Coś poszło nie tak na Komunii syna...
"Wszystko miało być pięknie. W niedzielę nasz syn przyjął swoją Pierwszą Komunię Świętą. Od tygodni przygotowywaliśmy się do tego dnia – duchowo, emocjonalnie, organizacyjnie. Chcieliśmy, żeby było wyjątkowo. Marzyliśmy o spokojnym czasie spędzonym w gronie rodziny i przyjaciół. I przez chwilę wszystko faktycznie takie było.
Msza święta była wzruszająca. Widziałam łzy w oczach niektórych bliskich. Po uroczystości pod kościołem zaczęły się życzenia – serdeczne, ciepłe, pełne dobrych słów. Goście podchodzili do naszego syna, ściskali mu dłoń, wręczali koperty i drobne upominki. Jak to bywa przy takich okazjach, wszystko trafiło w jedno miejsce – do mojej torebki. Chciałam to mieć pod kontrolą, więc zebrałam wszystko, co tylko się dało.
Następnie pojechaliśmy do restauracji, gdzie czekał na nas obiad i małe przyjęcie komunijne. Stół pięknie nakryty, dzieci bawiły się w ogrodzie, dorośli rozmawiali i śmiali się. Wszystko wydawało się idealne. Do czasu.
Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam...
W pewnym momencie, kiedy emocje nieco opadły, pomyślałam, iż uporządkuję rzeczy z kościoła. Wyjęłam torebkę, zaczęłam sprawdzać, co tam się znajduje. I wtedy poczułam niepokój. Kilku kopert po prostu… nie było. Przeszukałam wszystko. Torebka, samochód, torebki z prezentami. Nic. Nagle zrobiło mi się zimno. Poczułam, jak w jednej chwili coś we mnie pęka.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, iż Komunia to nie jest 'zbiórka pieniędzy'. Nie chodzi o to, ile kto dał. Ale chodzi o coś więcej. O szacunek. O zaufanie. O to, iż jesteśmy wśród ludzi, których zaprosiliśmy, bo są nam bliscy. I nagle pojawia się w głowie myśl, której nikt nie chce mieć: iż ktoś z tych ludzi coś zabrał. Że ktoś wykorzystał moment. Pytanie, kto?
To jedno wydarzenie rzuciło cień na cały dzień. Uśmiech mojego dziecka przez cały czas był szczery, ale ja już nie potrafiłam cieszyć się tak jak wcześniej. Zamiast skupić się na wspólnym świętowaniu, zaczęłam analizować, co się mogło stać, kto był blisko, kto się kręcił, kto zniknął na moment…
Nie wiem, czy się dowiem. Może nigdy. A może to jakaś pomyłka? Ale niesmak pozostał. I ten żal – iż coś, co miało być jednym z najpiękniejszych dni w naszym życiu, zostało popsute. Nie przez pogodę, nie przez kiepską kuchnię w restauracji, nie przez jakieś nieporozumienie. Ale przez czyjąś decyzję.
Chciałabym o tym zapomnieć. Chciałabym znowu widzieć w tym dniu tylko uśmiech mojego syna i dumę w oczach bliskich. Ale prawda jest taka, iż coś poszło nie tak. I boli to bardziej, niż się spodziewałam".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).