Dla mojej mamy opieka nad wnuczką to coś „niemożliwego”.

newskey24.com 4 godzin temu

Drogi Dzienniku,

Moja mama, Anna, uważa opiekę nad moją córką za coś niemożliwego. Wszyscy moi koledzy mają matki, które bez problemu zajmują się ich pociechami, a u mnie sytuacja jest odwrotna. Anna ciągle powtarza mi to samo: To twoje dziecko, ja wychowałam swoje. Zuzia ma pięć lat i chodzi do przedszkola w Warszawie. Po dwóch latach urlopu macierzyńskiego wróciłam do pracy jako nauczycielka w klasach niższych i nie mogę często brać wolnego. Gdyby tylko mama mogła przyjść z pomocą, byłoby o wiele łatwiej.

Zimą mam sporo wolnego czasu, bo nie mam domu letniskowego pod Krakowem. Anna siedzi w domu od rana do wieczora, jedynie oglądając telewizję i dzwoniąc do przyjaciółek. Nie ma innych zajęć, które mogłaby podjąć. W zeszłym tygodniu byliśmy u okulisty i dowiedzieliśmy się, iż Zuzia ma problemy ze wzrokiem. Zadzwoniłem do mamy i powiedziałem, iż musimy wywieźć Zuzia do kliniki na dziesięć dni. Odbieramy ją z przedszkola o 13:00 i rano odwozimy do szpitala wszystko jest blisko: przedszkole, klinika i dom mamy.

Zuzia jest grzeczna, a mama to wie. Nie jest zrzędliwa, nie hałasuje, nie robi zamieszania, je to, co dostaje. Mimo to Anna ma wobec niej wyraźną niechęć. Pewnego dnia potrzebowałem pomocy mamy, bo mój mąż i ja musieliśmy iść do pracy jednocześnie.

Marzyłoby mi się, iż mama przyjedzie i kilka dni odciąży nas, ale po prostu nie jest w stanie. Na szczęście mamy bliskich, którzy mogą nas wesprzeć. Moja babcia mieszka obok i ostatnio nie ma nic lepszego do roboty, więc sensowne byłoby, gdyby ona zajęła się dzieckiem, gdy my pracujemy. Nie kosztuje nas to nic dodatkowego, bo mieszka w pobliżu, a to naprawdę odciążyłoby mnie i mojego męża.

Od czasu przejścia Anny na emeryturę pomagam jej finansowo. Co dwa tygodnie przekazuję jej pieniądze i opłacam całe mieszkanie. Kiedy idziemy na zakupy, zabieram mamę ze sobą, a ona płaci wszystko sama. Na wszystkie święta kupuję jej drogie prezenty. Anna przyjmuje to jako rzecz oczywistą, licząc, iż to mój obowiązek zapewnić jej jedzenie i czynsz, bo jestem jej córką. Nie rozumiem tego. Moje dziecko to mój problem, nie coś, czym muszę się odciążać.

Wydaje się, iż babcie nie są zobowiązane do pomocy swoim dzieciom, a jednak tak robią. Czy to słuszne? Boli mnie to mocno staram się o mamę, a ona tego nie docenia.

Wnioski z tego doświadczenia: nie można zakładać, iż rodzina zawsze przyjdzie z pomocą; trzeba szukać wsparcia tam, gdzie jest realnie dostępne, i nie pozwolić, by poczucie obowiązku przytłaczało własne granice.

Z wyrazami refleksji,
Michał.

Idź do oryginalnego materiału