„Wysłałam ponad sto CV i wciąż nie mam pracy. Co robię źle?” – zastanawia się Marta*, 24-latka, która ukończyła studia i od miesięcy próbuje znaleźć pracę. Każdy dzień przynosi kolejne maile z odmową, a jej frustracja rośnie. Pokolenie Z coraz mocniej odczuwa wykluczenie na rynku pracy, gdzie sama pasja i pierwsze doświadczenie nie wystarczają.
Marta ukończyła studia magisterskie związane z kulturą. Wybierając ten kierunek kierowała się swoimi zainteresowaniami. Zaczęła podejmować się różnych prac od 18 roku życia. Miała okazję pracować w kilku firmach i instytucjach na stanowiskach związanych głównie z obsługą klienta – Byłam świadoma, iż same studia nie gwarantują zatrudnienia. W związku z tym od dawna dbam o rozwijanie swoich kompetencji, odbywanie staży oraz praktyk. Zależy mi również na zdobywaniu nowych kontaktów – opowiada Marta. Mimo tych starań rzeczywistość okazała się brutalna. Teraz, gdy szuka stałego zatrudnienia, napotyka na mur.
Niekończące się poszukiwania
To z czym mierzą się osoby szukające pracy po studiach to brak adekwatnych kompetencji. Jest to wiadome, iż młodzi ludzie mają niewielkie doświadczenie zawodowe, co w świetle oczekiwań pracodawców z góry skazuje ich na porażkę.
– Wiedziałam, iż poszukiwanie pracy będzie trudne. Nie spodziewałam się jednak, iż tak bardzo. Pracodawcy oczekują wielu lat doświadczenia, szeregu umiejętności i znajomości różnych narzędzi. Najlepiej, żeby kandydat posiadał też status studenta lub orzeczenie o niepełnosprawności. Obawiam się, iż mało kto w moim wieku jest w stanie spełnić te oczekiwania – mówi Marta.
Szukała pracy związanej ze swoim wykształceniem, jednak po tygodniach niepowodzeń zaczęła aplikować na różne stanowiska – w marketingu, mediach, administracji, działach HR, a choćby w nietypowych branżach, jak linie lotnicze. Regularnie sprawdzała nowe ogłoszenia, uczestniczyła w targach pracy oraz personalizowała CV, jednak starania pozostały bez oczekiwanego skutku. Zdarzało się, iż w otchłani systemów rekrutacyjnych, przepełnionych aplikacjami, kandydatura Marty nie została choćby otwarta.
Rozmowy, które nie prowadzą do pracy
Mimo wielu niepowodzeń, Marcie udało się odbyć kilka rozmów kwalifikacyjnych, zarówno w instytucjach państwowych jak i prywatnych firmach. Dało się odczuć dużo różnic między nimi. O ile w korporacjach było mniej formalnie, a benefity – od opieki medycznej po karnety na siłownię – wydawały się kuszące, to perspektywa zarobków pozostawała podobna. Na wielu stanowiskach oferowano jedynie najniższą krajową, a zdarzyło się nawet, iż zaproponowano jej mniej – z obietnicą wyrównania różnicy premią.
Rozmowy przebiegały dość schematycznie – Byłam pytana o dyspozycyjność, o poprzednie zatrudnienia, miejsce zamieszkania i możliwy termin rozpoczęcia pracy. Zdarzało się, iż pracodawcy dziwili się dlaczego absolwentka studiów o kulturze aplikuje do administracji biurowej czy marketingu. Głupio było odpowiedzieć, iż w sumie szukam już czegokolwiek – wyznaje Marta. Zdarzało się też naturalnie, iż oczekiwania pracodawcy nie pokrywały się z tymi kandydatki. Jedna z rozmów zakończyła się dość szybko, ponieważ na ogłoszeniu nie był określony wymiar etatu i okazał się dla Marty za mały. Podczas innego spotkania opowiedziała o swoich zainteresowaniach i zapytała o możliwości rozwoju – „Wie pani, iż jest to nudna, monotonna praca 8 godzin przy biurku?” – usłyszała w odpowiedzi. Pracodawca gwałtownie dał kobiecie do zrozumienia, iż nie pasuje do pożądanego profilu kandydata. Kolejna rozmowa, tym razem w dziale organizacji wydarzeń, okazała się jedynie pozyskiwaniem klientów przez telefon.
Procesy rekrutacyjne często okazywały się kilkuetapowe. W jednej z firm marketingowych Marta musiała najpierw wypełnić szczegółowy formularz rekrutacyjny, który oceniał jej wiedzę i cechy osobowości. Następnie została zaproszona na rozmowę, podczas której skupiono się głównie na jej zainteresowaniach i przyszłych obowiązkach. Jednak ostatecznym testem był etap praktyczny, wymagający wykonania wielu zadań w krótkim czasie. Marta miała m.in. zaplanować wyjazd służbowy, rozwiązać polecenia w Excelu oraz stworzyć ogłoszenie o pracę. Inny proces był znacznie prostszy – polegał na napisaniu krótkiego podania i przygotowaniu prostej tabelki. Mimo, iż zadania nie sprawiły jej trudności, także i tym razem pracy nie otrzymała. Zdarzały się jednak bardziej pozytywne doświadczenia. Kilka rozmów odbyło się w sympatycznej atmosferze i wydawało się, iż Marta pasuje do pożądanego profilu kandydata. Dlaczego zatem, mimo wysiłków wciąż pozostawała bez pracy?
Generacja Z nie nadaje się do pracy
Jednym z problemów, z którymi mierzą się nie tylko młodzi ludzie, jest ogromna konkurencja na rynku pracy. Na stronach takich jak pracuj.pl czy OLX można zobaczyć liczbę wyświetleń oferty lub liczbę wysłanych aplikacji. Rzadko zdarza się, by na dane stanowisko kandydowało mniej niż 100 osób przy jednym dostępnym wakacie, co znacznie zmniejsza szanse na znalezienie zatrudnienia. Marta podejrzewa również, iż na decyzje pracodawców może wpływać jej wiek. – Rozmawiałam z osobami doświadczonymi na rynku pracy. Zasięgnęłam też rady u koleżanki pracującej w dziale HR. Wszyscy zwracają uwagę na to samo – pracodawcy patrzą negatywnie na osoby w moim wieku – tłumaczy Marta.
Pokoleniem Z określa się najczęściej osoby urodzone pomiędzy 1995 a 2012 rokiem. Wśród negatywnych stereotypów na ich temat pojawiają się opinie o nadmiernej pewności siebie, małym zaangażowaniu w pracę oraz zbyt dużym uzależnieniu od technologii. – Słyszałam głosy, iż moje pokolenie jest roszczeniowe i leniwe, a do tego zmienia pracę jak rękawiczki. Jak mam udowodnić samym CV, iż jestem pracowita i szukam stabilizacji? – pyta na koniec 24-latka.
Anna Szeląg
* Imię bohaterki tekstu, na jej prośbę, zostało zmienione