Mamo, rozumiem wszystko, ale naprawdę nie dało się wcześniej dać znać? Już umówiłam się z kimś, on wybrał mi wolny termin! Przez Ciebie go zawodzę. Nie możesz być babcią tylko wtedy, kiedy masz ochotę. Albo jesteś babcią zawsze, albo wcale nie babcią.
Jadź, nie mogę po prostu rzucić wszystkiego i odjechać z powrotem? Nie zdążę fizycznie próbowała się wytłumaczyć Anna.
A co ja teraz zrobię? Mam wizytę u fryzjera, zapłaciłam zaliczkę. Nie oddadzą jej, jeżeli nie przyjdę!
Jadź wygłaszała pretensje, jakby Anna przywiązała ją do pieca i nie pozwalała wyjść z salonu. W rzeczywistości, z punktu widzenia Anny, winna była sama Jadź, przyzwyczajona do tego, iż wszyscy przybywają na jej zawołanie. Jadź była przekonana, iż wszystko ma się dostosowywać do niej, bo jest młodą matką dwójki dzieci.
Poszukaj kogoś, kto pomoże, albo odwołaj wizytę podsumowała Anna spokojnym tonem. Nie mam w tej sytuacji siły.
No Jadź rozważała gorączkowo różne opcje. Spróbuję przełożyć na jutro albo pojutrze. Czy zdążysz wrócić?
Anna się zawahała. Chciała powiedzieć tak, ale coś ją powstrzymało być może resztki dumy, które wciąż tliły się głęboko w środku.
Nie, Jadź. Wrócę we wtorek, za pięć dni.
Co masz na myśli, za pięć? Tu dojazd to najwyżej godzina trzy!
Tak, ale umówiłam się z moimi dziewczynkami. Nie mogę ich porzucić.
A mnie i wnuki, więc możesz ostro przerwała Jadź. Twoje córki i tak by zjadły kiełbasę bez Ciebie, ale rozumiem. To kwestia priorytetów. Oczywiście, niektóre babcie są ważniejsze niż rodzina. Wiesz, mamo, jeżeli nas już nie potrzebujesz już nas nie zobaczysz. Przepraszam za kłopot, na razie.
Usłyszały się odgłosy klaksonu, serce Anny zamarło. Wiedziała, iż córka zachowuje się źle wobec niej, ale Jadź była jedyną jej córką i Anna bała się ją stracić tak bardzo, iż była gotowa porzucić bazę wypoczynkową nad jeziorem i wrócić do miasta, by nie kłócić się z nią.
Tak się stało, iż Anna wychowywała Jadź sama. Gdy dziewczynce było osiem, zmarł ojciec, a matka starała się wyrównać brak, dając uwagę, prezenty i bezgraniczną miłość. To właśnie zniszczyło Jadź.
Anna pojąła, iż coś jest nie tak, kiedy Jadź zamieszkała z partnerem. Kiedyś jej kaprysy można było przypisać nastolatkowi, teraz dotyczyły już dorosłego człowieka, który nie potrafił znaleźć wspólnego języka z nikim.
Piotr, mąż Jadź, był cichy, spokojny i zupełnie niekonfliktowy. Pracował w serwisie AGD i nieźle zarabiał. Jadź nie pracowała wcale, więc po poczęciu dziecka pieniądze zaczęły się kończyć. Wywołało to kłótnie.
On w ogóle zwariował! narzekała Jadź do matki, wyciągając rzeczy z walizki. Powiedział, iż w nocy nie wróci do domu. Twierdzi, iż znalazł podwórkową robotę jako ochroniarz, tak. Pewnie pożyczył się do jakiejś babci.
Jadź on nie jest taki. Sam chciałaś, żeby zarabiał więcej. On się stara uspokajała ją Anna.
Chciałam. Ale miałem na myśli dzienną dodatkówkę! Normalny mężczyzna powinien spać w domu, przy żonie, nie ustawała. A dodatkówka ma być po pracy, w weekendy. Nie mogę żyć z facetem, który nocą wędruje.
