Oswajajmy z trudnymi tematami
Piszę jako mama drugoklasistki, która – jak wielu jej rówieśników – omawiała w szkole lekturę "Asiunia" Joanny Papuzińskiej. Przeczytałam w waszym portalu artykuł nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej, która sugeruje, iż ta książka powinna zniknąć z kanonu, bo jest za trudna i wywołuje lęk u dzieci. Szczerze? Mam na ten temat zupełnie inne zdanie.
Rozumiem, iż chcemy chronić dzieci przed smutkiem i trudnymi tematami, ale nie możemy ich całkiem od tego izolować. Wojna i śmierć to rzeczywistość – nie tylko historyczna, ale i dzisiejsza. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w Ukrainie, przecież dzieci stamtąd chodzą do szkoły z moją córką. jeżeli chcemy wychować mądre, odporne pokolenie dzieci, musimy z nimi o tym rozmawiać.
Tak, moje dziecko było poruszone po przeczytaniu "Asiuni". Zadawało pytania, przeżywało los bohaterki, zastanawiało się. Ale czy to źle? Czy to niedobrze, iż dowiedziało się, czym jest wojna i jak wyglądała rzeczywistość dzieci, które ją przeżyły? Czy to źle, iż na chwilę się zamyśliło i poczuło smutek? Moim zdaniem nie. To właśnie takie momenty uczą empatii, pomagają zrozumieć, dlaczego pokój jest tak cenny.
Nie rozumiem, dlaczego coraz częściej chcemy wychowywać dzieci w bańce, pełnej tylko radosnych i beztroskich historii. Życie takie nie jest i rola dorosłych polega na tym, by przygotować je na to, iż nie zawsze będzie lekko. Dlatego czytam z dzieckiem książki o wojnie, śmierci i innych trudnych sprawach. Nie po to, żeby je straszyć, ale żebyśmy mogli o tym porozmawiać i oswoić te tematy.
Nie zagłaskujmy na śmierć
Dzisiaj dzieci są często chowane pod kloszem, chronione przed każdym stresem, a każda trudność traktowana jest jako coś, co może je złamać. Wychowujemy pokolenie płatków śniegu – dzieci, które mają być wiecznie szczęśliwe i nie doświadczać żadnych negatywnych emocji. Tylko iż życie tak nie wygląda w praktyce. Prędzej czy później zetkną się z problemami i nie będą na nie gotowe.
Nie chcę tego dla swojego dziecka. Chcę, żeby potrafiło radzić sobie z trudnościami, rozumiało świat, w którym żyje i miało odwagę mierzyć się z rzeczywistością. A to oznacza, iż nie mogę unikać trudnych tematów, tylko dlatego, iż mogą wywołać chwilowy smutek, a choćby płacz i emocje przez kilka dni.
Oczywiście, sposób wprowadzania takich książek ma znaczenie. Może lepiej, gdy nauczyciel czyta fragmenty w klasie i omawia je wspólnie z dziećmi? Mógłby też opowiedzieć im, zadając lekturę do czytania, czego mogą się w książce spodziewać. Może warto, by rodzice dostali wskazówki, jak rozmawiać o tym w domu? Ale na pewno nie powinniśmy udawać, iż trudne tematy nie istnieją, bo to nie jest droga do wychowania silnych i świadomych ludzi.
Nie bójmy się wychowywać dzieci na osoby mądre i odporne, zamiast przesadnie je chronić. Tylko tak możemy wychować pokolenie, które nie będzie uciekać przed rzeczywistością, ale ją rozumieć i świadomie w niej uczestniczyć.