycyny, i dopiero po pięciu latach żona przyniosła mi radosną nowinę.
Romku, ty?! usłyszałem za plecami; odwróciłem się, a przy mnie stał Paweł, mój kolega z uczelni.
Ile lat, ile zim, jak się masz?
No wpadłem do matki, trochę przeziębiona, potrzebny jest odpoczynek, jest sama, a ojca już pięć lat nie ma. A ty?
Właśnie z szpitala, żona urodziła, córkę.
Gratulacje! A czemu nie cieszysz się? uśmiechnął się przyjaciel.
No spojrzał w stronę kawiarni stojącej kilka kroków od nas i zaprosił mnie wejść.
Czekasz więc na chłopca? My wszyscy czekamy na chłopców, na spadkobierców, to normalne. Kiedyś i ja, tak jak ty, szykowałem się na ojcostwo, a żona urodziła dziewczynkę.
A jak tam twoi? Przyjechali z tobą? zapytał. Paweł opuścił wzrok i milczał, po czym spojrzał na mnie oczami pełnymi wszechświatowej rozpacz­ki.
Jestem sam, nie mam już rodziny. Rom, to nie miejsce na tę rozmowę, ty masz radość.
Co się stało?
Wypadek nie chce o tym myśleć. Od roku żyję sam, myślę o przeprowadzce do matki, znajdę pracę, remont w mieszkaniu.

Siedzieliśmy jeszcze długo, wspominając lata studenckie, wspólnych znajomych, dzieląc się planami na przyszłość. Dałem Pawłowi numer telefonu, mówiąc, iż może dzwonić o każdej porze.

Następnego ranka z ogromnym bukietem ulubionych piwonii Grażyny i wiązką balonów wpadłem do okien szpitalnych.
Grażyna! wykrzyknąłem, słysząc jej kojący głos w słuchawce.
Przepraszam mnie! Jestem przeszczęśliwa z naszą długo oczekiwaną córeczką! Jak wygląda?
Jak ty, Rom, taki wypasiony!
Naprawdę? Wczoraj zachowywałem się jak
Nie musisz, wszystko rozumiem przerwała mi żona.
Rom, dziewczynka zdrowa, spokojna, je i śpi, a we śnie się uśmiecha. Niedługo ją wypiszemy, zobaczysz sam.

P.S. Nie mieliśmy już więcej dzieci, poród był trudny i pozostawił ślady w jej zdrowiu. Dwadzieścia lat minęło, a nasza córka wyrosła na bystrą i piękną kobietę; kochamy ją i jesteśmy z niej dumni, a Paweł został jej chrzestnym. Do dziś dziękuję mu za tę rozmowę, która otworzyła mi oczy i nauczyła cenić i kochać wszystkich, którzy są teraz przy mnie.

Idź do oryginalnego materiału