Takie sprzeczki stały się codziennością. Następnego dnia po takiej awanturze Piotr przychodził z pluszowym misiem albo bukietem, Jadź krzyczała na niego, iż wydaje pieniądze na bibeloty, ale potem wybaczała i wracała. Po tygodniudwóch sytuacja powtarzała się.
W pewnym momencie Anna była już zmęczona byciem trzecim kołem w tym trójkącie. Nie wpuściła córki, gdy ta po raz kolejny przyjechała z rzeczami. I dostała to, co należało.
Wspaniale. Czyli mam cię w nosie. W nosie, iż twoja córka będzie nocować na ulicy, co? wykrzyknęła Jadź pod drzwiami.
Wstyd przed sąsiadami, strach o córkę. Po tym Jadź nie wyjeżdżała już od Piotra.
Z narodzin pierwszego wnuka pojawiły się nowe kłopoty. Jadź stała się bardziej kapryśna, obwiniając hormony i poporodową depresję. Często zostawiała synka u babci, nie prosząc o pomoc, ale żądając lub po prostu stwierdzając fakt.
Mamo, weź go przynajmniej na dzień, albo go przybiję. Nie mogę słuchać tych krzyków, z irytacją nalegała Jadź. Muszę się przebrać, iść na manicure.
Wtedy córka choć trochę przyjmowała odmowy. Narzekała, obrażała się, ale następnego dnia dzwoniła, jakby nic się nie stało, i nie groziła ograniczeniem kontaktu z wnukami.
Prawdopodobnie winna była teściowa. jeżeli Anna nie mogła zająć się wnukiem, Jadź zwracała się do Stanisławy. I z nią też miał miejsce, delikatnie mówiąc, nieczuły kontakt.
Już mnie dosyka, ciągle mówi Piotrowi, iż synku, nie zapomnij, iż masz dom naśladowała Jadź teściową w przesadnym głosie. Sugeruje, iż czeka na niego. Może śni, iż rozstaniemy się i wróci pod jej płaszcz.
Gdy wnukowi cztery lata, Stanisława przeprowadziła się do innego miasta. Do tego czasu Jadź miała już dwójkę dzieci i ogarnęła się przerażeniem. Bez babci nie radziła sobie.
Rozwiązanie było oczywiste. Jadź po prostu przerzuciła całą odpowiedzialność na matkę i już nie pozwalała na spacerki, czyli odmowy.
Anna kochała wnuki. Bardzo. Ale miała własne życie. Nie przeszła jeszcze na emeryturę, lubiła spotkania z przyjaciółkami. Jedna z nich była samotna, a na kolejne mężczyzn po pierwszym mężu nie patrzyła.
Dla Jadź nie było cudzych spraw, problemów i pragnień.
Mamo, potrzebuję, żebyś posiedziała z Maksem i Szymonem. Zawiezie je do ciebie za godzinę informowała ją.
Bez czy ci to pasuje, bez proszę. Jadź zawsze mówiła to jako fakt. Na szczęście Anna pracowała zdalnie i mogła jakoś się wykręcić, choć nie zawsze. Gdy nie udawało się znaleźć czasu, Jadź przechodziła do szantażu.
Oczywiście, twoje sprawy ważniejsze niż rodzina skrzywiła się. Nie będziemy cię więcej niepokoić.
Po tym Jadź znikała w milczeniu. Nie dzwoniła i nie pisała. Anna, choć wiedziała, iż córka nie ma racji, odczuwała silny niepokój, bała się stracić kontakt z rodziną i więc pierwsza podchodziła do pojednania, biorąc zwolnienia, odwołując wieczorne plany z przyjaciółkami, oddając bilety do teatru.
Tak było zawsze. Ale nie tym razem.
Kilka dni temu Anna przyjechała z dwiema przyjaciółkami na bazę nad jeziorem. Miałaby urlop i chciała się odprężyć. Nie powiedziała o tym Jadź bała się reakcji córki i liczyła, iż żaden kryzys nie wybuchnie w ciągu tygodnia.
Na nic. Jadź po raz kolejny potrzebowała pomocy, bo miała wizytę u fryzjera i nie mogła po prostu omówić planów z Anną. Dziecko naprawdę uważało, iż matka ma od razu wyruszyć. Anna rozumiała, iż nie zdąży fizycznie, nie wspominając o kosztach transportu. I już była nastawiona na odpoczynek. Dlaczego miałaby porzucić wszystko i biec jak tresowana psinka?
Anna bolała się, ale próbowała trzymać fason, odwrócić myśli, wrócić do wypoczynku. Na próżno.
Dlaczego jesteś taka kwaśna? zapytała Marzena, jedna z przyjaciółek, nabijając mięso na patyki. Co się stało?
Anna opowiedziała wszystko: telefon od córki, fakt, iż postawiła fakt, obrażona. Teraz spodziewa się milczenia, a może i czegoś gorszego. Anna była zmęczona strachem przed utratą zarówno Jadź, jak i wnuków.
No, moje też nie są ideałem. Ale przynajmniej zachowują się skromniej dodała Ewelina. Słuchaj, sama nie wytrzymałabym i dałabym im totalny ignor.
A po co? Przestaną ze mną rozmawiać. Kto na tym zyska?
Ty. Kto pomoże twojej Jadź, jeżeli nie ty? powiedziała Marzena. Teściowa daleko, a maluchy ciągle jakieś kłopoty. Przyjedzie, jak mała wróbel, i zobaczy, iż to nie tylko twoja sprawa, ale i jej.
Po pół godziny dyskutowały. Anna pomyślała i przyznała, iż przyjaciółki mają rację. Teściowa wyjechała. Z krewnymi ze strony męża Jadź nie kontaktowała się. Nie stać jej było na opiekunkę. Została tylko nieugięta matka, której dosyć były ultimatum.
Kolejne dwa tygodnie mijały w niepokoju. Anna codziennie sprawdzała telefon, ale nie było żadnych wiadomości od córki. Kobieta już prawie traciła nadzieję, gotowa była jako pierwsza wyciągnąć rękę, gdy nagle rano rozległ się dzwonek.
Mamo, cześć. Szymon się przeziębił, potrzebuję, żebyś go posiedziała jakby nic nie było, zaczęła córka. Chciałabym wziąć zwolnienie, ale mamy taki bałagan, iż nie wypuszczą mnie. Czy dasz radę?
To było coś nowego. zwykle nie interesowała się planami innych.
Anna mogła się dopasować, wziąć wolne i rzucić wszystko, ale Nagle pomyślała: a jeżeli zachoruję i będę potrzebować tego wolnego, czy ktoś mi pomoże? Trudno.
Jadź, naprawdę mi przykro, ale mam też bałagan w pracy Rozumiesz. Chętnie pomogłabym, ale gdybyś przynajmniej wczoraj dała znać
Zawisła cisza. Anna oczekiwała wybuchu, ale go nie było.
No, kto by pomyślał, iż temperatura Szymona podskoczy odpowiedziała Jadź z lekkim irytacją. Mamo, czy mogłabyś w weekend się nimi zająć? Proszę. Spróbuję pogadać z szefem i rozłożyć pracę.
Jadź nie stała się jednorazowa. Przynajmniej spokojnie odpowiedziała na odmowę i rozważyła kompromis. Anna dostrzegła w tym krok w stronę porozumienia i postanowiła odwzajemnić się.
W weekend dam radę, nie mam planów.
Dobrze, wezmę pod uwagę. Dzięki.
Rozmowa nie była idealna, ale od czasu do czasu matka i córka po prostu dogadywały się, bez ofiar i presji.
Od tamtej chwili Jadź pytała, czy matka może posiedzieć nad wnukami i dziękowała za pomoc. Czasem przywoziła herbatę i ulubione babci cukierki. Zdarzało się, iż znowu naciskała, ale już nie szantażem, a miłością. Anna już nie uginała się: mogła odsunąć własne plany, ale gdy czuła, iż ktoś przyciska jej szyję, odmawiała. Pomoc to dobrowolny gest, nie przymus, i najpierw potrzebuje tego ten, który o nią prosi.






